wtorek, 25 października 2016

Do jednej ze stolic Polski

    Kwestia stolicy w dawnych wiekach nie była prosta. Kalisz, Giecz, Gniezno, Poznań, Wrocław, Kraków. Nie były to stolice w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, bo dwór książęcy czy też królewski był w ciągłym ruchu. Jednak zawsze jedno miasto było ważniejsze. I tak za panowania Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego rolę miasta które było główną siedzibą władcy pełnił Płock. Od dawna myślałem żeby odwiedzić to miasto na trochę dłużej, a okazją był kolejny wyjazd na ścieżkę Nieśmiertelni39.
    Pierwsza wizyta w Czerwińsku przy własnej skrzynce, która jak się okazuje wciąż czeka na pierwszych znalazców. Potem przekroczyłem Wisłę i skupiłem się na skrzynkach innych keszerów. Do tej pory kesze z serii Nieśmiertelni39 znajdowałem przy łatwo dostępnych cmentarzach. Tym razem zacząłem od "Nieśmiertelni #34 - Leontynów" OP7C2E. Niewielki cmentarz wojenny zagubiony w mazowieckich lasach. Zapowiadała się dłuższa przebieżka przez las, ale jadąc do innego kesza "Nieśmiertelni #36 - Radziwiłka" OP7C30 zauważyłem drogowskaz do miejsca pamięci. Okazało się, że da się dojechać na 150m. mimo to bez GPS byłoby ciężko. Po tym pierwszym drogowskazie potem nie ma już znaków gdzie wejść między drzewa. Przy cmentarzu miałem miłe spotkanie, bo czytając na tablicy historię miejsca zauważyłem lisa, który najwyraźniej nie zobaczył mnie. Nie chciałem by przypadkowo podszedł za blisko więc dałem znać o sobie. Dawno nie widziałem tak zdziwionego zwierza.
    W tych lasach ukryty jest jeszcze jeden ciekawy kesz "Góra Kornata" OP2E3D. Nie spodziewałem się że na Mazowszu znajdę tak wysokie górki. Ponadto przy skrzynce nie tak dawno była wycinka. Zrobił się rozległy widok na północ. Co prawda poza lasem i słupami wysokiego napięcia nic więcej nie było widać, ale w połączeniu ze stalowymi chmurami zrobił się piękny, surowy widok.
    Na ciekawy pomnik natknąłem się przy keszu "Nieśmiertelni #29 - Iłów" OP7C26. Najpierw murek z tablicami gdzie wymieniono poległych, potem równe szeregi krzyży, a nad tym wszystkim pomnik z orłem. I właśnie ten orzeł nie dawał mi spokoju. Jakiś dziwny mi się wydawał, jakby trochę przetrącony.


    W małej wsi Luszyn uwagę zwraca piękny pałac. Chyba mało kto wie, że za terenem folwarku, gdzie potem był PGR można znaleźć pozostałość z cmentarza wojskowego z I wojny światowej. Jak wynika z opisu kesza "[MIAU] Zapomniane cmentarze" OP8DKX nawet nie do końca wiadomo jaka ze stron jest tu pochowana, Rosjanie czy Niemcy. Faktem jest że obelisk wystawili Niemcy i mimo upływu lat wciąż prezentuje się doskonale. A jak już się jest w tym miejscu warto też rzucić oko na wspomniany folwark. Nad wszystkim góruje komin gorzelni. Niestety budynki nie są w najlepszym stanie, choć wydają się wciąż używane.


    W Gostyninie udało mi się odwiedzić kilka ciekawych miejsc. Do nich z pewnością można zaliczyć stary młyn z keszem "Spalony mlyn wodny" OP0EDC. Do ruin prowadzi dość stroma, brukowana droga w dół. Z budynku zachowały się tylko zewnętrzne ściany. Wnętrze uległo wypaleniu. Teraz kiedy na drzewach wiszą liście, czy to jeszcze zielone, czy już kolorowe, miejsce jest romantyczne. Ale wystarczy pomyśleć co będzie zimą, gdy wokół tylko nagie drzewa. Do tego może krakanie wrony i mamy scenerię filmu grozy.


    W mieście w drodze po kesza "Łyska - Gostynin" OP350E zaskoczyło mnie jezioro. Do tego idzie się po górkach, wodę mając kilka metrów niżej. Od razu nasunęło mi się skojarzenie z Mazurami. Nawet nie wiedziałem, że istnieje coś takiego jak Pojezierze Gostynińskie. Keszując człowiek trochę się uczy. 
    Trochę więcej obiecywałem sobie po tutejszym zamku z keszem "Zamek w Gostyninie" OP5589. Historię ma bardzo ciekawą, bo tutaj więziono cara Wasyla IV Szujskiego. Natomiast obecny wygląd jakoś nie stoi w parze z wielką historią. Po remoncie w zamku działa restauracja i hotel, co jeszcze samo w sobie nie jest złe, a wręcz godne pochwały że znalazł się inwestor, który ocalił miejsce przed zapomnieniem. Jednak cegła klinkierowa, a jak podejdzie się od tyłu zwykła betonowa ściana zaplecza restauracji nie dodają mu uroku.


    Za to przy keszu "Figura św. Jakuba" OP558E czekała mnie miła niespodzianka. Kapliczka z figurką jakich wiele przy polskich drogach (może przesadziłem bo barokowej figury nie spotyka się przy każdym wylocie z miasta). Za to po drugiej stronie ulicy opuszczony sklep i zakład, sądząc po rozrzuconych papierach i resztkach wyposażenia związany z branżą wyposażenia wnętrz. Prawdę mówiąc takiej demolki dawno nie widziałem. Co cenne oczywiście dawno wyniesione, a co nie przedstawiało większej wartości pobite, wyrwane ze ścian i zdeptane.Trochę połaziłem po wnętrzach depcząc rozbite szkło. Od ulicy widać było że na piętrze stan zachowania jakby trochę lepszy. Ale nie dane mi było tam wejść, bo schody też ktoś ukradł.


    Pewne niemiłe zaskoczenie przy keszu "Nieśmiertelni #48 - Soczewka" OP83HZ. Oprócz żołnierzy września pochowano tu po wojnie towarzyszy partyjnych, Czasem zdarza się że natkniemy się na grób ofiar cywilnych wojny, dowódcy który zmarł po wojnie, a chciał być pochowany z żołnierzami. Tutaj wepchnięto jakiś miejscowych notabli i wygląda to na żałosną próbę zaświecenia blaskiem bohaterów.
    Odwiedziny Płocka zacząłem od opuszczonej mleczarni. Pierwszy wjazd przywitał mnie zamkniętą bramą i kamerą nad nią. Byłem przekonany, że nie cały teren jest pilnowany i podjechałem od drugiej strony, od komina elektrociepłowni, która też nie powstała. Na szczycie komina jest kesz, ale w międzyczasie podstawę otoczono płotem, ustawiono maszynerię do odbiorników GSM i podłączono do alarmu. Lepiej nie sprawdzać skuteczności ochrony w Płocku. Skupiłem się na keszu "Opuszczona Mleczarnia" OP350D do którego jest swobodny dostęp właśnie od strony komina. Opuszczone hale kuszą by wejść do środka. Można przemieszczać puste korytarze i wchodzić do pustych pomieszczeń. Z racji tego, że mleczarnia nie została nigdy ukończona nie znajdziemy tu pozostałości po pracy biurowej, czy też produkcji. Szczególnie kusił mnie jeden z kanałów. Tylko trzeba było zeskoczyć, a drogę z powrotem mogły zabezpieczyć skrzynki po mleku walające się na dole. A że byłem sam wolałem nie ryzykować i pewien niedosyt pozostał. 


    Jak już się ściemniło zaliczyłem kesza "Chroni przed powodziami" OP3F97. Stoi tam figura św. Nepomucena. Na niewielkim postumencie, wysokości człowieka o późnej porze robi trochę niepokojące wrażenie. A może to przez tą pogodę, mżawkę i silny wiatr wiejący od Wisły?
    Zawsze chciałem zobaczyć rafinerię Orlenu nocą z bliska. Świetnym miejscem do tego był kesz "Figurka przy Orlenie" OP4103. Trzeba przyznać, że zakład prądu na oświetlenie nie żałuje. Wszystkie budynki, rurociągi czy kominy mocno wyróżniają się na tle nocy. Wygląda to kosmicznie i stałem przez chwilę patrząc jak zaczarowany. Zostaną tylko wspomnienia bo aparacik nie poradził sobie ze zdjęciami w takich warunkach.
    Drugi dzień w Płocku przywitał mnie deszczem. Dobrze, że szybko przestało padać, a w czasie powrotu wiele kilometrów dalej nawet towarzyszyło mi słońce.  Tymczasem odwiedziłem kesza "Opuszczona przepompownia" OP6A62. Z zespołu budynków najciekawszy jest ten który mija się pierwszy idąc zgodnie z sugestiami autora. Natknąłem się na zamurowane drzwi, ale z tyłu zapomniano o oknach które są nisko nad ziemią i bez problemu wejdziemy do środka. Czekają nas tam dwa wielkie zbiorniki. Wolałem nie podchodzić do krawędzi bo beton tam widać nie jest najlepszej jakości. Wracając z przepompowni zatrzymałem się pod mostem im. Legionów Piłsudskiego. Warto było obejrzeć tą piękną konstrukcję.


