czwartek, 29 października 2015

Kolorowa Suwalszczyzna

    Ten październikowy wyjazd chciałem koniecznie zaliczyć. Odwiedziłem już kiedyś Suwalszczyznę jesienią i chciałem tam wrócić jeszcze raz. Natura kolorując drzewa stworzyła wspaniały spektakl którego żal mi było przegapić.Tak się zdarzyło, że jeździłem w tamtą stronę dwa razy, ale wyszło to na plus, bo w czasie drugiego wyjazdu ładnie przyświecało słońce.
    Za pierwszym razem keszowanie zacząłem od skrzynki przy której byłem już dwa razy. Mowa o "Folwark Netta" OP4107. W 2011r. szukanie po nocy i we mgle zakończyło się przegonieniem przez gospodarzy, w 2013r. też nie było lepiej, chociaż przynajmniej obeszło się bez kontaktu z właścicielami. Jak to mówią do trzech razy sztuka i postanowiłem znów zajrzeć w to miejsce. Opłaciło się, bo w końcu keszyna wpadła w ręce. A miejsce jest dość ciekawe. Chyba dalej na terenie prywatnym, ale nikomu nie wchodzimy w paradę. Zastanawia natomiast krótka aleja w której ukryta jest paczka. Urywa się nagle tak jak się zaczyna. Może to pozostałość po starej drodze?
    Do Augustowa dotarłem w czasie gdy miasto zaczynało budzić się do życia. A w zasadzie w czasie gdy uczniowie sunęli na ósmą do szkoły. Zacząłem od kesza "Amfiteatr Muszla" OP899W. Nie było tu nikogo więc z podjęciem nie było problemów. A że amfiteatr jest prawie nad samym jeziorem, żal było nie podejść na jego brzeg. Niestety wejście na pomosty było zamknięte, a i jezioro lekko osnute przez mgłę robiło jakieś smutne wrażenie.
    Potem przyszła kolej na kesza  "SGO Narew" OP4CB4. Przez długi czas był niedostępny, więc musiałem skorzystać z okazji i podjąć skrzynkę przy polskim bunkrze. Schron należał do systemu wspierającego SGO Narew miedzy Ostrołęka a Augustowem, a że niewiele ich powstało, a jeszcze mniej przetrwało, ten to prawdziwy unikat. 
    Kolejny kez "gazebo - "Pomnik Żołnierzy Wyklętych" OP89K8 uważałem za punkt do statystyk. Pomnik już kiedyś odwiedziłem, więc chciałem tylko się wpisać i uciekać. Tymczasem po drugiej stronie kanału rozpoczęło się akurat wyciąganie statku wycieczkowego. Niesamowity widok gdy spora łódź podwieszona na linach wyłania się z wody. Przy okazji w międzyczasie przepłynęła jakaś barka, zdecydowanie nie turystyczna. 


   Kesz "gazebo - "Geometryczny środek m. Augustów" OP89M3 to byłaby zwykła skrzynka bez historii, zagrzebana pod pieńkiem w lesie. Ale wyznaczenie geometrycznego środka dość osobliwe. Keszerzy co i raz zaskakują mnie swoimi pomysłami.
    Poranek i jesień pozwoliła mi wpisać się do skrzynki "Tron papieski" OP4C1A. Kiedyś byłem tu w środku lata i nie było szans na podjęcie. Tym razem pustki i trochę melancholijny nastrój. Zamglone jezioro, a w niewielkiej marinie już tylko kilka łodzi. Całości dopełnia opustoszały po sezonie ośrodek wypoczynkowy, choć trzeba przyznać, że ładny. Jeszcze przedwojenny w stylu modernistycznym.
    Opuściłem Augustów i pojechałem w stronę Raczek. W tej niewielkiej mieścinie  niezmiennie zachwyca mnie tamtejszy rynek. Niewielki i nierówno brukowany kocimi łbami. Stoją przy niej lekko zaniedbane kamieniczki. Prawie bez scenografii mógłby grać w filmie jako przedwojenne miasteczko gdzieś na kresach. 


