poniedziałek, 26 września 2016

Parę słów o okolicach Otwocka

    Okolice Otwocka, cóż ciekawego tam można zobaczyć? Pierwsze skojarzenie, podwarszawska miejscowość, typowa sypialnia i tylko hektary domków jednorodzinnych Ale jak się ma za przewodnika skrzynki z OC parę ciekawych miejsc można odwiedzić. Tym razem wyjazd w trochę większym gronie, bo zabrali się Phoebe., mieszko i MiszkaWu. Plon bardzo obfity bo aż około 40 keszy, ale to nic trudnego przy keszowaniu autem. Główny cel to ścieżka "Pałace i dwory okolic Otwocka" i to co po drodze. Parę z nich warte jest kilku słów.
    Pierwszy kesz "Zapasowe Stanowisko Ogniowe SAMów z Pustelnika" OP3438 i od razu fajna miejscówka. Można iść zapomnianą drogą, o ile pamiętam nawet betonowe płyty gdzieś tam spod piasku czasem wystają. Znacznie krócej na przełaj pod sam zamaskowany garaż. Na górze przysypany ziemią i rosną tam drzewka. Tych chyba oryginalnie nie było, bo na stare nie wyglądają. Pogrzebałem trochę w plecaku i tutaj pierwsze rozczarowanie, zapomniałem latarki. Nie dane mi było odwiedzić wnętrza.


    Trochę inne atrakcje zapewnił kesz "Ruiny Pałacu Łubieńskich" OP7622. Słowo "pałac" jest tu jak najbardziej na miejscu. Rozległe ruiny zapewniają trochę dobrej zabawy w czasie przeczesywania ruin. Tylko szkoda, że otoczenie trochę zaniedbane. Pałac raczej nie nadaje się do odbudowy, ale gdyby zabezpieczyć ruiny, wyciąć krzaki ze środka, byłaby to niewątpliwie perełka okolicy.


    Ciekawy dojazd jest do kesza "Dworek "Wyraj" w Zagórzu" OP8GF3. Najprostsza droga na mapie wiedzie przez ogrodzony teren. Z boku była jednak inna i szybka decyzja, że nią próbujemy. Na początku rondo wokół bloku szpitala dziecięcego, skręt w prawo to w lewo, między kolejnymi blokami, czy domami mieszkalnymi i wyszedł drive-in. Naprawdę to najdziwniejsza droga do kesza jaką jechałem. Przy podjęciu ktoś między drzewami zauważył "coś". Z daleka ciężko stwierdzić co to było. Mi się to w pierwszym odruchu z kaplicą skojarzyło. Tymczasem to własność szpitala, a kiedyś dom pracy prof. Kazimierza Dąbrowskiego, twórcy sanatorium dla dzieci znerwicowanych.
    Kesz "Nawiedzony dom w Emowie.." OP3AE2 nawet lekko utrzymany w klimacie ścieżki z dworkami w roli głównej. Jednak tym razem budynek nie historyczny, a całkiem współczesny. Ogromna, nieukończona willa w środku lasu. Według opisu budowana przez szemranego inwestora, który odstąpił od budowy gdy ktoś mu ogień podłożył. Górne piętra zupełnie nie wykończone i czasem wręcz brak podłogi. Za to piwnice dają odczuć z jakim rozmachem było to budowane. Ogromny kominek, wykładane kamieniem łazienki, otwory drzwiowe z półokrągłym szczytem. Patrząc na to wszystko, nie trzeba zbyt wiele wyobraźni by ta podpowiedziała do czego to miało służyć. Dom schadzek jak nic. No chyba, że to jest standardowa kompozycja naszych "gargamelów". Nie wiem, bo w żadnym w środku nie byłem. 


