niedziela, 15 kwietnia 2018

Siedleckie wojaże

    Przez zimę zdarzyło się kilka ciekawych wycieczek, ale jakoś nie miałem pomysłu jak opisać piesze wycieczki po kilku pięknych, polskich miastach. Kraków, Poznań, Wrocław, oprócz keszy zwiedziłem kilka żelaznych punktów każdej wycieczki szkolnej. Jednak to Kielce na długo pozostaną w mej pamięci. Keszowanie kilkanaście godzin przy minus 20st.C to było wyzwanie. W końcu nadeszła wiosna i można rozpocząć prawdziwy sezon. Za inaugurację uznaję wyjazd do Siedlec i na wschodnie Mazowsze. Wycieczka zorganizowana dość szybko, miałem jechać sam, ale wzorowy błyskawicznie się zdecydował i miałem towarzystwo. 
    Wyjazd jak zawsze bardzo wcześnie, w zasadzie jeszcze w nocy. Jednak jak dojechaliśmy do pierwszego kesza przywitał nas już dzień. Wszystko przez kilka przymusowych postojów, bo mi się kolego rozchorował. Za to przy keszu "Muchawka od źródeł do ujścia #6" OP8H15 trafiliśmy w idealny moment. Nad rzeką i łąkami unosiła się mgła, a jeszcze bardzo niskie słońce dawało wszystkiemu ciekawy koloryt. Dla takich chwil warto się wcześnie zrywać z ciepłego łóżka.


    W samych Siedlcach nie zabawiliśmy zbyt długo, bo i większość keszy już kiedyś zdobyłem. Nie mogło zabraknąć wizyty przy pałacu Ogińskich. Za każdym razem podoba mi się coraz bardziej. W dzisiejszych czasach królowania pstrokacizny, styl klasyczny to chwila na uspokojenie wzroku. Do tego otoczony równie stonowanymi kamienicami i park rozciągający się tuz obok. Jakoś nigdy nie dane mi było go odwiedzić w środku dnia przy pięknej pogodzie, gdy wokół pewnie sporo spacerowiczów. Ciekawe jakie wtedy byłyby moje odczucia?


    Na obrzeżach Siedlec rozciąga się Lasek Sekulski. Typowy las miejski z liczną siecią dróżek. Nie ma co liczyć na starodrzew, dominują 50-letnie drzewa. Mimo że naprawdę ciepło dopiero od paru dni, to na południe od Bugu liczyłem już na bardziej ożywioną wegetację. Jeszcze nawet pączki się nie zazieleniły, ale to już inne drzewa, niż ponure badyle w listopadzie. W lesie chodziliśmy szlakiem skrzynek "Szlakiem Sekulskich Mogił". Tak się zastanawiam czy pod jakimkolwiek polskim miastem (tym które było w granicach IIRP) jest las w którym nie byłoby grobów pomordowanych na wojnie. Jest to chyba tak naturalne, że nawet się nie dziwimy gdy trafiamy na leśne mogiły. Niestety tak jak w sporej części, tak i tutaj pamiątkowe krzyże pamiętają lepsze czasy. Przy okazji odwiedziłem ponownie inną ciekawostkę, dość dużą strzelnicę, która dziś jest miejscem biwakowym. Ciekawe czy to pozostałość po polskim wojsku, czy jeszcze zaborcy?


    Zaraz za Siedlcami ostatni kesz "Muchawka od źródeł do ujścia #2" OP8H0L z ciekawej ścieżki o Muchawce. Kolejny kesz miał być za dobre kilka kilometrów. Jednak po drodze musieliśmy się zatrzymać we wsi Cisie - Zagrudzie, gdzie między drzewami zobaczyliśmy pałac. Zapuszczony park, otwarta brama i zabytek w słabym stanie pozwoliły na zdecydowanie się wejścia na teren. Ktoś tu kiedyś próbował remontu, ale szybko prace zostały przerwane. Drzwi i okna wciąż pozabijane deskami, więc nie było jak wejść, ale warto było podejść pod ten neogotycki pałac. Mam nadzieję, że w końcu znajdzie się ktoś z takimi pieniędzmi by to odkupił i wyremontował. Pozwolenie by taki zabytek się zmarnował to byłoby barbarzyństwo. Przy okazji zostawiliśmy tu mobilniaka "Województwo Siedleckie (49 województw)" OP8QA4.


