czwartek, 14 maja 2015

Szlacheckie zaścianki

    Zachciało mi się przejechać jakiś większy dystans rowerem. Popatrzyłem na mapę OC i uznałem, że dobrze będzie wybrać się na zachód województwa podlaskiego. Co prawda skrzynek niewiele, ale tereny raczej mi nieznane, więc warto było je poznać. Nie ma co nastawiać się tu na zabytki, cuda przyrody. Okolice typowo rolnicze.
    Pociągiem dostałem się do Łap. Przywitał mnie niezbyt ładny dworzec. Miasteczko znam nie najgorzej, więc szybko je opuściłem.


    W stronę Płonki Kościelnej można jechać ścieżką rowerową co nie zdarza się często przy drogach lokalnych. Nad Płonką góruje olbrzymi neogotycki kościół. Przed nim stoi pomnik Jana III Sobieskiego. Przed wyruszeniem na wyprawę wiedeńską król odwiedził kilka miejsc słynących z cudów. Mieszkańcy Płonki uznali, że może i do nich zawitał i w 1983r. odsłonili pomnik, który jest jedynym w Polsce tego króla na wschód od Wisły.


    Zaraz za Płonką jest cudowne źródełko z keszem  "ted104_zrodlo_cudownej_wody" OP0770. Keszyna leżała prawie na wierzchu więc ze znalezieniem nie było większych problemów. Zrobiłem zdjęcie, coś w rowerze poprawiłem i już jadąc dalej przypomniałem sobie, że nie spróbowałem jak smakuje woda z tego źródełka. 


    Czekały na mnie wsie o podwójnych nazwach, gdzie pierwszy człon to nazwisko rodowe, a drugi uściślenie okolicy. To wszystko ślad po dawnych zaściankach szlacheckich. Jadąc można było się cieszyć widokami zielonych pól, przecinanych żółcią rzepaku. We wsiach uderzał słodki zapach sianokiszonki, a czasem niestety smród gnojowicy.
    Dotarłem do dużej wsi Jabłoń Kościelna. W okolicy jest kilka cmentarzy żołnierskich z I wojny światowej. Przy dwóch z nich postanowiłem zostawić kesze. Potem przyszedł czas na obejrzenie Jabłoni Kościelnej. Oczywiście główny punkt to miejscowy kościół. W wieży ma zamontowany zegar, który wskazuje prawidłową godzinę. Najciekawszy jest jednak teren przykościelny. Na tyłach świątyni jest stary grób Fryderyka Gostowskiego i Anieli Szepietowskiej. 


    Z Jabłoni niedaleko już do Wysokiego Mazowieckiego. Powiatowe miasto pełni głównie rolę usługową dla rolniczej okolicy. Nie znajdziemy tu spektakularnych miejsc dla których warto zboczyć z trasy, ale są cztery kesze, a co najważniejsze sklepy spożywcze (ku memu zdziwieniu w mijanych wsiach nie ma typowych sklepów spożywczo - przemysłowych, dawnych GS-ów). Zacząłem od kesza "Pomnik w parku" OP85UK, którego nie udało mi się znaleźć. Za to można było usiąść na ławce, przekąsić coś słodkiego i zastanowić się jakie zwierzęta robią za wodotryski w tutejszej fontannie. Mi to wygląda na klępy.