    Sympatyczna niespodzianka przy keszu "Instytut magnetyzmu ziemskiego" OP2635. Przejeżdżając obok zobaczyliśmy lekko w lesie dwie postaci i to chyba tam gdzie pokazują kordy. Keszerzy jak nic. Okazało się że to panowie kryjący sie pod nickami Fotoimpresje i lolek86. Takie przypadkowe spotkania zawsze są sympatyczne. W końcu spotyka się ludzi podobnie pozytywnie zakręconych. Oczywiście tradycyjna wymiana ownów, jakie kto miał. Czas pomyśleć nad swoim. 
    Dworek który zapamiętam na długo to ten z keszem "Opuszczony dworek "Bojarów" OP7375. Po wojnie mieściła się tu szkoła i w warsztacie wisi tu jeszcze kalendarz z 2010r. Czyżby jeszcze nie tak dawno tętniło tu życie? Wydaje się to wręcz nierealne patrząc na stan dewastacji. Samo wejście do dworku jest szczególne malownicze. Kilka schodków, kolumny z boków i duże drzwi, tak typowe dla siedzib ziemiańskich i niezmiennie piękne. Wewnątrz pierwsze co się rzuca w oczy to kominek. Zachowały się na nim niebieskie kafle, rzecz z zupełnie innego świata. W tych zdewastowanych wnętrzach wydają się wręcz nierealne.


    Trasę keszowania w 100% wymyśliłem ja. Jeżeli chodzi o zmiany to nie przepadam za nimi. Ale hasło Zofiówka i "legendarny urbex" sprawiło, że pomyślałem czemu nie?  I jak się okazuje dzięki temu, trochę przypadkowo, odwiedziłem najlepszy punkt w całej wycieczce. Pierwszy punkt to budynek z keszem "Zofiówka" OP2A55. Całkiem spory, ale służący chyba celom administracyjnym. Rozszabrowane wszystko co się da, ale stare mury wciąż trzymają się świetnie. Oczywiście kilka fotek i zostało wejście na strych po kesza. Ja z Miszką coś początkowo kombinowaliśmy lukiem w łazience, co by się dobrze nie skończyło. Tymczasem Phoebe. z mieszkiem dostali się od strony balkonu, co jest niezwykle proste. Prawie jak po drabinie. I w ten sposób budynek został zaliczony od parteru po dach.


    Przy kolejnym keszu "Zakład dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Żydów" OP58B7  nie mieliśmy tyle szczęścia. Sama droga bardzo ciekawa, bo szliśmy dachem i trzeba było skakać z murków, a jak wyżej to sposobem. Tylko nie mieliśmy zbyt wiele czasu bo budynek opanowali fani paintballu, albo airsoftu, nie wiem bo nie rozróżniam. Stąd niemożność zajrzenia w parę kątów. No i do tego skrzynka zginęła pod warstwą cegieł, bo schowek się zawalił. Kto wie, może tu wrócę bo miejsce jest tego warte. 
    Na mnie największe wrażenie wywarła opuszczona kaplica z keszem "Kaplica" OP2EDD. Wnętrze tonęło w półmroku , światło wpadało przez nieliczne otwory. W środku nie zostało żadne wyposażenie. Klimat zupełnie jak z satanistycznego horroru. Po skrzynkę trzeba wspiąć się na strych. Całe szczęście ktoś przytargał stare drzwi i po nich można jako tako wleźć. Na górze równie ciemno i tylko pojedyncze smugi światła pozwalają cokolwiek dostrzec. I tylko ten wszechobecny kurz wzbity trzema parami nóg.


    Jeden z nielicznych ocalałych obiektów na trasie to pałac Bielińskich w Otwocku Wielkim. To pałac z prawdziwego zdarzenia. Przez wiele lat był to obiekt zamknięty dla osób postronnych. Chyba dzięki temu na zewnętrznej fasadzie zachowały się wspaniałe płaskorzeźby. Oczywiście jest i rozległy park z obowiązkowym stawem i mostkiem prowadzącym do rezydencji. Jakoś tych wielkich pałaców i dworków nie zazdroszczę dawnej arystokracji. Ale jak widzę taki park to ukłucie zazdrości się pojawia. 


