poniedziałek, 26 czerwca 2017

Esełka, czyli krew, pot i łzy

    Już od kilku miesięcy chodził mi po głowie pomysł wybrania się na "esełkę" ze Skierniewic do Czachówka. Pomyślałem, że najwygodniej będzie rowerem, boczne dróżki, ścieżki i nie taka duża odległość, akurat na półtorej dnia wolnego jakie miałem. I jak zaplanowałem tak zrobiłem. O 7 rano wyjechałem z Białegostoku, a że miałem pociąg bezpośredni to już o 10 zameldowałem się w Skierniewicach. Po wyjściu z wagonu od razu zabrałem się za kesza "S-Ł: Skierniewickie dworce" OP73C1. Dużo cyferek do zebrania, więc potem siedząc na ławce zastanawiałem się czy gdzieś się nie pomylę, ale od razu wyszedł mi prawidłowy wynik. Naprawdę warto pozbierać te cyferki przy okazji dokładnie oglądając sobie dworzec. Z pewnością jeden z ciekawszych jaki widziałem. Zbudowany w stylu neogotyckim, czyli takim jak lubię, w środku wyremontowany, ale pozostawiono drewniane, skrzypiące drzwi, które nadają charakteru. I wisienka na torcie czyli sgraffito, spadek po socrealizmie, który jednak nabrał szlachetności. Jak dobrze że dzieło nie zniknęło pod tynkiem, jak to się stało chociażby z kilkoma pracami w Białymstoku. Małym minusem jest nieczynna fontanna przy toaletach, jakoś nie pasuje do tego miejsca i wydaje się niedbale wykonana. No i kładki nad torami. Owszem są windy, ale trochę za ciasne na rower z sakwami (niby wchodzi, ale na sztorc) i przez to wolałem śmigać z rowerem po schodach.


    Po dworcu postanowiłem podjechać do opuszczonego garnizonu. Miałem nadzieję na znalezienie dwóch skrzynek. I z keszem "Magazyn mundurów" OP5C73 poszło mi sprawnie. Od czasu mojej ostatniej wizyty ktoś odbił dyktę i można znów wchodzić do środka. Typowy carski budynek wojskowy. Grube, ceglane mury, łuki i nic poza tym. I właśnie ta surowość z tym, że było w miarę czysto, a po podłodze nie wala się gruz, zrobiła na mnie największe wrażenie. Chciałoby się by wszystkie opuszczone budynki tak właśnie wyglądały. Miałem nadzieję jeszcze na "Vault 13". Wiedziałem gdzie mniej więcej jest finał, bo w końcu już byłem w odpowiednim schronie. Ale tym razem diabeł ogonem nakrył i dobrych kilkanaście kręciłem się po krzakach i nie znalazłem. Odpuściłem jak już uznałem że więcej oparzeń pokrzywą nie wytrzymam. Może jeszcze wrócę jak już zielono nie będzie, to pewnie namierzę.