    Kolejny kesz i kolejny zawód. "Kościół Narodzenia Najświętszej Maryi Panny" OP85UL, skrzynka schowana na terenie świątyni. Niestety stał tam wielki namiot z krzesłami i ławkami w środku. Żeby tego nie pokradli wszystkie bramki zamknięte na solidny łańcuch, a w środku dnia nie będę przecież skakał przez płoty. To chyba w związku z remontem głównego kościoła i część nabożeństw pewnie tutaj się odbywa. Zwykły pech, ale może kiedyś uda się tu wrócić.
    Niedaleko jest wspomniany główny kościół miasta. Zbudowany w końcu XIXw. ma dość ładną bryłę. W środku trwa generalny remont. Niesamowicie wygląda prawie ogołocona hala, szkoda że przez prace nie mogłem wejść dalej niż do przedsionka. Zostało podjęcie kesza "Eklektyczny kościół św. Jana Chrzciciela" OP85UM i mogłem jechać w stronę cmentarza żydowskiego. Miejsce jest w miarę zadbane. To znaczy teren jest ogrodzony i stoi tam pomnik pamięci okolicznych Żydów. Zachowało się kilka macew, ale trochę giną w wysokiej trawie. Na kirkucie nie spędziłem zbyt wiele czasu bo na drzewach zamieszkały kawki strasznie brudzące. Wpisałem się do kesza "Cmentarz żydowski" OP85UN i opuściłem miasto.


    Znów droga przez rolnicze tereny, choć tym razem pojawiło się więcej lasów. W jednym z nich schowany był kesz "kg001_Samotnia Leśniewskiego" OP10EA. Rzeczywiście osoba tu mieszkająca mogła zaznać życia pustelnika i to w skromnych warunkach. Do najbliższych zabudowań jest dość daleko, nie było tu prądu. Tylko cisza przerywana czasem szumem aut z pobliskiej szosy. Miejsce ma swój klimat i spędziłem tu trochę czasu rozkładając się na trawie z prowiantem.


    Plusem roweru jest to że można sobie sporo skrócić drogi. Wystarczy droga polna dobra dla traktorów i terenówek, więc i rowerem da radę. Taką dróżką oszczędzając kilka kilometrów dotarłem do Kulesz Kościelnych. Zacząłem od kesza "Kulesze" OP44DC schowanego w pobliskim lesie. Trochę trwało nim udało mi się go znaleźć. Samotny, anonimowy grób obok pozwala snuć domysły. Ktoś może wiedzieć coś więcej, bo jednak ten ktoś czasem tam zagląda. A może nie wie i po prostu przychodzi ze zwykłego szacunku.
    W Kuleszach jak i zdarzało się wcześniej, pierwszą rzeczą na jaką zwraca się uwagę jest kościół. Jak na tak niewielką miejscowość jest naprawdę ogromny. Zbudowany w stylu neogotyckim, wyróżnia się jednak tym, że został otynkowany. W ścianie szczytowej, wysoko nad głównym wejściem uwagę zwróciła data 1944, a obok jakiś kawałek metalu. Od razu nasunęła się myśl, że to pamiątka wojenna, niewybuch który ugodził w świątynię. Trochę poczytałem i okazało się, że kościół o mało nie został wysadzony przez Niemców, a potem został ostrzelany przez sowiecką artylerię. I tylko wciąż nie wiem czy to ślad po pocisku, czy wmurowano to po wojnie jako pamiątkę ocalenia kościoła z niespokojnych czasów.


    Co pewien czas natykałem się na lokalną ciekawostkę. Najpierw minąłem nieczynną linię Łapy - Ostrołęka. Nieużywane tory zawsze wyglądają pięknie, choć trochę smutno.  We wsi Wnory-Wypychy uwagę zwróciło spore grodzisko. Dziś na podgrodziu leniwie wylegują się krowy.


    Szczególnie zainteresował mnie krzyż polny. U podnóża była tabliczka poświęcona dwóm mężczyznom zabitym przez Niemców. Jednak na kamiennej podstawie widnieje data 1884, a wyryte symbole też mają starszy rodowód niż ostatnia wojna. Zagadka wyjaśniła się kawałek dalej, gdzie stał identyczny krzyż. Ten pierwszy został niejako powtórnie wykorzystany.


    Z daleka widziałem już wieże kościoła we wsi Kobylin-Borzymy. Znów neogotyk królujący nad okolicą. W środku na ołtarzu głównym stoi wielka figurą św. Stanisława, która od razu przyciąga wzrok po wejściu. Naprzeciw kościoła stoi opuszczona kamienica. Bez drzwi i okien wręcz zapraszała do odwiedzenia. Chodząc w środku dość szybko zorientowałem się że była tu szkoła. Niewiele śladów po niej zostało, ale można znaleźć parę perełek w prawie całkowicie wyszabrowanych pomieszczeniach. Klimatu dodawały też cały czas skrzypiące drzwi na parterze. Wolałbym nie usłyszeć ich w nocy


    W Kobylinie skręciłem w polną drogę, którą dojechałem do wojewódzkiej, a tą do Jeżewa Starego do węzła nad ekspresówką. Wzdłuż tej drogi aż do Białegostoku jest ścieżka rowerowa. Myślałem, że przez szum pędzących aut będzie strasznie głośno i nawet wziąłem ze sobą mp3 żeby tego nie słyszeć, ale okazało się że nie jest tak źle. Jakoś nigdy nie złożyło się przejechać całą ścieżką, więc mogłem poznać jej uroki. Czasem da się znaleźć ciekawy widok.


    I tak przed 18 byłem już w domu. Nawet specjalnie się nie zmęczyłem a przejechałem ponad 110km. Tego się nie spodziewałem, ale widocznie to był mój dzień.

środa, 13 maja 2015

Gdzie jest kesz?

    Długi majowy weekend nie dla każdego oznacza trzy dni laby. Trzeciego musiałem zameldować się w pracy, ale w ramach ogólnopolskiego zrywu, gdy każdy gdzieś wyjeżdża, postanowiłem wyskoczyć na jeden dzień do Puszczy Knyszyńskiej.
    Miałem ruszyć wcześnie rano, ale trochę poleniuchowałem i ostatecznie wyjechałem o 9:30. Pierwsze kilometry to świetnie znana droga rowerowa do Supraśla. Coraz bardziej się psuje przez korzenie drzew rosnące pod asfaltem. W Supraślu skręciłem na Krynki i tuż za miasteczkiem zrobiłem pierwszy krótki postój na batonik i energetyk. Jechałem wojewódzką 676, która poza krótkim odcinkiem jest w świetnym stanie. Wiatr wiał w plecy i myślałem czy nie zatrzymać się dopiero w Krynkach, ale myśl powrotu pod wiatr skutecznie mnie powstrzymała. Fajnie jedzie się drogą, gdy wokół rośnie las, ptaszki śpiewają. Można też zauważyć piękne drzewa, które zyskały status pomnika przyrody.

   
W końcu dotarłem do wsi Sokołda nad rzeką o tej samej nazwie. Woda leniwie płynie przez łąki i pola będące krótka przerwą od leśnych widoków.
     Zaraz za mostem, po lewej stronie jest arboretum. U jego stóp urządzono cmentarz dla żołnierzy powstania listopadowego. Wiele lat tutejsza mogiła uchodziła za miejsce spoczynku powstańców styczniowych. Dopiero niedawna badania lokalnych miłośników historii skorygowały ten błąd. Zbudowano wtedy istniejącą nekropolię, która malowniczo wygląda pod wiekowymi drzewami.


    Koło arboretum zauważyłem znajome auto. Jak się okazało kolega MiszkaWu wybrał się tu z rodziną. Przypadek, nie sądzę. Kesza  "ted12_arboretum" OP0347 znalazłem dość szybko, mimo że to zakopana kinder niespodzianka pod pieńkiem. Pojemnik podmieniłem na większy. Na terenie arboretum nie pokręciłem się zbyt długo. Raz, że już tu parę razy byłem, dwa, miejsce raczej dobre dla rodzin z dzieciakami, gdzie w jednym miejscu można poznać sporo gatunków roślin.
    Podjechałem kawałek do końcowej stacji kolejki leśnej. Na jednej z wiat rozłożyłem swoje skromne jedzenie i spałaszowałem ze smakiem. Cały czas zadziwia mnie nie wykorzystanie wąskotorówki do celów turystycznych. Co pewien czas słyszę zapewnienia, że już, za chwilę ktoś weźmie się za remont torowiska. Tymczasem powoli wszystko zarasta lasem. 


   Siedząc, jedząc i kontemplując przyrodę zaraz zjawił się Miszka i postanowiliśmy razem podjąć kesza "Krzyż Pamięci" OP82WL. Kumpel z dzieciakami kesza wydobył, jego żona w tym czasie przetłumaczyła cały napis pisany cyrylicą. Nie pozostało mi tam nic do roboty, takie keszowanie to ja lubię.


    Z tego miejsca każdy ruszył w swoją stronę. Postanowiłem leśną drogą dojechać do wsi Dworzysk. Tym duktem leśnym jeszcze nie jechałem. Początkowo źle to wyglądało. Strasznie sypki piasek i pod górkę rower wręcz wprowadzałem bo jazda była niemożnością. Na szczęście im głębiej w las tym pisaku mniej, a ubitej ziemi więcej i mknęło mi się bez problemu. No może poza kawałkiem tuż przed Dworzyskiem, gdzie robotnicy leśni zwalili drzewa na drogę i przejazd nawet rowerem był niemożliwy. Całe szczęście znalazłem niewielki objazd. Ogólnie jechało się przyjemnie, jak to w Puszczy Knyszyńskiej.


    Przede mną główne wyzwanie tej wycieczki czyli "Czar Moczar TOBOŁY" OP82WG. Jak się okazało kordy były przestrzelone o 1km. Jednak nie wiem jak ostatnio nie znalazłem tej skrzynki. Wiedziałem, że jest przy Szlaku Powstania Styczniowego i wystarczyło trzymać się oznakowań, a nie tak jak w marcu jeździć po okolicznych dróżkach leśnych, skutecznie omijając tą najważniejszą. Mimo to zadowolenie ze znalezienia takiego "pomylonego" kesza było ogromne. Tym bardziej, że miejsce jest naprawdę ładne. 
    Pozostał jeszcze powrót do domu. Cały czas lasem dotarłem do wsi Studzianki. krótki podjazd i krzyż na jego szczycie to znak, że już niedługo znów wrócę na asfalt. Jeszcze tylko z pół godziny jazdy i mogłem cieszyć się ze smacznego obiadu w Topolance.

piątek, 1 maja 2015

Kolejny raz w Twierdzy Modlin

    Twierdzy Modlin nigdy dość. Dla niej nawet pobudka o trzeciej rano to żaden problem. Wyjazd godzinę później, ale teraz to już nie taka ciemna noc, bo na wschodzie widać nadchodzący poranek. To kolejny wypad z kolegą MiszkaWu, miał jeszcze jechać inny keszer, ale praca mu wypadła.
    Zaczęliśmy od fortu w Goławicach. Są tam dwie skrzynki. Jedna prosta "Fort Goławice" OP00D6 to była formalność i tylko sarny wystraszyliśmy. Potem poszliśmy obejrzeć wnętrza. Po drodze natknęliśmy się na martwego dzika, który wpadł tu przez dziurę w dachu. Drugą skrzynkę obejrzeliśmy tylko z góry. Co prawda nawet lina była w bagażniku, ale znając nasze umiejętności wspinaczki zwykłe przywiązanie jej do paska mogło źle się skończyć. Jako bonus do skrzynek można uznać mały skład zabytkowych aut. Niestety są one w tragicznym stanie.


    Na chwilę zatrzymaliśmy się przy keszu "Cmentarz rosyjski" OP0185. Jeszcze zieleń się nie rozbuchała, więc dojście było proste. Szkoda tylko, że nikt tego cmentarza nie odkrzaczy, bo naprawdę ciężko coś tam dojrzeć.
    Kolejny fort i skrzynka "Snuffer- "Twierdza Modlin - Fort XIII Błogosławie" OP00CB to pierwsze wyzwanie tego dnia. Nie fizyczne, ale opis dojścia jest ciekawy. W lewo, w prawo, w drugie lewo dołem, korytarz w prawo, ale w lewo. Oczywiście nie tak to wszystko opisane, ale jakoś tak to odbierałem. Dojście łatwiejsze niż wskazówki. Żeby nie powtarzać drogi wyszliśmy z innej strony. 


    Przy skrzynce "Snuffer- "Twierdza Modlin - Fort XII Janowo" OP00E4 poczuliśmy w końcu porządnie słońce. Do tej pory pięknie świeciło, ale jeszcze trzymał chłód poranka, a tutaj zrobiło się naprawdę ciepło. Do tego zapach wiosny, gdy wszystko budzi  się do życia.
    Kesz "Fort Strubiny - XIb" OP2BE1 utwierdził mnie w przekonaniu, że to będzie dobre keszowanie. Miejsc do przeszukania sporo, a my natychmiast trafiamy na to właściwe. Zostaje dużo czasu na normalne oglądanie miejsca, a jest co, bo niby forty to tony betonu, ale każdy ma swój niepowtarzalny klimat.


    Trochę się bałem czy będzie dojście do kesza "Fort Strubiny - XIa" OP2BE2 bo położony jest na działkach, ale bramka była otwarta. Będąc już w forcie i idąc korytarzem pada pomysł, a może skręcimy sobie w ten korytarzyk. I znów wychodzimy wprost na kesza. Tylko trochę gorzej z wyciągnięciem. Niby niewysoko, niby nawet jest gdzie stopą się podeprzeć, ale skrzynka tak usytuowana, że bez drugiej osoby trzeba by było nieźle się nagimnastykować.
    Po drodze zatrzymaliśmy się przy keszu  "Nieśmiertelni #25 - Zakroczym" OP7C1D. Fajna jest idea geościeżek, a że lubię historię te o takiej tematyce wydają mi się idealne. Tylko z Białegostoku wszędzie daleko. Koszty, ach te koszty.
    Podjechaliśmy pod kesza "Fort 1" OP0246. Najpierw chwilę podziwialiśmy samolot startujący z lotniska w Modlinie, wyłaniający się znad lasu. Wcale nie było tak głośno jak się spodziewałem. Potem oczywiście podjęcie kesza. Nocą, czy gdy jest ślisko może to być niebezpiecznie. Strasznie wysoki ten fort.


    Zostawiliśmy auto koło kesza "Twierdza Modlin" OP0459, który poddał się natychmiastowo i poszliśmy po kilka okolicznych skrzynek. Najpierw zobaczyliśmy jak wygląda sprawa z keszem "Kanał Burzowy" OP2BFC. Piękna studnia, ale dla nas nie do zdobycia. Jednak autor pisze o wejściu awaryjnym. Dobrze kombinowaliśmy gdzie może być, tylko początkowo zeszliśmy zbyt nisko. Znaleźliśmy je dopiero w drodze powrotnej. Widok studni od dołu jest niesamowity.


    Przy przykrych zapachach znaleźliśmy skrzynkę  "Nadzorcówka" OP3186. Jak się okazało najbliżej do niej jest od góry, ale najwygodniej od dołu. I tylko hasła potrzebnego do zalogowania nie spisaliśmy i mam nadzieję, że autor się zlituje i podeśle na maila.
    Długo szukaliśmy wejścia po skrzynkę  "Oczyszczalnia" OP44F9. Kordy wskazują na szczyt nasypu. Podejrzewam, że skrzynka jest dokładnie pod nimi. Znaleźliśmy wejście do tunelu, ale nie zgadzało się ze zdjęciem. Łaziliśmy szukając innego, staliśmy nad nim deliberując czy opłaca się włazić. W końcu decyzja włazimy, zawsze to tunel do zwiedzenia. I jak się okazało to ten, tylko wejścia są dwa, a zdjęcie jest tego dalszego od kordów. W środku zadziwiające są zwały beczek. Kto je tam zaciągnął i po co to kolejna tajemnica Twierdzy.
    Znając już trochę Twierdzę wiedziałem, że kawałek dalej jest normalne przejście w murze po kesza  "Snuffer- "Twierdza Modlin - punkt widokowy" OP090A. Wspaniały stąd widok na Wisłę i most drogowy. Gorzej jest z zejściem, ale w rogu wału nachylenie stoku jest trochę mniejsze. Ale i tak czekał nas mały zjazd po piasku.


    Odwiedziliśmy jedną z bram gdzie schowany jest kesz "Brama Saperska" OP87JL. Fajny długi korytarz, tylko znalezienie popsuło trochę otoczenie kesza. Może ktoś będzie jeść czytając te słowa, więc nie napiszę co zastaliśmy. 
    Nie chciało nam się wracać ta samą drogą, więc skorzystaliśmy z wyrwy w murze i przez teren oczyszczalni wróciliśmy do drogi wzdłuż Wisły. Podjechaliśmy kawałek i znów krótki spacer po skrzynki. Na pierwszy ogień poszła skrzynka "Ogród zawany "EDEN" OP2FDE. Z zewnątrz ruiny schronu płk. Piętki są malownicze choć niewielkie. Przygoda zaczyna się wewnątrz. Długie korytarze, którymi trzeba iść pochylonym zakończone sporymi komnatami. Gdyby zrobić plan tych korytarzy nie wydały by się skomplikowane. Jednak przez długość i ciemność wydaje się, że wkroczyło się w starożytny labirynt. To jedne z ciekawszych korytarzy Twierdzy Modlin. I nie zmieni mego stosunku do nich potężny dzwon jaki zaliczyłem tuż przy wyjściu, za szybko podnosząc głowę pod niskim sufitem.


    Zaraz obok jest kolejny korytarz z keszem  "Tunel Łącznikowy" OP2BD9. Krótki i w końcu taki do którego można normalnie wejść. 
     I znów krótkie przemieszczenie się autem  i po zaparkowaniu trochę dłuższy spacer po kilka keszy. Nie znaleźliśmy skrzynki "Fire Box", a to dlatego, że nie doczytaliśmy opisu, że kordy to początek, a dalej trzeba iść po zdjęciach.  Za to sprawnie poszło z keszem "Studnia pod dachem" OP27EF. Ciekawa była konstrukcja nakrywająca szyb. Podejrzewam, że nie był to zwykły mechanizm do spuszczania wiadra, a jakiś otwór transportowy.
    Znów zaczęły się tunele. Dobrze, że do dwóch kezy jest jedno wejście. "APA YANG TERJODI DI TEROWONGAN" OP28ED to można powiedzieć modliński klasyk. Najpierw trzeba się czołgać, by potem iść w miarę normalnie i dojść do dużej sali z skrzynką. Warto tam zwrócić uwagę na sufit. Cegły ułożone są w sposób tworzący ciekawy wzór. Trochę trudniej było z keszem "What's going on in the tunnel?" OP28FF. By się do niego dostać trzeba przejść pod zawałem. Nie powiem, miałem trochę stracha czy to się w końcu nie urwie, ale wyglądało to w miarę stabilnie. Jedyny minus to smrodek w tunelu, bardziej intensywny niż gdzie indziej. Podejrzewam, że to przez spore nagromadzenie lisich nor.
     Kolejna skrzynka na powierzchni "Snuffer- "Twierdza Modlin - Korona Utracka" OP0C31to niezły punkt widokowy na wymienioną w tytule. Jeszcze na drzewach nie było liści, więc smacznego widoku nic nie zasłaniało. Oprócz Korony ciekawe jest ukrycie kesza. Obsunięta ziemia odsłoniła jakąś konstrukcje ceglaną. Czy to jego wzmocnienie, czy ukrywa się tam korytarz, ciężko mi jako laikowi stwierdzić.
    Przed nami chyba najtrudniejszy tunel tej wyprawy. Aby dostać się do kesza  "Kanał opływowy Reduty Napoleona" OP803B tak jak i wszędzie trzeba się wczołgać przez wąski otwór. Gorzej jest w środku. Tutaj nie da się wyprostować i trzeba wymyślić technikę która męczy najmniej. Po paru próbach uznałem, że najwydajniej jest użyć czterech kończyn i niczym jakaś małpa po skrzynkę popędzić. 
    Skrzynka  "Korona Utracka" OP05BF była dla nas przewodnikiem w którym miejscu da się przejść przez mur. Z keszem nie było problemu, więc był czas na poznanie tej budowli. Wewnątrz nie wydaje się tak wielka jak z zewnątrz, ale to pewnie przez masy cegieł. Zastanawiałem się skąd tam tyle piasku na podłodze? Czyżby tak było oryginalnie, a może był tu jakiś bruk?


    Skrzynka  "Reduta Napoleona" OP045E należała do łatwych, miłych i przyjemnych, dzięki czemu mogliśmy skupić się na zwiedzaniu. Patrząc na mapę skrzynek zarchiwizowanych, ta na szczycie była ciekawym wyzwaniem. Z ciekawości znaleźliśmy jako takie wejście, ale z braku skrzynki daliśmy spokój z podjęciem ryzyka. 


    Krótki postój przy lokalnej ciekawostce "ELEKTRO" OP6E15 i można ruszać dalej. Tajemniczy znak i przy nim kesz "551" OP2608. Mojej uwadze umknął podtytuł i dopiero w domu doczytałem, że to oznaczenie kilometra Wisły, choć trzeba przyznać że będąc na miejscu nawet dobrze kombinowaliśmy z jego przeznaczeniem. Przy okazji trochę wybiegnę do przodu. Tutaj łączy się Narew i Wisła i jak każdy wie ta pierwsza jest dopływem. Jednak będąc na samym końcu tego cypla na którym stoi spichlerz w Kazuniu ma się wrażenie, że jest wręcz odwrotnie. Wody Wisły z wysokości około 2cm. wpadają w miejscu połączenia z Narwią i stąd powstaje to wrażenie. A może to nie wrażenie i dokonaliśmy wiekopomnego odkrycia i to Narew ma ujście w Bałtyku?
    Przedostaliśmy się w wewnętrzną strefę murów. Idziemy, gdzie nas GPS prowadzi i docieramy do kesza "Pralnia" OP45F8. Powstaje jednak problem bo okazuje się, że jest on jednak z drugiej strony. Znów iść naokoło nam się nie chciało, więc Miszka korzystając z okolicznych drzew wspiął się na mur, a potem zszedł na drugą stronę. Ja wyczynu nie powtórzyłem. 
    Łatwiejszym zadaniem okazała się skrzynka "Na Czarną Godzinę Wyhodujem ŚWINIE" OP4CC8. Mimo, że to kesz nietypowy z etapami, korzystając z wcześniejszych logów od razu szukaliśmy finału. Okazało się to dość łatwe. Smaczkiem są podpisy wykonawców świniarni, zresztą potrzebne do hasła, więc każdy będzie je miał okazję znaleźć.
    Do kesza "Zakład Krawiecki" OP4158 podchodziliśmy dwa razy. Za pierwszym razem młodzież spożywająca procenty nam to uniemożliwiła. Ze znalezieniem poszło szybko, gdyby była w miejscu pierwotnym to patrząc na dawne miejsce wejścia, byłaby chyba poza zasięgiem.
    Do kesza "Brama Ostrołęcka" OP821Aw przeciwieństwie do sporej ilości modlińskich skrzynek idzie się górą. I wcale nie jest to łatwiejsze wyzwanie. Dla osób z lękiem przestrzeni może to być problemem. I ja, choć wychowany w wieżowcu, gdzie najlepsze zabawy były na jego dachu nie czułem się tu zbyt pewnie. Szczególnie w miejscach gdzie spora część muru się obsypała i przejście trochę się zwęża.


    Szybko poszło z keszem "msnr03 MODLIN TWIERDZA BRAMA OSTROŁĘCKA" OP2BBA, którego głównym plusem jest pokazanie dobrego punktu startowego do zwiedzania Twierdzy Modlin. Obok jest wejście, które prowadzi korytarzem do kesza "Bojler" OP84J0. Jednej połówki drzwi już brak i nie ma co za sobą zamknąć jak prosi właściciel kesza. Potem jasny korytarz i przeczołganie się pod zamurowanym przejściem. Za nim prawdziwe skarby. Rury o sporej średnicy, od wodociągów, albo kanalizacji. Rozrzucone byle jak tworzą dość absurdalny widok w tym miejscu. Na koniec skrzynka pod tytułowym bojlerem. Ładny kawał żelastwa i dość niespotykany.
    Chcąc zdążyć przed zmrokiem, a nie wiedzą jeszcze ile czasu zabierze nam dojście do kesza "Spichlerz w Kazuniu" OP00E3 ruszyliśmy w jego kierunku. Postanowiliśmy dostać się do niego brzegiem Wisły. Początkowo idzie się dobrze wydeptaną ścieżką. Z czasem zaczęła się zwężać, aż doszliśmy do miejsca gdzie przy wysokiej wodzie nie ma raczej przejścia. Całe szczęście dawno nie padało i dało się się znaleźć w miarę normalne przejście uważając tylko by nie wejść w błoto. I w końcu zza krzaków zaczął wyłaniać się spichlerz. Z drugiej strony brzegu widać jego ogrom, ale tego się nie spodziewałem. Budowla naprawdę jest potężna, ale co ciekawe wcale nie przytłacza swoją wielkością. Może to przez to, że przez liczne dziury widać niebo? Ciekawe są rzygacze. Wygląda na to, że każdy jest inny. Płaskorzeźby nad głównym wejściem to też ciekawy przykład jak dawniej budowano. Niby budynek wysoce użytkowy, ale dbano też by był ładny. Trzeba przyznać, że stan jest naprawdę zły. Ciężko sobie wyobrazić by dało się to jeszcze wyremontować. Na razie część murów spinają potężne klamry. Chwilę posiedzieliśmy nad wodą mając po prawej Narew po lewej Wisłę i czas było się zbierać. Tym razem wybraliśmy brzeg Narwi. Tutaj droga jest trochę cięższa przez spore kamienie i liczne złamane konary. ale równie ciekawa. 


    Do zmroku pozostało jeszcze trochę czasu, wiec wróciliśmy na teren Twierdzy, ale już tylko do kilku łatwych skrzynek. Na pierwszy ogień poszła "Dom Ogrodnika" OP87J1. Okazuje się, że nawet tak niepozorne miejsca na terenie Twierdzy mają swoją historię. Kawałek dalej podjęliśmy kesza "Obrońcom Modlina" OP87JD. Choć pomnik ma już swoje lata to wciąż ładnie się prezentuje. I wcale nie jest zapomniany na jaki wygląda. Wciąż ktoś zapala tam znicze dla poległych żołnierzy. 
    Czas na ostatni kesz na terenie Twierdzy. Był nim "Filary mostu z 1837 roku" OP2412. Miejsce przeszło gruntowną zmianę. Wykarczowano krzaczory w fosie przez co ruiny mostu odzyskały swój blask.


    Zaczynało już zmierzchać, więc pora zbierać się do domu. Jeszcze na chwilę zatrzymaliśmy się przy keszu "Koszary przy Działobitni św. Michała vol.2" OP832B. Sam obiekt jest zamknięty, ale utrzymywany w dobrym stanie i w powoli zapadających ciemnościach ciekawie się prezentował. 
    Można było jeszcze trochę pokeszować, bo okoliczne skrzynki pozwalają nie czuć zmęczenia. Jednak średnio lubię szukanie skrzynek po ciemku, bo nie widać tego co opisują. Do Twierdzy z pewnością znów zawitam ( który to już raz?). Zostało jeszcze parę skrzynek w jej najbliższym otoczeniu, a i pierścień fortów od południa i wschodu czeka na odwiedziny.