    I tak sobie jeździliśmy sobie od skrzynki do skrzynki. Dzielnie opłotkami minęliśmy słynne rondo w Kołbieli. Na końcu trochę zabrakło czasu i szczęścia. Po zmierzchu doszliśmy do wniosku że długi spacer lasem to nie jest najlepszy pomysł i odpuściliśmy jedną skrzynkę. Kolejna okazało się że zaginęła. Został finał, ale jak to czasem bywa nie spisałem wszystkich potrzebnych cyferek. W domu okazało się, że aż trzech. Może to jednak nie będzie nic straconego i drogą dedukcji wyznaczyłem możliwe kordy. Jak będę kiedyś przejeżdżał w okolicy to sprawdzę podejrzenia.

sobota, 17 września 2016

Duże koło dookoła Wigier

    Korzystając z okazji, że nie trzeba kopać dziury pod kręgi szamba, przesypywać żwir, zwalać starych dachówek i robić innych "fascynujących" prac, które dziwnym trafem wypadały zawsze w dobrą pogodę, a tej w tym roku niewiele, wyskoczyłem na jeden dzień na Suwalszczyznę. W drodze zatrzymałem się tylko na chwilę w Augustowie, gdzie czekał mnie kesz "Back to the FUTURE" OP89A1. Potrzebne zdjęcia zrobiłem jakoś na przełomie wiosny/lata, dostałem kordy, ale dopiero teraz nadarzyła się okazja sprawę doprowadzić do końca. 
    Samochód zostawiłem w Gibach, koło kościoła. Rzuciłem na niego okiem, ładny, drewniany. Postanowiłem obejrzeć go dokładniej jak tu wrócę, a to był błąd, ale o tym na końcu. Rowerem nie ujechałem daleko bo już w Gibach czekał kesz "ted151_zgineli_bo....." OP0DAB. Jest to pomnik pamięci, tym którzy walczyli o wolną Polskę. Skupia się głównie na ofiarach Obławy Augustowskiej.  Tuż po wojnie w lipcu 1945r. wojska NKWD, wspierane przez LWP i UB aresztowały mężczyzn zamieszkujących rejony Puszczy Augustowskiej, zaangażowanych w podziemie niepodległościowe, jak i podejrzewanych o to. Zatrzymani zostali wywiezieni w nieznanym kierunku i wszelki ślad po nich zaginął. Do dziś rodziny nie wiedzą gdzie zostali zamordowani i w jakim miejscu ich pochowano. Była to największa zbrodnia na Polakach po zakończeniu wojny.
    Giby leżą na zachodnim brzegu jeziora Pomorze, zaś ja musiałem jechać na jego północny brzeg po kesza "Śladami Pana Samochodzika i Templariuszy 4" OP843R. Po drodze przecina się urokliwą rzekę Marychę. Potem kawałek lasek i ląduje się pod ośrodkiem wypoczynkowym, który podejrzany zza płotu nie wyglądał na wielce zmieniony od czasów PRL. Skrzynka ma imponujące znalezienia, raz na rok, a mi się trafił TTF. Tak to jest jak kesz jest schowany z dala od popularnych szlaków. Za to takie znaleziska cieszą szczególnie.


    Trzeba było się przedostać na południowy brzeg jeziora Pomorze, a po wodzie jeszcze jeździć nie umiem, więc znów przejechałem przez Giby. Zaraz za nimi kesz "Giby Shield" OP4336. Szybki, rowerowy drive-in. Kolejny "Stary Dąb - tree trail I" OP3E07 ukryty w dębie, a że bardzo lubię te drzewa to mi się bardzo podobało. Niestety jak się mogłem przekonać drzewo próchnieje od środka, co nie wróży najlepiej na przyszłość. A jeszcze do tego macając po omacku w poszukiwaniu pojemnika, dotknąłem jakiegoś oślizłego grzyba, który nigdy nie zaznał światła. Od razu włożyłem rękawiczki.
    I kolejny rowerowy drive-in czyli "Pod dębem, bez brzóz..." OP433B. Tylko szkoda, że dąb taki mikry. Przy kolejnym keszu "Śladami Pana Samochodzika i Templariuszy 3" OP84CZ już nie poszło tak szybko. Pole biwakowe z wspaniałym widokiem na jezioro zachęcało by trochę tu posiedzieć. a i skrzynka szybko nie chciała się poddać, bo to nietypowa, a do spoilera od biedy pasowały dwa miejsca. W końcu pod bacznym okiem ogromnego pająka krzyżaka udało się znaleźć paczkę. 