    W kasie zoo poprosiłem o kesza "ZOO - PŁOCK" OP8G9L. Jak już zaliczyłem skrzynkę, czas nie gonił, pomyślałem że warto zobaczyć parę zwierzaków. Tego dnia byłem pierwszym gościem więc nikt mi nie przeszkadzał. Najfajniej było w pawilonie z gadami. Węże budzą we mnie fascynację, ale wolę jak trzymają się ode mnie z daleka. Tylko jedno stoisko wzbudziło moje obrzydzenie. To z karaczanami. Rojące się robale to nie jest miły widok. Przy okazji można było się porządnie wygrzać, bo te zwierzaki potrzebują wysokiej, stałej temperatury.  


    Niedaleko zoo jest ciekawy cmentarz z keszem "Cmentarz Garnizonowy 1914 -1939" OP8G2A. Najstarsze groby pochodzą z początku XXw. i kryją prochy carskich oficerów. W centralnej Polsce prawosławne krzyże trochę zaskakują, bo niby wiadomo, że zabór rosyjski to nie tylko ziemie na wschód od Wisły, ale chociażby w Płocku Rosjanie to element całkowicie napływowy i nie pozostawił po sobie wielu śladów. O wyjątkowości nekropolii świadczy jednak jego ekumenizm. Leżą tu też żołnierze niemieccy z I wojny światowej, polscy żołnierze z 1920r. a także zmarli w okresie międzywojennym. Między wojskowymi zaplątało się i kilku cywilów, nieprzypadkowych bo z rodzin wojskowych. 


    Pokręciłem się jeszcze trochę po Płocku, głównie po centrum. Dominują kamieniczki z przełomu XIX/XXw. Ma to swój klimat, ale w niektóre zaułki wieczorem raczej bym się nie zapuszczał. Ciekawostką jest katedra mariawicka. Zbudowana w stylu neogotyku angielskiego, otynkowana w odcieniu szarości trochę się różni od typowych, neogotyckich świątyń z czerwonej cegły.


     Trochę więcej obiecywałem sobie po okolicach wsi Chrcynno. Na mapie zaznaczone jest tu duże lotnisko, a tymczasem przy drodze zastałem zaorane pola. Jak doczytałem lądowisko wciąż działa, ale w dużo mniejszej skali. Są też pozostałości bazy wojsk rakietowych, obecnie siedziba prywatnego zbioru kolekcji militarnej "Ares". Było zamknięte, a to co widać przy siatce to zdezelowany sprzęt. Prawdziwe skarby są zapewne w głębi.
    Zatrzymałem się jeszcze w Serocku. Była ładna pogoda, więc pomyślałem,że to dobry czas by na trochę dłużej rzucić okiem na Zalew Zegrzyński. Kolejne miejsce które dopisałem sobie do listy ewentualnych odwiedzin w przyszłości.

wtorek, 11 października 2016

Piękne miasto Puławy

    Wracając latem z świętokrzyskiego przejechałem przez Puławy. Na mapie c:geo wyświetliło się trochę skrzynek, ale chyba poza dwiema nie chciało mi się specjalnie szukać. Ten krótki pobyt wystarczył, by miasto mi się spodobało i zechciał tu wrócić.
    Z Białegostoku do Puław jest kilka kilometrów, ale żeby tak zupełnie na pusto nie jechać odbiłem trochę w bok po kesze w okolicach Lubartowa. Związane głównie z cmentarzami z okresu I wojny światowej. Autorem jest erykradek i byłem pod ogromnym wrażeniem znalezienia niektórych miejscówek. Czasem to tylko pozostawiony krzyż na pamiątkę. Ale i bardziej okazałe groby wojenne się znalazły, jak choćby te z keszem "Nowa Wola - cmentarze wojenne" OP8EHK. Jeden na skraju lasu z usypanym niewielkim kopcem, drugi we wsi, niepozorny, ale z ładnie zachowanymi niemieckimi napisami.