    Na obrzeżach Skierniewic czekał na mnie kesz "S-Ł: Skierniewickie bocznice" OP7628. Pewnym problemem jest to że część bocznic została rozebrana. Porosły na tym krzaki, jakieś wysokie trawy, początkowo nawet da się jechać z rowerem, ale w końcu trzeba go prowadzić. Nieźle się spociłem nim się przebiłem, na szczęście kesz szybko znaleziony, a czas umilały przejeżdżające pociągi, których tu sporo. Postanowiłem iść na wschód, zamiast wracać znanym śladem. I to był największy błąd. Znów wysokie trawy, osty, usypane górki z zebranego tłucznia z rozebranych bocznic, ale jakoś dotarłem do przejazdu kolejowego i regularnej drogi. Na mapie lepiej to wyglądało, bo zdjęcie satelitarne obiecywało ścieżkę, ale widocznie było stare i już nic tu takiego nie ma. Pewnie na którymś z kolców złapałem gumę, ale taką malutką, że dziurki nie znajdziesz, a powietrze schodzi niezwykle powoli. No to dawaj wymieniać dętkę. I tu zobaczyłem, że nie zabrałem takiej z długim wentylem, jaka pasuje mi do tylnego koła. No to w internet, sklep rowerowy w Skierniewicach, dojazd, zakup, wymiana i była godzina 14, a ja nie wyjechałem ze Skierniewic. No to usiadłem zjeść obiad i zastanowiłem się co robić. I tu odezwała się moja część mózgu odpowiedzialna za myślenie zadaniowe. Oj nie zobaczysz ty Psikiszku za wiele esełki, czasu już mało, a za urlop na żądanie w okresie wakacyjnym to regulamin przewiduje dyby i chłostę. Ale od czego jest auto, przyjemność ta sama, bo lubię jeździć wszystkim co ma koła, a od skrzynki do skrzynki szybciej się przemieszczę. Jak pomyślałem tak zrobiłem i już po godzinie z powrotem siedziałem w pociągu do Białegostoku, gdzie się tylko przespałem w domu i rano ruszyłem znów na szlak.
    Zacząłem od wysokiego C i to nie tylko w przenośni, ale naprawdę. Kesz "S-Ł vs wiedenka" OP7627 wprowadził mnie w lekkie oszołomienie. Ja mam tam wleźć? Pewnie się pośliznę i koncertowo zlecę w dół. Ale już po paru szczebelkach wszystkie obawy zniknęły i spokojnie szedłem sobie jak po drabinie, spoglądając to w górę to w dół, co u mnie oznacza, że czułem się wręcz komfortowo. Przy keszu to można sobie nawet usiąść wygodnie i w spokoju podziwiać widoki. Szkoda, że żaden towarowy się nie napatoczył, ale osobowych naprawdę sporo, bo w końcu trwał poranny szczyt, który jak widać obowiązuje i na torach.


    Nie oddalając się zbytnio od torów znalazłem kilka keszy spoza ścieżki esełkowej. Tak to wpadł jeden o działaniach wojennych na tych terenach z okresu I wojny światowej. Kto wie czy jesienią się tu nie wybiorę, by podążać śladami historii. Najbardziej szkoda mi nieznalezienia skrzynki przy młynie w Rawie, ale akurat rozłożyli się tam robotnicy drogowi. A młyn imponujących rozmiarów i do tego z drewna, miło że przetrwał do naszych czasów.



    Powrót na esełkę i znów trudności. Tym razem przy keszu "S-Ł: Posterunek odstępowy Kamion" OP731E. Zaparkowałem przed znakiem zakaz ruchu i poszedłem 400m. choć można było podjechać, ale wolałem nie kusić losu. Posterunek dzisiaj to ruina bez dachu. Najpierw go obszedłem, zajrzałem do środka szukając optymalnej drogi na poddasze z keszem. W końcu uznałem, że najlepiej będzie w jednym z miejsc gdzie było okno. Praktyka wykazała, że to jednak nienajlepsze miejsce. Blaszki po rynnach, które wydawały się świetnymi uchwytami raczej nie utrzymałyby mojego i tak niewielkiego ciężaru. Po kolejnym obejściu budynku doszedłem do wniosku, że jednak optymalnie będzie przez dawne wyjście na poddasze. Co prawda drabiny nie było, ale na szybko zaimprowizowałem nową. Z worków z śmieciami i nadproża zrobiłem podest z którego już pewnie mogłem chwycić brzeg otworu i przy akompaniamencie jęków jakoś się wydźwignąłem. Po wpisie została jeszcze kwestia zejścia. Tym razem trochę szybciej, ale i tak po tym keszu mam jeszcze pamiątkę w postaci mocno obdartego łokcia. Najbardziej żałuję tego, że mimo sporego czasu jaki tu spędziłem, nie doczekałem się żadnego pociągu, a miejsce na fotkę z poddasza bez dachu było idealne.


    Bardzo urzekły mnie wszelkie przejazdy. Dziś się je raczej likwiduje. Coraz szybsze pociągi sprawiają, że te malutkie, na których z względów ekonomicznych nie montuje się szlabanów idą pod nóż. Na szczęście nie dotyczy to esełki. Pociągi towarowe nie osiągają zawrotnych prędkości, więc mamy wciąż przejazdy w ciągach niewielkich, gruntowych dróg. Choć jak się przekonałem, jadąc autem nieraz trzeba niezwykle uważać. Szczególnie jak tory idą w wykopie to nie mamy dalekiego widoku na ewentualny pociąg. Mimo że podobały mi się wszystkie skrzynki przejazdowe, to jednak dwie będę pamiętał szczególnie. Jeden przy keszu "S-Ł: Przejazd na zadupiu #2" OP7462, gdzie możemy odwiedzić opuszczoną chatkę. Niby jedna z wielu, ale przez pozostawione artefakty panuje tu atmosfera smutku nad przemijaniem. Człowiek się stara, gromadzi i pstryk nagle znika, tak naprawdę nic po sobie nie pozostawiając. Z tych niewesołych myśli wyrwał mnie pociąg, który akurat pojawił się zza krzaczka. Natomiast druga wspomniana skrzynka to "S-Ł Przejazd na zadupiu #1" OP738C. Tutaj akurat przejazd jest wyjątkiem, bo został zlikwidowany. Zostały po nim znaki stopu, przez co miejsce wygląda trochę surrealistycznie.


    Na esełce zbyt dużo stacji nie ma, ruch osobowy zawsze miał tu drugorzędne znaczenie, dziś na większej części w ogóle go nie ma. Szkoda że nawet przystanki wyglądają tu gorzej niż w części na wschód od Wisły. Tam jak mogłem się przekonać zostały jeszcze tablice z nazwami, tym razem ich prawie nie uświadczyłem. Zostały tylko na stacjach i to w stanie agonalnym. Za to właśnie na jednej z nich, w Puszczy Mariańskiej esełka w końcu się odczarowała. Akurat tak się złożyło, że wszystkie wcześniejsze kesze przy tej linii obyły się bez pociągów. Tu od razu dwie lokomotywy luzem, SM42 i ET22, czyli typy chyba najbardziej popularne, ale niezmiernie się ucieszyłem. Jeszcze jako bonus przetoczył się skład węglarek ciągnięty przez ET22.


    Kolejną atrakcją były wszelkiego rodzaju przepusty, mniejsze i większe, ale wejście do każdego dostarczyło miłych wrażeń. Dzień był dość gorący, a w środku przepustów panuje miły chłodek. Jakoś w żadnym wypadku nie spieszyło mi się by je opuszczać. Był jednak przepust, który miał inne pod sobą, czyli "S-Ł: Przepust pod Tarczynem #1" OP3746. Płytka i czysta rzeczka Tarczynka przepływa tu wysokim, jajowatym przepustem. By dojść do skrzynki trzeba iść nurtem. Może w zimne dni, jak się nie ma kaloszy to niezbyt ciekawe doświadczenie, ale w ten ciepły dzień to była rozkosz. Mogłem spłukać kurz z prawie całodziennego keszowania i ślady krwi z zadrapań jakich nabawiłem się szczególnie na nasypach kolejowych, które zazwyczaj porastają kolczaste rośliny.


    W esełce podobało mi się jej oddalenie od wielkiej cywilizacji. Przez to skrzynek można szukać w spokoju. Jak tylko zawitałem do większego ośrodka w postaci Mszczonowa, od razu pojawił się problem. Chciałem wyciągnąć mobilniaka "S-Ł: ET22" OP74E5, ale jak zabrałem się do szukania to  w cieniu pobliskich krzaków zaparkował samochód pracowników PKP Cargo i najwyraźniej na coś mieli długo czekać bo się wygodnie rozłożyli. Myślałem że ich przeczekam, zajadając w międzyczasie obiad, obserwując dwa składy które się przetoczyły, zrobiłem fotki stacji i lokomotyw które stały na bocznicy, ale oni ciągle stali. Pojechałem więc zrobić inną skrzynkę i jak wróciłem, to auto wciąż stało na szczęście już puste. Tym razem nie żałowałem że byłem autem, bo te kilka dodatkowych kilometrów to nic.


    Ciekawymi miejscami były skrzyżowania torów. Tam gdzie esełka krzyżuje się z CMK możemy obejrzeć ciekawy wiadukt. Szeroki z miejscem na dodatkowy tor, tylko zastanawia mnie, że nasyp zaraz za nim się zwęża i już ten tor nie miałby miejsca. Może to tylko zabezpieczenie na wypadek uszkodzenia jednej strony przejazdu? Świetne miejsce, ale jeszcze lepsze było przy keszu "S-Ł vs kolejka grójecka" OP3743. Górą, wiaduktem idą tory esełki, a dołem zapomniana linia wąskotorówki. No może nie całkiem zapomniana, bo na odcinku Piaseczno - Tarczyn wciąż jest czynna i są przejazdy turystyczne, ale tu gdzie jest skrzynka to nawet wszystkich szyn nie ma. Bardzo lubię takie zapomniane linie, czasem nawet z całkowicie zwiniętymi torami. Chyba nawet bardziej niż szlaki wciąż używane. Szkoda tylko, że pogoda się zepsuła i lekko siąpiło, ale całe szczęście burza która dawała znać o sobie grzmotami przeszła bokiem.


    Czas się zbliżać ku końcowi tej opowieści. Jeszcze tylko ostatnia skrzynka "S-Ł: Czachówkowski Węzeł Kolejowy" OP8G40, gdzie największą atrakcją jest tajemniczy obiekt. Wygląda jak schron, tylko wejście ma nietypowe, bo przez klapę z góry. I wciąż pozostaje dla mnie tajemnicą, bo na wejściu założono solidną kłódkę. Przy tym keszu akurat zaczęło się ściemniać, więc czasowo wyrobiłem się idealnie. Nie opisałem oczywiście wszystkich keszy, ani nie zachowałem jakiejś skrupulatnej chronologii, ale nie ma co zanudzać. Jestem niezwykle zadowolony, że w końcu dane mi było tak dokładnie poznać esełkę. Wiele sobie po tutejszych skrzynkach obiecywałem i przy żadnej się nie zawiodłem. To z pewnością wymagająca seria, ale dawno nie miałem tak dobrej zabawy jak tutaj. I aż żal że te kilka sztuk, które pozostały to quizy których nie dam rady rozwiązać, lub zadania których z moją sprawnością sam wolałem się nie podejmować. Z drugiej strony jakby ktoś zaproponował wycieczkę po tych samych skrzynkach, nawet minuty bym się nie zastanawiał i jeszcze raz wrócił na szlak.

3 komentarze:

  1. Meteor też kiedyś poszedł bocznicami w Skierniewicach na wschód, czy też może chciał się dostać od wschodu w miejsce skrzynki, to był wielki błąd mimo wiosny. Też się nabrał na ścieżkę na satelicie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabierz mnie kiedys ze sobą. Uwielbiam pokrzywy. WZOROWY

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten tajemniczy obiekt w Czachówku to *prawdopodobnie* http://www.psmk.org.pl/kats/. Dobrze byłoby, jakby jakiś znawca kolei potwierdził/zaprzeczył. Szkoda że zamknęli, ale się spodziewałem w sumie, dlatego skrzynka na zewnątrz. W środku oprócz staroci także nowe przewody, więc możliwe że częściowo obiekt działa...

    OdpowiedzUsuń