piątek, 31 marca 2017

Nad piękną Skrwą

    Znów pomysł wycieczki narodził się w innej głowie, czyli mimiego. Mi zostało opracowanie marszruty. Tym razem celem była rzeka Skrwa, razem z mimi, MiszkaWu i wzorowym. I tak rozpędziłem się z planem, że wyszło ponad 40 keszy. Podejrzewałem że nie zrobimy wszystkiego, ale jakoś tak ładnie szło, że udało się w 100%. Do teraz nie wiem jak, podejrzewam zakrzywienie czasoprzestrzeni.
    Wyjazd jak zawsze bardzo wcześnie, czyli o 4:30 opuszczaliśmy Białystok. Gdyby nie kesze to w życiu bym o tej nie wstał. Niestety na początek szczęście nie dopisało i w Ostrowi Mazowieckiej z czterech keszy znaleźliśmy tylko dwa. Za to cieszę się, że zawitałem do tutejszego garnizonu. Przed wojną była tu Szkoła Podchorążych Piechoty. Śladem po tym są pomniki polskich bohaterów historycznych. Jest tu także jeden z najpiękniejszych, moim zdaniem, pomników Piłsudskiego. Zaraz za Ostrowią w lesie są resztki cmentarza i kesz "Cmentarz "Cerkiewka" OP8B99  Jak się okazało też związane ze szkołą. Początkowo nie wiedziałem co znaczy anagram SP na jednym z pomników. Jedyne co mi przychodziło do głowy to Służba Polsce, ale to przecież nie ten czas. Teraz już wiem, że tak wyglądała odznaka szkoły wojskowej.


    Z krótkimi postojami dotarliśmy do Ciechanowa. Tutaj znaleźliśmy parę skrzynek przy nowej obwodnicy, ale prawdę mówiąc nie ma o czym pisać. Typowe punkty do statystyk, ale przynajmniej pogoda dopisała, świeciło piękne słońce i czasami niebo odbijało się w wodzie rozlewisk na polach. Z tych kilku keszy na obwodnicy najlepiej zapamiętam "[PMC] Wiadukt Gąsecka" OP8BLE. Wiadukt nad linią kolejową, tylko pytanie powstało: dokąd te tory? I znów jedynie podejrzenia, że pewnie gdzieś na Mazury. A tymczasem to ważna linia z Warszawy do Trójmiasta.
    Będąc w Ciechanowie nie sposób nie odwiedzić tamtejszego zamku. To już moja trzecia wizyta przy nim. Pierwszy raz jeszcze na studiach, kolejny związany z keszem. Wtedy go nie znalazłem, ale za to zwiedziłem wnętrze. No i teraz w końcu udało się z "Zamek Książąt Mazowieckich w Ciechanowie" OP8A3.
    Nie wiem jak to się stało, że do tej pory omijałem ciechanowiecką wieżę ciśnień. Wydaje się, że takich konstrukcji w Polsce nie brakuje. Ja jednak lubię je odwiedzać, choć zdarzają się z jednego szablonu. Ale tutaj mamy wieżę w kształcie torusa, na podstawie hiperboloidzie jednopowłokowej. Prawdę mówiąc obie nazwy nic mi nie mówiły, a ta hiperboloida to już w ogóle czarna magia, trudna nawet do powtórzenia. Ale tylko wystarczy spojrzeć na wieżę, by zgodzić się że za tajemniczą nazwą kryje się jedna z ciekawszych budowli w Polsce. Jeden z zagranicznych portali uznał ją nawet za jedną z bardziej imponujących na świecie. Mimo swej wielkości, a przede wszystkim wysokości, wydaje się niezwykle lekka. Aż dziwne, że ażurowa podstawa potrafi utrzymać wielką, żelazną oponę. Tym bardziej gdy była ona wypełniona wodą. Mam nadzieję, że wieże uda się w końcu jakoś sensownie zagospodarować, bo w tej chwili żal patrzeć jak rdzewieje.


    Po opuszczeniu Ciechanowa kolejny postój wypadł w Szreńsku przy keszu "filips240: Zamek w Szreńsku (w ruinie)" OP3F3. Nazwa trochę myląca bo wydaje mi się, że to ruiny pałacu. Zagłębiając się trochę w historię okazuje się rzeczywiście, że dawny zamek w XIXw. został przebudowany na klasycystyczny pałac. Przetrwał dwie wojny, a spłonął w 1948r. Wokół zachowały się budynki gospodarcze, chyba resztki bramy wjazdowej w postaci dwóch słupów. Bardzo malownicze miejsce. Ja jednak zapamiętam krakanie wron. Ten dźwięk i gołe jeszcze drzewa wprowadziły trochę ponury klimat. Nocą można by jakiś horror tu kręcić.