    Przy keszach "Śladami Pana Samochodzika i Templariuszy 2" OP840B i "Rezerwat Tobolinka" OP3C21 nie spędziłem zbyt dużo czasu. Choć trochę żałuję, że nie chciało mi się przedzierać z rowerem w głąb rezerwatu Tobolinka by zobaczyć pływające wyspy.
    Przy keszu "Śladami Pana Samochodzika i Templariuszy 1" OP840A dobry uczynek, czyli reaktywacja na prośbę autorki. I tak rozstałem się z tą malutką serią. Co do pana Tomasza, czyli Pana Samochodzika, to mam wobec niego mieszane uczucia. Jako dzieciak uwielbiałem czytać jego przygody, aż w której części natknąłem się na informacje, że główny bohater był w ORMO. I dalej czytało się fajnie, ale z tyłu głowy pozostało, że nie jest to postać kryształowa. Jedno trzeba mu przyznać, zaciekawił mnie historią, którą uwielbiam do dzisiaj.
    W Berżnikach zatrzymałem się przy drewnianym kościele. Już tu kiedyś byłem, ale nie mogłem odpuścić okazji znów zajrzeć do środka, by obejrzeć żyrandole z poroży jelenia. A i barokowe wyposażenie w drewnianym wnętrzu ładnie się komponuje. A z miasteczka niedaleko już do kesza "ted156_zielona_granica" OP0F42. Od paru lat miejsce dostępne bez żadnego problemu i tylko słupki graniczne przypominają, że wjeżdżamy do innego państwa. Pewną ciekawostką może być jeszcze graniczna boja. Strasznie to duże i nie da się przegapić. A miejsce bardzo ładne, zresztą w czasie tego wyjazdu nie brakowało takich. Niewielka plaża i wąski fragment bez szuwarów gdzie bez problemu jest dostęp do jeziora. A woda w nim niezwykle czysta. Trochę tu nogi pomoczyłem, chyba ostatni raz w tym roku.


    Wracając przez Berżniki zainteresował mnie cmentarz, a konkretnie pomnik widoczny z drogi. Jeden obelisk poświęcony polskim żołnierzom, data 1920, więc wiadomo że chodzi o Bitwę nad Niemnem. Bitwa Warszawska odrzuciła bolszewików, ale wojna nie była jeszcze rozstrzygnięta. Ta operacja to był ostateczny cios wymierzony w Armię Czerwoną. Natomiast drugi pomnik przy kilku grobach żołnierskich świecił nowością i zresztą miał nowoczesną formę.  Okazało się że to upamiętnienie Litwinów. Korzystając z zawieruchy wojennej zajęli oni część Polski, a dodatkowo plany Polaków odnośnie Bitwy Niemeńskiej zakładały przekroczenie wcześniejszej granicy polsko - litewskiej. Żeby żołnierze nie pomyśleli sobie, że z wojny obronnej przechodzi się w najeźdźcę, jeden z dowódców płk Stefan Dąb Biernacki stwierdził "Żołnierze jeśli idziecie w pole przeciwko Litwinom, nie idziecie z nienawiścią, jak przeciwko wrogowi śmiertelnemu, lecz przeciw braciom zbłąkanym".


    Kolejny dłuższy postój w Sejnach. Oczywiście kesz "Sejny - Biblioteka - Jesziwa" OP3B2D, ale chyba nigdy nie pozbędę się stresu związanego z zagadaniem do obcej osoby w sprawie skrzynki. A tu trzeba jeszcze hasło wypowiedzieć. Całe szczęście pani bibliotekarka bardzo miła i tylko się uśmiechnęła zapraszając do szukania. Nie obyło się bez obejrzenia synagogi i jesziwy (szkoła żydowska). Z racji wojny nie zostało w Polsce tak wiele tego rodzaju budynków, więc odwiedziny każdego z nich bardzo sobie cenię. W Sejnach warto tez obejrzeć bazylikę, będącą częścią zespołu podominikańskiego. Jak na małe miasto kościół ten jest ogromny. Zbudowany w stylu baroku wileńskiego i obok świątyni w Różanymstoku jest jednym z dwóch przykładów tego stylu w Polsce. Co prawda w Białymstoku mamy nawiązanie do tego stylu w postaci kopii kościoła z Berezewcza na Białorusi, ale to budowla współczesna.


    W Krasnopolu kesz nad jeziorem "Skarb Krasnopola" OP6963. Miejsce z infrastrukturą turystyczną nad samym jeziorem. Niby nic, a naprawdę mi się tu podobało. Może to przez czas w jaki tu dotarłem. Słońce miło grzało, ale w powietrzu czuć już zbliżającą się jesień. Tafla jeziora gładka jak stół, w oddali zacumowana samotna żaglówka, jakoś melancholijnie się zrobiło.
    Nareszcie dotarłem do głównego celu podróży, czyli w okolice klasztoru w Wigrach. Najpierw odwiedziłem Czerwony Folwark, gdzie koło Muzeum Rybołówstwa stoi niewielki wrak. Smętnie wygląda statek wyciągnięty na ląd, który powoli zżera rdza. Wygląda na przeznaczony do połowów, ale pewności nie mam. Strasznie gryzą mnie takie zagadki, kto go użytkował, kiedy i w końcu jaki to typ i ile wyprodukowano podobnych?
    Przy samym klasztorze założyłem kesza, bo jakże to tak, takie miejsce bez skrzynki? Takie miejsca trzeba odwiedzać tuż po sezonie. Trochę turystów było, ale nie wielkie tłumy, jakie pamiętam z poprzedniego pobytu. O samym klasztorze nie ma co się rozpisywać, bo dość dobre opisy można znaleźć w internecie. Dodam,że naprawdę warto wejść na wieżę, bo widok z niej naprawdę wspaniały. Ciekawie tu musi być jesienią, kiedy liście się zezłocą.
    Jest tutaj szlak greenvelo, a co za tym idzie porządne wiaty, z której skorzystałem by zjeść obiad. Posilony wybrałem się po kesza "Cimochowizna" OP8HQ0 i wpadł mi tutaj dawno nie zdobyty FTF. Fajny stąd widok na klasztor. Co jednak najbardziej dziwi to przebieg szlaku. Zjeżdża się z kładki nad przesmykiem między jeziorami Wigry a Leszczewek i ląduje się na prywatnej posesji. Co prawda są kierunkowskazy szlaku, pewnie po granicy posesji, ale dziwne wrażenie zostaje. 


    Jak już byłem w okolicy to zajechałem do podsuwalskiej wsi Huta. Zachował się tu dwór z XIXw. a że pomyślałem sobie kiedyś, że może spróbuję okeszować wszystkie dworki województwa podlaskiego to skorzystałem z okazji. 
    Na południe od drogi 653, a na zachód od j. Wigry jest kilka leśnych keszy. Niestety nie wszystkie schowane w miejscach do których można legalnie dotrzeć. I te sobie odpuściłem. Zacząłem od skrzynki "Nad Czarną Hańczą" OP032D. Naprawdę piękna rzeka, którą kiedyś zdarzyło mi się spłynąć kajakiem. Natomiast kesz jest schowany w miejscu gdzie jest to niewielka rzeka i jeszcze niespławna. Uwielbiam takie kesze schowane w środku lasu i to jeszcze w ciekawym miejscu. Niezłą atrakcją była kładka którą trzeba było jechać po przekroczeniu rzeki. Ciągnie się spory odcinek, a miejscami jest dość wysoka. Charakterystyczny szum opon po frezowanych deskach, ostre i wąskie zakręty, prawie jak w wesołym miasteczku.
    Trzeba przyznać, że tutejsze drogi leśne są wspaniałe. Szutrowe, ale twarde i bez zbyt dużej ilości dziur. Po drodze spotkałem duże, krowie placki. Krów w środku lasu nie ma, ale czyżby w północne rejony Puszczy Augustowskiej dotarły żubry? Kto wie, ale z pewnością coś ciężkiego musiało rozdeptać kesza "filips61: Jezioro Długie" OP02B6. Miałem jeden zapasowy pojemnik, ale zdecydowanie za mały na wszystkie fanty i logbook. 
    Trochę przez leśne ostępy, trochę przez cywilizację w postaci wsi, i znów lasem dotarłem do kesza  "filips64: przecięcie 54/23" OP02B9. Proporczyk na patyku dumnie wskazuje to szczególne miejsce. To chyba mój pierwszy kesz związany z ciekawym zapisem współrzędnych, N54 i E23, a reszta to same zera. A jeszcze do tego zagrzebany przy pieńkach, które od 2007r. mocno zmieniły wygląd. Cudo. 


    Przy keszu zwróciłem uwagę, że słońce za chwilę zacznie się chować za horyzontem. W planach były jeszcze trzy kesze. Pomyślałem, że zdobędę choć jeden, ale zrobiłem coś, co mi się wcześniej nie zdarzało. Spojrzałem do GPS-a ile kilometrów zostało do mety. W linii prostej ponad 20, a drogami coś koło 30. Oczy zrobiły się jak pięć złotych, bo myślałem, że już prawie koniec. Kesze poszły na bok i długa do auta. A i tak nie udało się przed nocą. Całe szczęście rower mam wyposażony jak trzeba w światła. Nawet kierowcy z naprzeciwka widzieli białe światło i zmieniali długie światła na mijania. Jednak jazda krajówką po ciemku to nie była przyjemność. 
    Rower na dach i do Białegostoku. Zmęczenie jednak okrutne, bo zrobiłem prawie 140km. i spać się strasznie chciało. Całe szczęście Augustów nie tak daleko, a tam stacja paliw, gdzie oprócz paliwa wziąłem kawę 420ml. i dwa energetyki. Może niezdrowo, ale głowa przestała się kiwać no i w domu poszedłem spać gdzieś koło drugiej. Następnym razem planując trasę trzeba będzie sprawdzać ilość kilometrów.

niedziela, 11 września 2016

Pierwszy raz z "Nieśmiertelni 39"

    Tytuł trochę przekłamuje, bo ze skrzynkami z serii "Nieśmiertelni 39" zetknąłem się już wcześniej. Były to jednak pojedyncze sztuki, znajdowane przy okazji różnych wyjazdów. Narobiły mi takiego smaku na pozostałe kesze tej serii, że postanowiłem kiedyś zaliczyć geościeżkę. Teren na jakich są rozrzucone skrzynki jest dość rozległy, z Białegostoku daleko, więc nie obejdzie się bez kilku wyjazdów. Na pierwszy raz postanowiłem objechać wokół Puszczę Kampinoską. Oto kilka spostrzeżeń z tego ciekawego wyjazdu.
    Na początek zgarnąłem dwie, trzy skrzynki przy samej drodze. Pierwszą z serii Nieśmiertelnych była "Nieśmiertelni #24 - Leoncin" OP7C1C. Na cmentarz trafiłem w dobry czas. Słońce akurat wyłaniało się zza drzew i ładnie oświetliło pobliską neogotycką świątynię. Kwatera żołnierzy września może niezbyt duża, ale jak zwykle powoduje chwilę zadumy, szczególnie nad grobami oznaczonymi NN. Ale można zobaczyć i inne ciekawe groby, jak chociażby oficera z XIXw.


    Kolejny kesz Snuffer- "Śladów - na skraju Kampinosu" OP014F  ukryty w miejscu o którym raczej długo będę pamiętać. Na wale przeciwpowodziowym stoi spory pomnik poświęcony rozstrzelanym polskim jeńcom, oraz cywilom zamordowanym we wrześniu 1939r. Z jednej strony widok na mazowieckie równiny, z drugiej na odnogę Wisły. Tylko trochę szkoda, że w drugim przypadku widok był mocno zasłonięty przez drzewa.


     Miałem szczęście do fajnych miejscówek na początku bo i następna skrzynka "Nieśmiertelni #51 - Jak KU-30 przedzierał się do Modlina" OP83HS w ciekawych okolicznościach przyrody. Sama historia ścigacza jest intrygująca. To jeden z nowoczesnych projektów z okresu II RP, ale jak wiadomo z pieniędzmi było krucho. Zresztą wojsko nie zdążyło wypracować skutecznych założeń taktycznych dla nowoczesnego sprzętu. A wracając do okolic ukrycia, to tuż obok przyczółka dawnego drewnianego mostu na Wiśle. Szkoda że nie zdążyłem już go zobaczyć. Za to jest uroczy domek tuż przy wale.
    Będąc w tej okolicy nie mogłem sobie odpuścić okazji by odbić parę kilometrów i zajechać do Czerwińska nad Wisłą. Jeden z nielicznych w Polsce przykładów sztuki romańskiej. W nawach można obejrzeć pozostałości fresków, a w kruchcie podziwiać piękny portal. Wystrój jest głównie barokowy, też wspaniały, ale tylko dla niego nie skręcałbym ze szlaku.
    Chyba najpiękniejszym miejsce jakie odwiedziłem w czasie tej wędrówki był most z keszem "Nieśmiertelni #41 - Most w Witkowicach" OP2A94. To jeszcze oryginalna konstrukcja przedwojenna. Jezdnia ułożona ze specjalnych płyt betonowych, reszta to metalowe kratownice. Jest i wąska ścieżka dla pieszych. Jedynie ona zrobiona jest z drewna i niektóre deski są mocno sfatygowane. Tutaj rozegrał się jeden z epizodów Bitwy nad Bzurą co upamiętnia niewielki, ale ciekawy pomnik.


    Nie będzie to opowieść o każdej skrzynce, bo trochę się ich nazbierało. Wizyty na cmentarzach przy grobach żołnierzy zawsze skłaniają do refleksji nad ludzkim losem. Tylko okolica nie zawsze ciekawa, wokół współczesne nagrobki z lastryko, za płotem zwykłe pola lub rachityczny lasek. Dlatego kolejną skrzynką o której warto wspomnieć była "Cegielnia Boryszew" OP2F49. Pozostałości po dawnym, sporym zakładzie to dziś naprawdę mizerne ruiny. Są w tak słabym stanie, że część trzyma się tylko na zbrojeniach. Beton czy cegły miejscami całkiem się wykruszyły. Najlepiej zachowały się smukłe kominy. Po kesza wszedłem do jednego z nich. Po raz kolejny przekonałem się, że komin z zewnątrz jest równy, natomiast od wewnątrz prześwit jest trochę łukowaty. Podejrzewam że to celowe działanie, by był lepszy wyciąg, albo jak kto woli - cug.


    Najciekawszym miejscem jakie odwiedziłem w Sochaczewie było muzeum wąskotorówek z keszem "Muzeum Kolei Wąskotorowej" OP2A65. Nie nastawiałem się na nic wielkiego, ot jakaś regionalna placówka z paroma ciekawymi eksponatami. Po zakupie biletu i wejściu na teren poczułem się jak dziecko w sklepie z zabawkami. Ile tu ściągnięto lokomotyw wąskotorowych? Nie spodziewałem się że największe z nich osiągały tak imponujące rozmiary. Oprócz lokomotyw możemy obejrzeć tu wagony, pojazdy torowe specjalnego przeznaczenia. Niektóre wyglądały jak powiększone zabawki. Są i prawdziwe ciekawostki w postaci elektrycznych wąskotorówek pracujących tylko na terenach zamkniętych. Jest i podlaski akcent. Rodzaj osobowej drezyny z Hajnówki.


    W Sochaczewie odwiedziłem też zamek, w postaci trwałej ruiny, gdzie w pobliżu zostawiłem kesza. Jeszcze tylko kolejny kesz Nieśmiertelni39 i opuściłem to ciekawe, jak się okazało miasto. Trochę adrenaliny dostarczył mi kesz "Młyn Repsz" OP85DU. Niby niewysoko, ani trudny technicznie, ale jak spojrzałem w dół to ziemia podejrzanie daleko, a ja w śliskich trampkach. Ostatnio w takich miejscach zaczynam sobie wyobrażać co się stanie jak się pośliznę. I odpuszczam, jeżeli miejsce uważam za naprawdę niebezpieczne. Czyżbym w końcu dorastał?
    Trochę się pokręciłem po miejscowościach na południe od Kampinosu.Odwiedziłem kilka dworków w różnym stanie zachowania. Najbardziej żałuję że nie udało mi się zajrzeć do Żelazowej Woli, ale było już zbyt późno. W tych rejonach szczególnie urzekł mnie niewielki kościół w Pawłowicach z keszem "13 wiorst od Błonia" OP4B9A. Nie wiem czemu, w końcu nie była to jakaś niepowtarzalna świątynia. Może idealnie wpasowała się w okolicę i stąd wrażenie doskonałości? Od skrzynki jest też bardzo ładny widok na dolinę rzeki Utraty. O takich miejscach wspomina się z przyjemnością.
    Chyba najciekawszym cmentarzem wojennym jaki udało mi się odwiedzić był  ten z keszem "Nieśmiertelni #47 - Granica" OP83HU. Zacznę od pobliskiego parkingu. Bardzo pozytywne zaskoczenie, bo oprócz zwyczajowych wiat są i nowoczesne sanitariaty. Ktoś powie że to nic, ale parking samochodowy i brak łazienki w ciepłe dni oznacza charakterystyczny zapaszek. No i lepiej w najbliższej okolicy nie wchodzić do lasu. W czasie krótkiego spaceru z parkingu po kesza minąłem kilku ludzi z koszykami wypełnionymi grzybami. Chyba w parkach narodowych zbieranie tychże jest zabronione? No i w końcu dotarłem na cmentarz. Równe rzędy białych krzyży, które pięknie wyglądają w zielonym lesie. Ale najciekawszym elementem jest pomnik poświęcony żołnierzom. Złożony z uproszczonych sylwetek żołnierzy wyciętych w metalu. Zastygłych jakby w czasie bitwy. Bardzo interesujący projekt.


    Sympatyczną ciekawostką był kesz "Las... Krzyży..." OP4A9A. To tutaj nagrywano fragment filmu "Nic śmiesznego". Trzeba tylko wziąć poprawkę na to, że był nagrywany w połowie lat 90-tych. Bardzo tu się zmieniło, prawdę mówiąc okolica niczym się nie wyróżnia. Ale lubię takie smaczki, więc nie żałowałem, że się tu zatrzymałem.
    I tak sobie keszowałem poznając epizody Bitwy nad Bzurą i lokalne ciekawostki, aż nawet nie zauważyłem kiedy przyszedł czas na ostatnią skrzynkę. Kesz "Cmentarz wojenny w Laskach" OP0993 w naprawdę starym stylu. Zakopany pod pieńkiem. Mało kto już tak chowa, a komu to przeszkadzało skoro wspomnienia o super patentach trochę blakną, a to ciekawe miejsca bardziej zapadają w pamięć. I właśnie takim miejscem jest okeszowany cmentarz. Położony na niewielkim, leśnym wzgórzu. Kwatery żołnierskie wspinają się schodkowo, a całość wieńczy coś w rodzaju kapliczki. Niby podobnych nekropolii widziałem już trochę w czasie wyjazdu, ta jednak szczególnie mi się spodobała.


    Teraz zastanawiam się kiedy wrócę na geościeżkę. Wrzesień odpada, bo mogę się natknąć na uroczystości rocznicowe, które utrudnią poszukiwania. Może już w październiku? Oby tylko obowiązki pozwoliły, bo w sierpniu po powrocie z wakacji czasu dla siebie było jak na lekarstwo.