    Podsiedleckie lasy (wszak 20km. to jeszcze nie taka wielka odległość) kryją jeszcze jedną tajemnicę. Niedaleko Kotunia, na rozległej polanie jest sympatyczny pomnik upamiętniający zgrupowanie żołnierzy AK przed akcją Burza. Wydawało się że czeka nas większy spacer do kesza "Akcja Burza" OP8FXU. W terenie poszło jednak szybko. Rzadki las ułatwiał marsz na azymut i zaraz zza drzew wyłonił się obelisk. Na niewielkim głazie wyryto słowa upamiętnienia, a wokół niego teren wyłożono kostką. Całość ledwo wyrasta z ziemi i chyba przez to wydaje się sympatyczniejszy. Po prostu nie góruje nad okoliczną przyrodą.
    Niedaleko, bo już w Chlewiskach czekał fajny kesz "Reymontówka - Chlewiska" OP8GMF. Otoczenie jeszcze lepsze. Dworek zakupiony przez wdowę po Reymoncie, po kolejnych zmianach właścicieli jest teraz domem pracy twórczej. Można wejść na teren i przejść się po obejściu. Ustawiono tu kilka wesołych, drewnianych rzeźb. Jest Rokita w dziupli, niedźwiadki, krokodyl nad sadzawką, a z poważniejszych tematów Chopin przy fortepianie. Przed bramą stoi zaś stara, ale ciekawa kapliczka. Strasznie wysoka, bo tak na oko to z 4m. Nieczęsto się takie widuje.


    Krążąc po już chyba mazowieckich, podrzędnych drogach dotarliśmy do wsi Jeruzal. Wieś była plenerem w serialu "Ranczo". Jest tam kościół i sklep znany z ekranów. Właściciel sklepu wyczuł interes i pozostawił elewację tak jak w filmie, a do tego jest i słynna ławeczka. Okazuje się że to niezła atrakcja turystyczna, bo nie odmówiłem sobie przyjemności zdjęcia jak na niej siedzę. A że to była sobota i słoneczne popołudnie, to podobnych turystów tam nie brakowało. Jakbym nie był autem to z pewnoscią nie zabrakłoby małego piwa.


    Myślałem że już nigdy nie wrócę do Cegłowa, kiedyś gminę objechałem rowerem szlakiem skrzynek. A że potem pojawiło się kilka keszy to była okazja uzupełnić kolekcję. Najciekawsze moim zdaniem były dwa: "Mostek kolejowy nad Mienią" OP8Q34 i "Śluza na Mieni" OP8Q35. Oczywiście dlatego, że w pobliżu torów kolejowych. Na głównym szlaku spotkaliśmy kilka pociągów osobowych. Trzeba przyznać że ruch tu spory. Natomiast mostek ze skrzynką jest na odgałęzieniu idącym na północ. Coś czasem tamtędy jeździ, ale po szynach widać że rzadko. Z mapy, ale i z streetview widać że dochodzą do jakiegoś terenu wojskowego, na południe od lotniska. Może to jakaś baza paliwowa dla myśliwców?


    W Mińsku Mazowieckim nie zabawiliśmy długo. Od pewnego czasu poluje tu na dwa kesze. Jeden przy pałacu Dernałowiczów, drugi na placu Kilińskiego. Zawsze towarzyszył mi pech i postronni ludzie przeszkadzali w poszukiwaniach. Tym razem w pierwszym przypadku się udało, ale plac nadal został niezdobyty. 
    Po drodze do domu czekało nas jeszcze jedno, większe skupisko keszy we wsi Drop. Prawdę mówiąc spodziewałem się tylko opowieści o miejscu bliskiemu sercu zakładającego, a dla pozostałych z pewnością ciekawym, aczkolwiek nie wywierającym piorunującego wrażenia. I tu się srogo pomyliłem bo okolice kesza "Drop Za wodą" OP8NJX naprawdę mnie zachwyciły. Meandrująca, płytka rzeczka, przejazd nią tylko brodem i tylko dla ciągników lub terenówek, a piesi mają do dyspozycji kładkę. Teren znad rzeczki dość szybko się wznosi. Zawsze mam prywatny miernik atrakcyjności miejsca, czy nadawałoby się ono na budowę domu? Zdecydowanie tak, widok zza okna nigdy by się nie znudził.


    Z keszy które miałem do znalezienia to już było wszystko. Jak się jednak przejeżdżało obok zamku w Liwie, to warto się zatrzymać, zobaczyć jak się miewa znaleziona już skrzynka, ale bardziej jeszcze raz zobaczyć ciekawy obiekt. Niestety jest przeprowadzany poważny remont i większość terenu jest ogrodzona. Za to Liwiec ładnie się rozlał. To było pocieszenie po Bugu i Narwi, które w tym roku na wiosnę nie wystąpiły zbyt mocno z brzegów.