    Jesteśmy już prawie nad Skrwą, ale jeszcze tylko odwiedzimy Okalewo. Z daleka popatrzyliśmy na pałacyk, bliżej przyjrzeliśmy się kościołowi. Świątynia z XIXw. reprezentuje niezbyt często spotykany styl neoromański. Wtedy preferowano raczej neogotyk. Główną część zbudowano z kamienia, a coś w rodzaju naw z cegieł. I ta ceglana część jakoś nie bardzo mi pasuje. Budynek mogę dodać do swojej kolekcji: jeszcze kiedyś się zdecyduję czy mi się podoba, czy nie.
    Najciekawsza w Okalewie wydała mi się gorzelnia z keszem "Stara gorzelnia" OP4D44. Jak to zwykle bywa w dawnych budynkach przemysłowych czasami można dostrzec cegły ułożone w delikatny wzorek. Nie ma to związku z konstrukcją, chodziło o to żeby nawet na zakład produkcyjny było miło popatrzeć. Jaka różnica z dzisiejszymi identycznymi halami. Na wejście do środka się nie zdecydowaliśmy. Odstraszyły kamery w jednym z miejsc, więc może i alarm jest zamontowany. Zresztą w porównaniu do dawnych zdjęć, to na dzień wycieczki drzwi i okna były pozabijane, chociaż pewnie jakaś dziura by się znalazła.


    I w końcu jest, rzeka Skrwa, czyli prawy dopływ Wisły o długości 114km. Jak pisałem wcześniej nie wydawało mi się żebyśmy zdążyli przed zmrokiem zaliczyć przy niej ścieżkę. I pierwsza skrzynka "Skrwilno - grodzisko" OP1B29 umocniła te obawy. Zaparkowaliśmy samochód gdzieś w polu i jakąś drogą polną poszliśmy w stronę kesza. Po jakimś czasie drogę całkowicie zagrodziły nam wiosenne rozlewiska. Nie powiem, całkiem ładne, ale bez kaloszy nie było szans. Całe szczęście kawałek dalej widać łąkę jakby trochę wyżej, a za nią lasek sosnowy, a w takim to na bank będzie sucho. I rzeczywiście ze skraju tego lasku wiodła sucha ścieżka pod samo grodzisko. Trzeba tylko było przeskoczyć strumyk, lub przejść po prowizorycznym mostku z patyków. Fajnie że na grodzisko dotarliśmy w czasie kiedy nie ma jeszcze liści na drzewach. Po wejściu na koronę wału można było dobrze dotrzeć jego granice.


    W czasie wycieczki czekało nas trochę młynów, niestety nie wszystkie ciekawe. Za to przepusty wodne nieodmiennie mnie fascynowały. Dzięki nim spokojna, nizinna rzeka na chwilę zamieniała się w wzburzoną, hałaśliwą kipiel. Naprawdę piękne przedstawienie. Ale ścieżka wzdłuż rzeki to nie tylko młyny, był też maszt RTCN, przy którym maszty telefonii komórkowej to karzełki. Albo inna atrakcja w postaci cegielni. Tutaj z kolei nie można odwiedzić pieca, bo teren jest używany na jakiś skład, ale za to przy samej drodze stoi BAT. Potężna spycharka wojskowa na gąsienicach. Uwielbiam na keszerskim szlaku znajdować takie smaczki.


    Wracając do młynów, to pierwszy który mi się naprawdę spodobał to ten z keszem "Uroczy zakątek" OP4D6D. Co ciekawe młyn w całkowitej ruinie. Jedyne co z niego zostało to cztery ceglane ściany. Może to też kwestia położenia, bo budynki wsi są lekko oddalone i młyn jest jakby poza nią. Miejsce gdzie warto na chwilę się zatrzymać, nie tylko po kesza.


    Jakoś tak się zebrało, że wstąpiliśmy na tę część ścieżki, gdzie kolejne miejsca są równie piękne. Kesz "Młyn wodny Kwaśno" OP6772 przy niewielkim drewnianym mostku. Naprawdę niewielkim, bo nawet nie wiem czy samochód tu się zmieści. Po podjęciu kesza warto jeszcze podejść kawałek, co też uczyniłem, do młyna. Przed nami wyłania się duży drewniany budynek pod majestatycznymi drzewami. Miejsce jak z jakiejś bajki. 
    Ze wszystkich miejsc ścieżki najbardziej urzekło mnie "Młyn na Głowienicy" OP6771. W opisie wieje trochę grozą, bo ponoć można spotkać tu pana z siekierą, który broni dostępu do młyna. Próbowałem postraszyć nim kolegów, ale jestem chyba mało przekonujący, bo szli jak po swoje. Przed samym keszem tablica z rozjazdami, wygląda trochę surrealistycznie w środku lasu. Potem trzeba zejść na resztki kamiennego mostka. Między kamieniami plączą się korzenie i można odnieść wrażenie że to resztki jakiejś starożytnej budowli. Jak nie było wspomnianego pana to bliżej zapoznaliśmy się z młynem. Kolejny budynek który powoli odchodzi. Jeszcze trochę i drewniana część zawali się do środka. Na koniec wyszliśmy na wysoką skarpę nad Skrwą. Tutaj czterech dorosłych facetów chwilę postało kontemplując piękne widoki. To nie zdarza się często, więc miejsce musi mieć coś w sobie.