    W samym Lubartowie zatrzymałem się tylko przy dworcu PKP po kesza "Stacja PKP Lubartów" OP8CBX. Akurat niedaleko odbywał się cotygodniowy targ. Dawno nie miałem okazji widzieć czegoś takiego. Jednak najbardziej pociągał mnie dworzec. Tym razem perony nie były całkiem puste, bo na jednym z torów stał pociąg techniczny. Widać, że kawałek szlaku ładnie odnowiony. Gdzieś czytałem że w lubelskim sporo linii się remontuje, a przez to może będzie szansa na przywrócenie bezpośredniego połączenia Białegostoku z Lublinem. Taką rzecz uznałbym za cud.
    Przed samymi Puławami zatrzymało mnie na trochę dłużej miasteczko Kurów. Tutaj z kolei swoją małą ojczyznę okeszował Kaczor 691. Do odwiedzenia wybrał naprawdę ciekawe miejsca, a skrzynki trzymają wysoki poziom. Po odwiedzinach na cmentarzu wojennym, a później przy kapliczce, przyszła pora na cywilną nekropolię, a tam zadziwiająca figura. Takiego przedstawienia Matki Bożej jeszcze nie widziałem i raczej już nie zobaczę. Za model chyba posłużyła jakaś śpiewaczka operowa w trakcie wykonywania arii. 


    Z cmentarza niedaleko do parku podworskiego. Przez lata zdziczał, ale wciąż można wypatrzyć ciekawe drzewa. No i jest ładnie położony nad rozległym stawem. Wśród drzew ukryty jest piękny pałac. Obecnie całkowicie porzucony, wszystkie drzwi i okna szczelnie zamurowano. Mimo to warto obejrzeć go z każdej strony, bo ma ładną bryłę. Przy wejściu zachowały się rzeźby lwów, wciąż broniące wejścia do zapomnianego już świata.


    Przy keszu "Kurów #13 Wikariat" OP8C6T pomyślałem że odwiedzę pobliski kościół. Drzwi boczne były otwarte, więc skorzystałem z okazji by zwiedzić wnętrze. Przeżyłem małe zaskoczenie bo trafiłem akurat na remont generalny. W całym kościele została tylko część ołtarza głównego i z dwa niewielkie boczne. Pusta hala sprawiała dziwne wrażenie, ale akustyka była nieziemska.
    W Puławach zacząłem od nieznalezienia kesza, ale już drugi "PUŁAWY - obserwatorium astronomicze" OP85H6 dał się znaleźć. Koncepcja obserwatorium w nieczynnej wieży ciśnień to świetny pomysł. Budynek który zazwyczaj niszczeje bez pomysłu na przyszłość, tu służy okolicznym szkołom.  Drugi raz widzę taki pomysł, wcześniej zetknąłem się z nim w Olsztynie. 


    To co najbardziej urzekło mnie podczas ostatniej wizyty w Puławach, to pałac i tym razem mając czas mogłem sobie pozwiedzać. No a przy okazji wpadło kilka keszy. Zacząłem trochę nietypowo bo od tyłu założenia pałacowego. Aż za kanał pewnie niewielu zagląda, pewnie i ja bym tu nie zaszedł gdyby nie kesz "Grota Puławska" OP83YE. Spacer brzegiem zapewniał ciekawy widok na park i budowle po drugiej stronie. Akurat słońce pięknie świeciło, co jeszcze bardziej eksponowało piękno parku.


    Niespodziewanie z całego założenia parkowo - pałacowego najmniejsze wrażenie zrobił na mnie pałac. Nie powiem, ładna bryła budynku, Czartoryscy nie żałowali pieniędzy by nadać mu ostateczny kształt. Ale przecież w Polsce nie brakuje pałaców dawnej magnaterii, więc z pewnością nie mogę powiedzieć o wyjątkowości. To co mnie zachwyciło to budowle rozrzucone po parku. Chociażby takie schody z keszem "Schody Angielskie" OP807U łączące park górny z dolnym. Dwa, trzy łuki, ceglana obudowa i zejście wyłożone brukowcami. Niezwykle malownicze miejsce.


    Czartoryscy przebudowując założenie byli zapewne pod wrażeniem kultury antycznej. Świadczy o tym kopia nagrobku Scypiona ustawiona na jednym z pagórków. Jednak bardziej okazałym świadectwem jest Świątynia Sybilli na wzór jednej z antycznych świątyń pod Rzymem. Nad wejściem napis "Przeszłość Przyszłości". To ślad po pierwszym polskim muzeum, które zorganizowali tu Czartoryscy. 
    Warto jeszcze wspomnieć o domkach chińskim, gotyckim i greckim. Słowo "domek" słabo tu pasuje. Ciekawe jest dojście do greckiego. Prowadzi do niego ładny łuk przerzucony nad współczesną drogą.  Mi najbardziej spodobał się ten najbardziej okazały, czyli gotycki. Pewnie temu że bardzo lubię ten czas w architekturze. Do tego rzeźby ustawione na zewnątrz dopełniają obrazu całości. 


    Gwoździem programu miał być kesz "Puławy - Komin" OP8A7Q. Tytuł jest trochę nieprecyzyjny, bo to nie komin a czerpnia powietrza do pobliskich zakładów azotowych. Podjechałem na miejsce i trochę się przestraszyłem, bo zdawałem sobie sprawę że będzie wysoko, ale że nie aż tak. Problemem nie była może wysokość, a zewnętrzna drabinka i wchodząc wolałem nie patrzyć w dół, a jedynie dwa razy zadarłem głowę sprawdzając ile jeszcze drogi przede mną. Już samo dostanie się na drabinkę to nie takie proste, bo nie zaczyna się od samej ziemi, ale dzięki wypustkom na ścianie "komina" da się do niej sięgnąć. Na górze nie spędziłem zbyt dużo czasu, bo kiedy po kilku minutach niedaleko przejeżdżał pociąg, konstrukcja wpadła w lekkie drgania i postanowiłem szybko zejść. 


    Przy zakładach jest jeszcze ciekawy kesz "Puławy - Ekskalibur" OP87N9. Sama skrzynka z ciekawym patentem, ale ciekawszy jest pomnik obok. Poświęcony jest Bohaterom II Wojny Światowej i bardzo nowoczesny w formie. Skojarzył mi się z jakimś statkiem kosmicznym z "Gwiezdnych Wojen".


    Tego dnia zaliczyłem jeszcze kesza przy zapomnianym pomniku "NA - Obelisk Puławy sierpień 1944" OP266A. Drugiego dnia w planach miałem tylko kilka keszy, tak żeby jeszcze wieczorem być w Białymstoku. I to się udało, chociaż keszowanie nie rozpoczęło się najszczęśliwiej. Na starym moście w Puławach miał być kesz "Most Ignacego Mościckiego" OP8081, ale mi się nie udało. Nie zmartwiło mnie to specjalnie bo sam obiekt wart był odwiedzenia. Byłem na nim gdy nie opadły jeszcze poranne mgły, wiec prezentował się cokolwiek tajemniczo. Jednak mgły dość szybko ustąpiły słońcu. Bardzo podobało mi się też łączenie na nity. Dodaje to dodatkowego smaczku.


    Z mostu poszedłem do punktu widokowego i kesza "Puławy - Wieża" OP722F. Fajny stąd widok na Wisłę, a że to nieuregulowana, duża rzeka to jest na co popatrzeć. Wracając do auta przeszedłem się brzegiem portu rzecznego. W internecie wyskakują informacje o przystani jachtowej, ale moim zdaniem znacznie ciekawsza jest część gdzie można jeszcze zobaczyć robocze nabrzeże z ładowarką i stojące na redzie jednostki robocze. Chciałem wiedzieć co to za statki i okazuje się że jest ogólnodostępny rejestr statków i tak np "Tanew" to pogłębiarka ssąca wyprodukowana w 1984r. w Tczewskiej Stoczni Rzecznej, użytkownik to RZGW w Warszawie, ważność (chyba przeglądu) do czerwca 2017r.


    Jadąc z Puław do Dęblina zatrzymałem się na chwilę we wsi Gołąb. Dla samego kościoła bym tego nie zrobił, choć trzeba przyznać, że wyjątkowej urody. Zwabił mnie kesz "GOŁĄB- kaplica loretańska" OP80CY. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Nawet nie wiem do czego to porównać. Formalnie to kaplica, ale bryła jakoś tak nie bardzo "kościelna". Plebania? Ale gdzie tu okna? Grobowiec? Ale ten cukierkowy kolor. Powstanie podobnych kaplic zwanych domkami loretańskimi, związane było z popularnością kultu Matki Bożej Loretańskiej w czasach kontrreformacji. Miałem to szczęście, że była otwarta i udało zajrzeć się też do wnętrza. Kontrast między bogatymi zdobieniami z zewnątrz, a ascetycznym wyposażeniem jest ogromny. Dzięki temu można skupić się na podziwianiu fresków z XVIIw.


    W Dęblinie skrzynek niewiele, ale wszystkie w niezmiernie ciekawych miejscach. Zacząłem trochę pechowo od kesza "Brama Lubelska" OP0D33. Sama skrzynka na miejscu, ale most do bramy, a co za tym idzie i do reszty jednego z fortów Twierdzy Dęblin w generalnym remoncie. Prace mają się ku końcowi, ale co z tego jak nie mogłem za bardzo podejść. Zrobiłem tylko fotkę pobliskiego, ciekawego pomnika i pojechałem dalej.
    Po drugiej stronie torów ciekawy cmentarz wojskowy. Przed wejściem fragment pomnika na pamiątkę Piłsudskiego i ofensywy znad Wieprza. Odnaleziono go nie tak dawno, bo w 2011r., a zniszczony był w czasie II wojny światowej, choć nie do końca wiadomo czy już w czasie kampanii wrześniowej, czy później. Na samym cmentarzu oprócz grobów żołnierzy poległych w 1920r. uwagę zwracają te w kwaterze lotników. Tutaj mamy daty z różnych lat okresu międzywojennego. Jak widać bycie lotnikiem to nie była bezpieczna służba.


    Krótki postój koło mostu po kesza "Most na Wiśle -Dęblin-" OP2736 i przejazd na druga stronę Wisły po kesza "Kopiec Michała Okurzałego" OP348F. Kopiec i pomnik trochę zapomniany, ale mimo wszystko schludnie utrzymany. Zastanawiałem się kim był Michał Okurzały, bo byle komu kopca, nawet niewielkiego, się nie sypie. Okazało się że to kpt. z I Dywizji T. Kościuszki, który w czasie walk o przyczółek, gdy został już jako jedyny żywy na zajętej wcześniej pozycji, ostatni meldunek jaki nadał to o skierowanie ognia artylerii na niego, a co za tym idzie na Niemców którzy byli już tuż obok.
    Przy wojskowej szkole lotniczej spotkał mnie zawód spowodowany brakiem miejsca do zaparkowania. To jest minus podróży autem, że jak zobaczysz coś ciekawego to nie zatrzymasz się gdzie masz ochotę.  Nie to żebym był leniwy i musiał podjechać "pod drzwi", ale zrobiłem naprawdę wielkie koło i nigdzie nie było gdzie się zatrzymać. Do Dęblina z pewnością jeszcze kiedyś wrócę i sobie odbiję. A tymczasem czekał już na mnie jeden z fortów twierdzy i kesz "Fort II Mierzwiączka w Dęblinie" OP168B. Kordy lekko z czapki, ale to dobrze, bo jest okazja pozwiedzać teren. Teren niby prywatny i widać właściciel coś próbował tu rozkręcić, ale chyba dał sobie spokój. Dzięki temu można zajrzeć w kilka kątów. Do niektórych pomieszczeń można wejść, bo są wybite dziury w ścianie, ale niektóre zamknięte na głucho. Za tymi ostatnimi mogą czaić sie prawdziwe skarby, bo jedne z drzwi były trochę odgięte, a za nimi: skrzynki amunicyjne, siatki maskujące i jakieś inne powojskowe dobro. Poszukiwania kesza umilały mi dwa śmigłowce wciąż krążące nad głową. Nawet jakiś większy wojskowy samolot się trafił, ale nie zrobiłem mu fotki, a z pamięci po samej sylwetce nie mogę dopasować modelu. 


    Z Dęblina daleka droga do Białegostoku, mógłbym trochę drogi nadłożyć i zgarnąć jeszcze parę keszy, ale czas gonił. Zatrzymałem się tylko przy keszu "S-Ł: Wiadukt nad Szosą Lubelską" OP8G2L. Ścieżka przy tej linii kusi niezmiernie, ale trochę tu quizów, a te trochę odstraszają. No i jeszcze "Żandarmeria Wojskowa" OP8H16 w Mińsku Mazowieckim. To miał być bardziej taki punkt do statystyk, ale w końcu doczekałem się widoku wojskowego odrzutowca w locie. 
    Musze przyznać, że ten wyjazd pod względem keszerskim i krajoznawczym udał mi się szczególnie. Zresztą Lubelszczyzna jeszcze mnie nie zawiodła, mimo że czasem ze skrzynkami bywało tak sobie. Przede mną jeszcze tyle keszy, a czasu tak mało.