wtorek, 23 lutego 2016

Pierwsze keszowanie 2016

    Poleniłem się w tym roku. Już druga połowa lutego, a ja dopiero teraz mam za sobą pierwsze kesze 2016r. Wybór padł na Warszawę, bo i dojazd tani i zagęszczenie keszy sprawia, że da się ogarnąć wycieczkę na piechotę. Tym razem w miejsca mniej oczywiste, a z pewnością żaden turysta tam nie zagląda.


    Zacząłem od kesza "rozcięty szlak" OP2CAF. I od razu porażka. W miejscu schowania wielka wycinka drzew, jakieś prace ziemne, czyli zero szans na szukanie. Może kesz jeszcze jest, ale po tych pracach słabo widzę żeby przetrwał. A że w kwestii kezy jestem trochę przesądny i wyznaję zasadę, jaka pierwsza skrzynka w danym dniu, taka i reszta, lekko się zmartwiłem. Trochę niepotrzebnie, bo dalej poszło nie najgorzej.
    Przy drugim keszu "Dwie mogiły w lesie Młocińskim" OP80RR będącym prostym multakiem, przy pierwszym etapie poszło nadzwyczaj sprawnie (po prostu leżał sobie wygrzebany ze schowka). Potem krótki spacer przez las. Jakieś ptaszki ćwierkają, a i łanię udało się wypatrzyć. Mimo lutego w powietrzu czuć już wiosnę. Pewne problemy pojawiły się przy drugim etapie. Jakoś nie mogłem namierzyć pojemnika i dopiero trochę przez przypadek wygrzebałem skrzynkę. Swoją drogą jak wszystko szybko się zmienia. Kesz z 2014r. a mogiła żołnierza AK zupełnie inna. Co ciekawe poprzednie krzyże nie są zabrane tylko ustawione pod drzewami w najbliższej okolicy.


    Kolejne dwie skrzynki czyli: "Zanim wjedziesz do Warszawy" OP02BB i "Zanim wyjedziesz z Warszawy" OP013D to prawdziwa stara szkoła. Jedna zakopana pod charakterystycznym drzewem w lesie, druga w karpie. Bez silenia się na oryginalne maskowanie, w pierwszym przypadku nawet las wokół niespecjalnie ciekawy. Może trochę szkoda, że nie pokazują nic ciekawego, ani żadna historia za nimi nie stoi, ale taki prosty sposób ukrycia lubię najbardziej.
    Za to pobliski kesz "Cywilizacja w środku lasu" OP26AD oprócz wspomnianego, prostego ukrycia pokazuje małą ciekawostkę. Coś w rodzaju śluzy, ale z pewnością ze starym rodowodem. Raz że zbudowana z cegły, a po drugie murarze pokusili się na proste, geometryczne ozdoby. Komu by dziś w takiej niewielkiej budowie technicznej chciałoby się układać jakieś wzorki?


     Jeszcze trochę poszwendałem się po Lesie Młocińskim. Niestety miejscami mocno zaśmiecony. Chociaż w jednym miejscu czekała mnie mała niespodzianka w postaci ścieżki od domków do głównej drogi wysłanej dywanami. I tak wyszedłem na dzielnicę domków jednorodzinnych Dąbrowa (część Łomianek). Zgarnąłem trzy tutejsze kesze z serii "W kapciach po Dąbrowie". Początkowo specjalnie nie zwracałem uwagi na otoczenie. Ot, spokojna, senna dzielnica. Z czasem uwagę zaczęły przykuwać niektóre domy. Jak się okazuje jest coś pomiędzy gotowym wzorcem, a miniaturowym zameczkiem Gargamela.
    I znów las, ale tym razem wschodnie rubieże Kampinosu. Trochę się zawiodłem, bo w tym rejonie to raczej lasek podmiejski, a nie coś zasługującego na park narodowy. Udało się wyciągnąć kilka leśnych skrzynek. "Kapliczka przy drodze do Lasek" OP4037 tę zapamiętam na długo. Kapliczka widoczna już z daleka i zadbana. Kiedy przyjrzałem się bliżej, u stóp Matki Boskiej zobaczyłem małe figurki. Nigdy czegoś takiego nie widziałem, ale bardzo mi się to podobało.


    Już się ściemniło, a mi zostało jeszcze kilka keszy. W okolicach niezbyt ciekawych, gdzieś na pograniczach Wólki Węglowej i Radiowa. Błotniste uliczki, mniejsze i większe zakłady przemysłowe, a siąpiący deszcz wcale nie poprawiał widoków na okolice. Ale i tam znalazła się perełka w postaci kesza "Opuszczona nastawnia" OP0419. Co prawda nastawni nie ma, ale kolejowe klimaty wynagrodziły trud zdobycia kesza. A w szczególności ciekawy budynek pobliskiej stacji. Tylko trzeba było się trochę pogimnastykować, by nie utytłać się w glinie podejmując skrzynkę. 
    Jeszcze tylko prosty quiz i została ostatnia skrzynka tego dnia "Nieśmiertelni # 56 - Wawrzyszew" OP84SR. Jak zwykle przy tej serii ładnie dopracowana i z ciekawym opisem. Byłem 20min. przed zamknięciem cmentarza, na który trzeba było wejść po hasło, ale całe szczęście poszło szybko i mnie nie zamknęli. Gorzej było z keszem, bo podejmując go trochę wody naciekło mi za mankiet, co przyjemne nie było.
    To byłaby nawet całkiem udana wycieczka, gdyby nie deszcz który padał cały dzień. Kurtkę musiałem potem suszyć do południa następnego dnia. Cóż się jednak nie robi dla kilku plastikowych pojemników.