    Nieoczekiwana atrakcja czekała nas przy keszu "Młyn wodny Choczeń" OP677. Tutaj młyn owszem niczego sobie, ale ten most zapamiętam na długo. Część dla pieszych trochę wyżej i na drugi brzeg przechodzi się suchą nogą. Natomiast po części dla samochodów przelewa się nurt rzeki. Jest całkiem płytko, ale pierwszy raz coś takiego widziałem. Doprawdy fascynujący widok. Okazało się że dla kierowcy z kolei to świetna zabawa. Trzy razy przejeżdżaliśmy po moście ciesząc się jak dzieci.


    Podobało mi się też przy keszu "Wyspa w Parzeniu" OP6BA7. Jak jest wyspa, to albo łódką albo po moście. My do dyspozycji mieliśmy to drugie, za to jaki. Zostały z niego tylko stalowe belki, trochę szersze od ludzkiej stopy. Całe szczęście że było niezbyt wysoko i zmysł równowagi nie wariował po spojrzeniu w dół.


    Warto było zajrzeć po skrzynkę"Zapomniany cmentarz w Sikorzu" OP3DCB. Stare nagrobki prawie zawsze się prezentują. Szczególnie do gustu przypadł mi nagrobek 22 letniej Jadwigi Piwnickiej. Tym razem żałowałem, że nie ma jeszcze zieleni, bo na jej tle byłoby z pewnością jeszcze piękniej.


    Po trasie trafił się też niewielki urbex z keszem "Fabryka Śmierci" OP3DC. Nazwa nie jest przypadkowa bo w ruinach działał zakład utylizacji padłych zwierząt. I chyba świadomość tego sprawiła, że miejsce wydało mi się mroczne. Wyobrażając sobie padłe zwierzaki, resztki z ubojów szuflowane do maszyn czy pieców  (nie wiem gdzie, ni znam się) jakoś nie chciałem zbyt długo tu się kręcić. Niedaleko Białegostoku, jadąc na Wysokie Mazowieckie jest taki zakład, ale działający i jak wiatr zawieje to smród padliny aż łzy z oczu wyciska. Kiedy indziej zawodowo spotkałem się z ciężarówką z takiego zakładu. Z daleka wydała mi się dziwna, bo jakaś taka nietypowo błyszcząca. Z bliska myślałem, że oddam śniadanie, a tymczasem kierowca jadł kanapkę. Jak widać człowiek do wszystkiego się przyzwyczai.


    Prawie na końcu ścieżki trafiliśmy do jednej z lepszych skrzynek serii czyli "Młyn Radotki" OP64E3. Sam kesz tradycyjnie schowany za to widoki wspaniałe. Po stromy zboczu schodziło się do ogromnego jazu, a na drugim brzegu stał spory, murowany młyn. Z góry można było odnieść wrażenie, że jest się w Bieszczadach. To już nie pierwszy raz gdy płaskie z reguły Mazowsze zaskakuje mnie urozmaiconym terenem.


    Do końca ścieżki zostały jeszcze dwie skrzynki, które udało się zgarnąć przed zmrokiem. Jeszcze tylko kościół w Brwilnie i plan wykonany w 100%. A godzina jeszcze nie taka późna. Mimo to do domu strasznie daleko. Wobec tego odpalamy c:geo i jak coś przy samej drodze się trafi to się zatrzymamy. No i wyszło na to, że poza jednym wszystkie kesze miałem w kolekcji. I tak wciąż myślę jak to wszystko ogarnęliśmy w jeden dzień, przy okazji dwa razy stając w "macku", a jak było coś wartego obejrzenia to też chwilę przystawaliśmy. Teraz uświadomiłem sobie, że wszystko idealnie się udawało. Szukanie jakiegokolwiek kesza nie zabrało więcej niż kilka minut. I właśnie to najbardziej lubię w tej zabawie. Skrzynka tylko jaki miły, krótki dodatek do odwiedzanych miejsc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz