wtorek, 19 stycznia 2016

W stronę Trójmiasta

     Zima w pełni. W Białymstoku w końcu sypnęło trochę więcej śniegiem, ale gdzie te zimy ze śniegiem po kolana? Co nie zmienia faktu, że zima to zło i niech sobie idzie do morza, a człek żyje letnimi wspomnieniami i jak zbawienia wygląda wiosennego słońca. I oto kolejna garść wspomnień z urlopu 2015r. 
     Po zwiedzeniu Kanału Mazurskiego czas było jechać dalej na zachód. Początkowo wybrałem jakieś boczne drogi nad samą granicą z Rosją co było niezłym pomysłem, bo się w końcu zgubiłem.  Fajnie jest się zgubić, bo można dotrzeć w miejsca nieoczekiwane. I w ten sposób odwiedziłem kilka starych, pruskich majątków, po wojnie przemianowanych na PGR-y, a dziś wsie chylące się ku ziemi. A że polskie drogi to nie bezkresne pustkowia Kazachstanu, w końcu powróciłem na szlak. Ale, że wyjechałem dość późno czas było rozglądać się za noclegiem. Znalazłem leśną drogę, wjechałem kawałek w las i rozłożyłem się na noc.
    Pobudka o świcie, tak wcześnie, że w oddalonym o  kilka kilometrów Pieniężnie byłem kiedy ludzie zmierzali na mszę o szóstej. Obejrzałem późnośredniowieczny ratusz, który pewnie z powodu braku funduszy wciąż oczekuje na remont, neogotycki kościół górujący nad okolicą i przemknąłem przez mur po kesza "ZAMEK PIENIĘŻNO" OP2338. Schowany tak by postronne osoby raczej nas nie dostrzegły. Niestety zamek niszczeje. Ani to trwała ruina, ani nie wygląda by ktoś chciał mu przywrócić świetność. Jakoś tak jest też przytłoczony przez kościół po sąsiedzku. Ogólnie nie zrobił na mnie zbyt dużego wrażenia.


    Kolejny postój we Fromborku. Zatrzymałem się tu głównie by obejrzeć zespół katedralny. Miejsce które stało się świadkiem powstania dzieła "O obrotach sfer niebieskich" Kopernika. Udało mi się znaleźć tu trzy skrzynki, ale to nie one były najważniejsze. Sporo czasu spędziłem we wnętrzu bazyliki. Oczywiście bogato wyposażona, pełna śladów historii z grobem Kopernika na czele. Jest tu też klimat, tak charakterystyczny dla wielowiekowych kościołów. Przez takie miejsca nie da się przejść biegiem i pstryknąć parę fotek. Z zewnątrz zespół katedralny przypomina raczej zamek, co jednak nie powinno dziwić, bo oprócz funkcji kościelnych pełnił też obronne. Na zewnątrz murów warto obejrzeć też kilka budynków kanonii. Mają prostą bryłę, coś pomiędzy większym dworem, a mniejszą kamienicą, ciekawie prezentują się wśród zieleni otaczającej mury katedry.
    Będąc w Fromborku zajrzałem jeszcze do szpitala. Nie zachorowałem, ale nie mogłem sobie odpuścić okazji obejrzenia murów szpitala z XVw. Gdybym nie wiedział co tu było, z pewnością uznałbym, że to kolejny kościół. Z ciekawszych zabytków warto wspomnieć jeszcze o wieży ciśnień. Prostokątna bryła może nie jest szczególnie imponująca, ale jej wiek owszem. To pierwsza taka konstrukcja na terenie Polski. Wodę na Wzgórze Katedralne i do domów kanoników doprowadzano drewnianymi rurami. Długo nie służyła, bo tylko 60 lat, a to z braku konserwacji.


    Jeszcze na chwilę zajrzałem do tutejszego portu. Jak mogłem zorientować się po nazwach łodzi, sporo tu żeglarzy z Rosji. Patrząc na wielkość portu widać że Zalew Wiślany nie pełni jakiejś ważnej roli w polskiej żegludze. 
    Z Fromborka ruszyłem drogą 503 w stronę Elbląga. Nawet cieszyłem się, że jednak jadę autem bo podjazdy były tu strome i długie. W Kadymach podjąłem dwa kesze z których to virtual przypadł mi bardziej do gustu. Dąb opisany w keszu "Kadyny- najgrubszy dąb w Polsce" OP098D to jedna z ciekawostek przyrodniczych Polski. Przez prześciganie się kto jest bardziej naj w Polsce, ciężko dowiedzieć się czy jest najstarszy, czy po spaleniu dębu Napoleona jest najszerszy. Z pewnością nie jest najwyższy. Przypomina raczej starego, ale wciąż krzepkiego krasnoluda z twórczości Tolkiena.


     W Elblągu długo nie zabawiłem. Zajrzałem do zamku o którym wcześniej nie słyszałem. Nic dziwnego skoro niewiele z niego zostało. Jedynie budynek pełniący kiedyś funkcję słodowni. Nie mogłem odpuścić sobie przyjemności i po raz drugi nie odwiedzić Ścieżki Kościelnej. Lubię takie wąskie przesmyki, które spotyka się w miastach ze starówką z prawdziwego zdarzenia. Akurat te przejście uważam za najpiękniejsze spośród odwiedzonych.


    Przez Żuławy spokojnie asfaltami. Kiedyś rowerem skracałem sobie tu drogę i skończyło się to zalepieniem roweru w gliniastej ziemi i przymusem prowadzenia go. Warto zatrzymać się przy budowlach hydrotechnicznych. Ciekawa kumulacja jest w Rybinie. Można obejrzeć tu most zwodzony, sporą stację pomp, ale najciekawszy jest kolejowy most obrotowy. Szkoda, że nie mogłem zobaczyć jak niczym na karuzeli, kręci się na nim skład wąskotorówki. Za to pozostały kesze, które zawsze cieszą.


    Będąc w okolicy nie mogłem zajrzeć do Sztutowa i tamtejszego muzeum na terenie dawnego obozu koncentracyjnego. Najpierw skrzynka "Sztutowo" OP22D0, ale tak schowana, że nie narusza powagi miejsca. Co napisać o obozie? Z pewnością nie czuję się w takich miejscach najlepiej. Zwiedzając, czytając o mijanych punktach, mojej wyobraźni wymyka się ogarnięcie ogromu zbrodni.


    I znów w drodze, już czuć nadmorski klimat. Morza nie widać, ale liczba pensjonatów, hoteli i wolnych pokoi daje znać, że już blisko do letniej stolicy Polski. Jeszcze tylko promem przez Przekop Wisły. Tym razem miałem szczęście bo kilka lat temu z powodu wysokiej wody musiałem nadrobić wiele kilometrów, a najgorsze że rowerem wyjechałem na siódemkę, której starałem się unikać. No i mogłem wpisać się do tutejszego virtuala "Promem przez Wisłę w Mikoszewie. Hobbit" OP0B6B, bo choć nawet miałem fotkę z potrzebnymi danymi, to byłem tu przed czasami keszerskimi i moim zdaniem to się nie liczy.


    Na Wyspie Sobieszewskiej zaliczyłem kesza "Przy Wale" OP1AA1. To taki o którym długo się pamięta, czyli tak naprawdę w "nigdziu". Najlepszy jest jednak most łączący wyspę ze stałym lądem. Jak czytałem, po remoncie nie jest już zamykany w razie złej pogody. Mimo to z racji, że jest to konstrukcja pontonowa, czyli most pływający, sprawia wrażenie trochę niestabilnego.
    Jest już Gdańsk, witający mnie niesamowity widokiem petrochemii. Wybieram jeden z licznych kempingów i można poświęcić się zwiedzaniu Gdańska, nie zapominając oczywiście o skrzynkach.