    Kawałek dalej jest ciekawy kościół pw. Trójcy Przenajświętszej. Ładna, prosta bryła i ciekawe wnętrze bez zbytniego nagromadzenia zdobień. Przy rynku jak i przy kościele są kesze "Raczki - ratusz i brukowany rynek" OP83WA i "Raczki - kaplica" OP83W9.
    Niestety musiałem skończyć tu wycieczkę bo od rana źle się czułem i już w Raczkach ledwo żyłem. Nie było sensu się męczyć i resztę wyjazdu postanowiłem przenieść na inny dzień. Okazja nadarzyła się już tydzień później. Znów zahaczyłem o Augustów, tym razem by odnaleźć miejsca do kesza "Back to the FUTURE" OP89A1, czyli znanej zabawy w porównywanie miejsc na starych fotografiach z dniem dzisiejszym.
    Z Augustowa prosto do Suwałk i tu podobna zabawa jak w Augustowie, tylko tym razem skrzynka zwie się inaczej bo "Dawno temu na dzikim wschodzie - Suwałki - OT07" OP4DE8. A pomiędzy pykaniem fotek wpadły dwa tradycyjne kesze. Jeden przy ratuszu, który na ratusz prawie nie wygląda. Prawie, bo jedna z kamienic ma odpowiednią wieżę, ale ratusz kojarzy mi się raczej z budynkiem wolnostojącym, a nie jednym z szeregu. Sam kesz "Ratusz miejski" OP8AXS rewelacja i choć patent znany, to cieszy że ktoś w centrum miasta umieszcza coś więcej niż mikrus pod parapetem. Drugi z kolei przy kolei. Mówiąc ściślej przed dworcem PKP. Jajko niespodzianka zagrzebana w ziemi i oto jest "Dworzec kolejowy" OP3F63. Ja tam nie narzekam, bo naprawdę potrzeba wiele bym skrzynkę źle wspominał. A tak znów była okazja pojawić się na suwalskim dworcu.  Niestety jest zamknięty na głucho, a w oknie przyklejona jest smutna kartka o możliwości wynajęcia czy kupna. Kiedyś można było stąd dostać się na Litwę, dziś pozostaje jedynie połączenie w kierunku Białegostoku. Dobrze, że na stacji stało chociaż trochę wagonów towarowych, przez co ta nie wygląda na całkowicie umarłą. 
    Zaraz po opuszczeniu Suwałk zaczęły się piękne krajobrazy. Droga to wznosiła się, to opadała, wijąc się zakrętami. W ten sposób dojechałem do Nowej Wsi gdzie jest kesz "Największy termometr kapilarny" OP6E49. Niby wejście płatne, ale w jesienny, poniedziałkowy poranek chyba nie spodziewali się turystów, więc wszedłem przez otwartą bramę i nie spotykając żywej duszy podjąłem skrzynkę. Termometr widziałem kiedyś w TV i wydawał się większy, ale i tak zrobił wrażenie. Tuz obok jest wieża widokowa na którą nie omieszkałem wejść. Mamy z niej szeroki widok, ale to jeszcze nie to co może zaoferować Suwalszczyzna.


    Może więc kolejny punkt widokowy z keszem "NIEZAPOMNIANY WIDOK" OP4CE9? Niestety też nie obejrzymy tu rozległej panoramy, a to z braku wieży. Zostały po niej jedynie fundamenty. Ale i tak miejsce jest przecudne. Na samym skraju dość stromej skarpy, a żeby do niego dojść trzeba przejść się kilka minut lasem. 
    Jako, że człek nie samymi keszami żyje, czas było na drugie śniadanie. Trzeba tylko poszukać wiaty. Okazja nadarzyła się w Kaletniku. Słońce ładnie przygrzewało, w dole miałem jezioro, a tylko trochę się odwracając fajny widok na wioskę z wyróżniającymi się wieżami kościoła. 


    Kolejny kesz był z serii: keszer pokarze ci miejsce o którym nie znajdziesz słowa w przewodniku. Tym razem było to zaproszenie do obejrzenia cudownego źródełka i przy okazji znalezienia skrzynki "Uzdrawiające źródełko w Becejłach" OP83RE. Ciekawe miejsce, bo by dostać się na miejsce trzeba iść niezbyt wielkim jarem, tonącym pod grubą pierzyną złotych liści. Niestety samo źródełko wyschło, więc nie było okazji spróbować wody. Z keszem też szło opornie. Opis dość precyzyjny, a mi pomyliły się strony i spędziłem tu kilka dobrych minut.
    W końcu dotarłem do porządnego punktu widokowego skąd miałem widok na parę kilometrów wokoło. Mowa o wieży widokowej w Baranowie. Samo wzniesienie góruje nad okolicą a i wieża na jego szczycie jest z tych większych. Ochoczo wlazłem na górę i nie wiedziałem w którą stronę patrzeć. Gdzie nie spojrzeć tam piękniej. Kolorowe drzewa współgrające ze słońcem które to chowało się, to wychodziło zza chmur stworzyły wspaniały spektakl.  Byłem tak zachwycony, że nawet silny wiatr niespecjalnie mi przeszkadzał. Warto było tu zajrzeć,a na dokładkę jest jeszcze kesz "Widok z Baranowa" OP830B.


    Kolejny postój również wypadł w wspaniałym miejscu. Na obrzeżach wsi Smolniki, gdzie Wajda kręcił sceny przemarszu wojsk napoleońskich w "Panu Tadeuszu". Część tutejszych keszy jest już na mym koncie, ale pojawiły się nowe. Pierwszy z nich "Czop po odwiercie nad Jacznem" OP83TM wydawał i się łatwizną. Ot, przejść się kawałek lasem. O ja naiwny. Po zejściu ze skarpy wszedłem na mocno podmokłe tereny. Musiałem szukać drogi między niewielkimi rozlewiskami i strumykami. Na szczęście te ostatnie były na tyle niewielkie, że dało się je przeskoczyć. Sam czop zaskoczył mnie, bo spodziewałem się czegoś jak studzienki rewizyjnej różnorakich sieci, a tymczasem to spory metalowy grzybek. Ale największym zdziwieniem okazał się sznurek tuż obok. Ktoś twardo ogrodził swoją działkę, mimo że te tereny to tylko podmokły las. W ogóle na Suwalszczyźnie zauważyłem ogromną miłość do grodzenia. Rozumiem pole pastuchem by krowy się nie rozłaziły, rozumiem obejście by kury nie wyłaziły na drogę, ale zabagniony las? Co karaj to obyczaj.


    Nie chcąc wchodzić gospodarzowi w oczy drogę do kesza "Najpiękniejszy widok na Suwalszczyźnie" OP8B4T wybrałem przez las. Tylko kawałek wypadł przez łąkę, ale tu byłem osłonięty przez pagórek. Tak jak mówi tytuł widok tu naprawdę wspaniały. Ale czy najpiękniejszy? Moim zdaniem Suwalszczyzna ma kilka miejsc którym można przyznać równorzędną pierwszą nagrodę. Nie da się wybrać tego naj.
    Zapakowałem się w auto i dalej na podbój okolic. Zatrzymałem się przy keszu "Stary młyn w Udziejku" OP474A. Wysiadłem z auta, rozglądam się po okolicy, a tu nagle zza zakrętu wyłania się lokals. Wyraźnie podchmielony postanawia zawrzeć znajomość. Niestety z tych strasznie namolnych, próbuje mi przekazać miejscowe historie. Aż w końcu zaczepia o temat czy nie podrzuciłbym go dwa kilometry do domu, co też czynię. Przyznam, że nie zrobiłem tego z dobrego serca, ale nadarzyła się świetna okazja by w parę minut pozbyć się natręta i wrócić do szukania  skrzynki. Po udanej akcji przyszedł czas na obejrzenie młyna. Ładnie odnowiony, ale największą siłą jest jego malownicze położenie. Obok przebiega niewielka droga, rzeczka cichutko szumi, a na drugim brzegu niewielka ruina dawnego gospodarstwa. Niezwykle sielski obrazek.


    Tak się złożyło, że kolejny kesz też poświęcony był młynowi. Schowany od niego o jakieś 200m. ale w pięknym miejscu. Przy niewielkiej kapliczce, z dwóch stron był  widok na dwa niewielkie jeziora. Już sama droga do skrzynki pięknie się wije przy jednym z nich. Oczywiście poszedłem obejrzeć i sam młyn. Ten akurat jest trochę zaniedbany i do tego za płotem. Lekko koślawy wydał się idealnym miejsce mieszkania jakiejś czarownicy.  


    Chwila postoju przy keszu "Ewangelicki cmentarz w Łopuchowie" OP6E67. Tutejsze cmentarze ewangelickie są raczej zaniedbane. Mocno zarośnięte z resztkami muru wyznaczającymi ich granice. 
    Kolejny tego dnia czop po odwiercie ze skrzynką "Czop po odwiercie z lat 70. #1" OP6F04. Całe szczęście, że już zboże dawno zebrane. Tutaj z kolei odwiert zabezpiecza coś jak studnia. Ot taka ciekawostka na krótką przerwę w podróży.
    Mniej szczęścia miałem przy  "Park linowy "Twierdza Jaćwingów" OP6E65. Na miejsce przemknąłem lasem i wylądowałem prawie pod samymi linami. Pokręciłem się kilka minut, bo kordy tu szalały i w tym czasie nadjechali pracownicy, którzy chyba zwijali interes. Nie chcąc tłumaczyć się co tu robię wolałem odpuścić szukanie.
    Zostało mi niewiele keszy, a pora była dość wczesna. Postanowiłem cofnąć się trochę po kesza "Zapomniane ruinki koło Cisówka" OP83SX. Miałem go w GPS, ale raczej nie nastawiałem się że znajdę czas by tam dotrzeć. Do tego opis zapowiadający przygodę, ale i możliwe trudności w przedzieraniu się przez suwalskie lasy. Szedłem więc przez ten las na azymut, modląc się by nie wyjść na jakieś bagienko. Ale wyszedłem na porządną drogę leśną. Mniej więcej w moim kierunku więc się jej trzymałem i pewnym momencie natknąłem się na jakąś starą, prawie zapomnianą, która też prowadziła w odpowiednią stronę. I tak wyszedłem na skrzynkę. Okazało się że to prawie spacer po parku. Dziś z gospodarstwa nie pozostało zbyt wiele. Kilka kamiennych fundamentów prawie nad brzegiem jeziora Hańcza. Pewnie ciężko było tu gospodarzyć, ale miejsce do mieszkania z pewnością przepiękne. Przed ruinami zdziwiła mnie piwniczka. Wstawione nowe drzwi, pomyślałem że to może siedziba bimbrownika. Zajrzałem do środka, ale było całkowicie pusto, ale i bardzo czysto. Ciekawe kto i po co ją użytkuje?


    Kolejny kesz  "Góra Zamkowa" OP4E5D i znów czekała mnie krótka wspinaczka. Całe szczęście, że tutejsze górki nie są straszliwie wysokie i można skrócić sobie drogę włażąc prosto po stoku. Tylko trzeba uważać na mokre kłody pod grubą warstwą liści. Śliskie jak lód i przez nie raz wylądowałem na ziemi. Na szczycie czekał na mnie punkt geodezyjny, skrzynka i jak to tutaj bywa, świetny widok. Wracając do auta chyba uratowałem życie zającowi. Gonił go pies, zając obiegł mnie łukiem, a pies trochę się zdziwił i nie mógł się zdecydować czy okrążyć mnie z lewej czy prawej. W końcu się zdecydował i pobiegł dalej, ale zając zyskał dzięki temu trochę na czasie.


    Przy kolejnym prawie zapomnianym cmentarzy poszło sprawnie ze skrzynką " Cmentarz ewangelicki w Sidorówce" OP86K1 i mogłem jechać do ostatniego czopu tego dnia z keszem "Czop po odwiercie z lat 70. #2 - odwiert Szurpiły" OP6F24. Myślałem że jest gdzieś obok, ale nie znalazłem. Ten czop ma formę studzienki przykrytej dwiema klapami. Z ciekawości sprawdziłem czy da się otworzyć i owszem. Nic specjalnie ciekawego. Na dnie z ziemi wystaje jakaś rura. Ale co to, czyżby między kamieniami wygląda jakieś plastikowe pudełko? Wygląda jak kesz więc chyżo do dziury i jak się okazało skrzynka wpadła w moje ręce. Potem przyszło otrzeźwienie, bo jak ja stąd wyjdę? Nie było gdzie nogi zaczepić i po paru próbach i lądowaniu z powrotem na dnie czas było zacząć kombinować. Z kilku kamieni utworzyłem sobie podest, znalazł się tam też jakiś stary przewód z którego zrobiłem pętelkę na nogę i dzięki tej improwizacji wyszedłem na powierzchnię. Trzeba przyznać że miałem więcej szczęścia niż rozumu. Ale jak to po takich akcjach bywa, zadowolenie było ogromne.
    Czekała mnie jeszcze jedna skrzynka "Starowierski cmentarz w Wodziłkach" OP8B38. Spodziewałem się szybkiej akcji, a tymczasem spędziłem tu sporo czasu, a to przez kordy które z racji miejsca trochę latały, no i spoilera też jakoś nie mogłem dopasować do okolicy. W końcu się udało i co cieszy najbardziej FTF wpadł. Była też okazja obejrzeć cmentarz. Groby opisane cyrylicą, a na niektórych zdjęcia zmarłych. Wszyscy mężczyźni   z porządnymi brodami i jak odniosłem wrażenie dość surowym obliczem. Co nie powinno dziwić, bo i życie starowierca jest surowe.


    Słońce chyliło se ku zachodowi, więc czas było wracać do domu. Szkodą, że już było po zmianie czasu i zmierzch zapadał tak szybko. Chciałoby się  pobyć tu jeszcze dłużej, ale cóż, nie na wszystko mamy wpływ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz