Jakie pogody mamy w tym roku każdy widzi i żeby odkładać każdy wyjazd ze względu na możliwy deszcz, to człek by chyba prawie cały czas w domu siedział. Najlepsi "przepowiadacze" z meteo.pl wróżyli przelotne opady na Mazurach na które wybierałem się z kolegą Wzorowym i niestety sprawdziło się i to z nawiązką.
Początek nawet obiecujący. Dobrze zachowane ruiny wiatraka w Kamiennej Starej i kesz "Drewniany wiatrak Holenderski z 1910 roku" OP8LMW. Słońce jeszcze nie wstało i w lekkim półmroku budynek prezentował się jak z filmu o Frankensteinie. Szkoda tylko że w odróżnieniu od pałaców, dworów czy kościołów zabytki techniki z terenów wiejskich o ile nie trafiają do skansenu to powoli niszczeją.
Jadąc do Lipska już z daleka widać wieże kościoła. W tym małym miasteczku nad Biebrzą to dominująca budowla, wydaje się wręcz za duża do potrzeb. Powstała jak wiele kościołów na terenie zaboru rosyjskiego po wydaniu przez cara Mikołaja II w 1905 edyktu tolerancyjnego. Mi się bardzo podobał, bo jak już nieraz pisałem uwielbiam neogotyk. Początkowo świątynia miała pecha, bo oddano ją do użytku w 1914r. czyli roku wybuchu wojny i już w 1915 mocno ucierpiała w wyniku ostrzału artyleryjskiego.
W okolicach jest sporo bunkrów linii Mołotowa i w jednym wciąż mam nieznaleziona skrzynkę. Myślałem że to doskonała okazja do jej zaliczenia. Schowana na poziomie -2 i niby nawet ktoś drąg wrzucił by było łatwiej wyjść, ale nie wzbudził mojego zaufania. Nie chciało mi się biegać w tą i z powrotem po linę, wiec kesz dalej wisi na mapie. Niespecjalnie mnie to martwi, bo za to obejrzałem sobie niezły schron. Półkaponiera artyleryjska, której głównym uzbrojeniem były dwie armaty 76,2mm. Takie same armaty montowano w słynnym czołgu T-34.
Przez dobrych kilkanaście kilometrów nie wpadła żadna skrzynka, za to za Suwałkami zaczęły się piękne widoki. To właśnie na północ i zachód od tego miasta możemy oglądać cudowne widoki pagórków i pochowanych między nimi jeziorek. Najładniej jest tu jesienią, kiedy świeci słońce, a liście na drzewach zmieniają kolor. Jednak nawet w taki dzień jak w czasie wycieczki, kiedy jest pochmurnie i czasem pada to wędrujące mgły tworzą wspaniały klimat. Jeziora tez robią się inne. To nie te letnie miejsca, gdzie na brzegu można rozłożyć się z kocem, ciesząc się słońcem i szukając ochłody w wodzie. Teraz to idealne miejsce by zapatrzyć się na widoki, które przypominają trochę czarno białe fotografie. Ale takie naprawdę stare, gdzie kontury już się rozmywają, a tło jest jakieś nieostre.
Łażąc po skrzynki ukryte nawet niedaleko dróg, bo cóż to jest 200m. nieraz trzeba było iść po łąkach. I tak dość szybko przemoczyłem sobie buty, całe szczęście było ciepło i jakoś niespecjalnie mi to przeszkadzało. Jednak były takie skrzynki jak np "Najdalej wysunięty na północ punkt Suwalszczyzny..." gdzie perspektywa przedzierania się przez mokre krzaki kazała odpuścić. Czasami czekała nas mimo wszystko miła niespodzianka. Taki kesz "folwark Skombombole" OP83ZL, też zapowiadał się nie do zdobycia. Tymczasem pokrzywy nie takie gęste i nie wysokie i prawie susi dotarliśmy na miejsce. Przy okazji jak zwykle jestem pełen podziwu dla keszerów którzy wynajdują takie miejsca. Jakieś kamienne ruiny, nawet nie do końca wiadomo jakiego budynku do których nie ma żadnej ścieżki. W "Polsce Egzotycznej" Grzegorza Rąkowskiego znalazłem informację, że to była wielka obora. Przy okazji miłośnikom Polski płn.-wsch. polecam ten dwuczęściowy przewodnik.
Nasza droga wypadła wzdłuż zachodniego brzegu jeziora Wiżajny, które tym razem widziałem w zamglonym anturażu. To była częściowo wycieczka po miejscach już znanych, jak chociażby przy keszu "Granica PL-RU w Żytkiejmach" OP3D9A. Bardzo lubię odwiedzać granicę z naszymi wschodnimi sąsiadami, bo ma to lekki posmak tajemnicy. Wszak na pas drogi granicznej wchodzić nie można, a Rosję czy Białoruś przed wzrokiem ciekawskich zawsze kryją lasy i krzaki. Tylko ostatnio zniknął lekki dreszczyk emocji spotkania patrolu SG. Kiedyś to była dodatkowa atrakcja, a dziś to dla mnie strata czasu i mógłbym być już w drodze gdzie indziej. Mimo wszystko pozdrawiam funkcjonariuszy SG, bo rozmowy przy okazji legitymowania zawsze były miłe.
W pełni udane keszowanie to takie które choć trochę zahacza o kolej. Tym razem udało się odwiedzić dom będącym kiedyś stacją na linii Gołdap - Żytkiejmy. Torów już dawno nie ma a główną atrakcją po tej linii są wiadukty, z których najsłynniejsze to te w Stańczykach. Istnieją za to tory z Ełku do Gołdapi na linii nr 41. Niestety na odcinku z Olecka do Gołdapi są całkowicie nieprzejezdne. Szkoda że kesz "Budynek stacyjny kolei Gołdap-Żytkiejmy w Błąkałach" OP8B58 zdobyliśmy tylko w przelocie. Ale tak się rozpadało że wyjście nawet na kilka minut z auta skutkowałoby przemoczeniem do majtek. Bardziej obiecująco wyglądał kesz w Gołdapi na ruinach mostu. Początkowo nawet po torach wiodła ścieżka, ale z czasem zanikła i dalszej drogi broniły krzaki, które oferowały darmowy prysznic. W ubraniu to średnia przyjemność, więc zawróciliśmy.
Przez deszcz plan wycieczki mocno się okroił, ale były takie skrzynki jak "Góra Szeska" OP8AZ5 po które musiałem koniecznie się udać. W końcu nie co dzień jest okazja wejść na najwyższą górę Pojezierza Mazurskiego. Nie wymaga to kondycji, bo z drogi u podnóża do szczytu dojście zabiera parę minut, ale co najwyższy szczyt to najwyższy. Prawdę mówiąc to niekoniecznie tu najładniej. Wokół las, więc z widoków nici, które oferują inne okoliczne górki, a całkowitym kuriozum jest platforma na szczycie. Taka metrowej wysokości, do teraz nie mogę wymyślić dla niej przeznaczenia.
Z pewnością najciekawszym miejscem okazały się ruiny z keszem "Ruiny kościoła w Mieruniszkach" OP8N6X. Uwielbiam wszelkie ruiny i te nowsze, fabryk, domów, ale zdecydowanie wolę obiekty zabytkowe. Pałace, zamki, kościoły to uczta dla moich oczu. Szczególnie cenię sobie ruiny kościołów, bo te są najrzadsze. Społeczności lokalne zazwyczaj starają się odbudować świątynie, będące ważnym miejscem lokalnej społeczności. Ostatnio widziałem ich więcej pod zachodnią granicą, gdzie żyje ludność napływowa, ale na ziemiach gdzie ludzie żyją od wieków to nieczęsty widok.
Mimo paru lat na karku nigdy nie byłem w Olecku. Ełk, Suwałki, Gołdap, Giżycko, tam bywałem, nawet pomieszkiwałem, ale Olecko znałem tylko z okien PKS-u. Przy okazji paru skrzynek była okazja nadrobić te zaległości. Tego dnia w miasteczku główna atrakcją był ślub kogoś powszechnie znanego, przynajmniej w lokalnej skali. Ratownicy wodni robili bramę, była drogówka, a i nie zabrakło gapiów, którzy jak było widać specjalnie przyszli pod salę weselną. Moim zdaniem to całkiem sympatyczne. Myśmy jednak skupili się głównie na skrzynkach. Zaczęliśmy od przedmieść Olecka i kesza "Energetyczny Don Kichot - Bitwa pod Oleckiem" OP8J0S. Pokazuje on farmę wiatrową, które budzą kontrowersje. Nie znam się zupełnie na tym i nawet nie próbuję zabierać głosu w dyskusji, czy ogromne wiatraki maja więcej plusów czy minusów. Mogę ocenić je jedynie pod względem widoku i dla mnie stanowią ciekawy element krajobrazu. Choć zdaję sobie sprawę, że są tacy, dla których wielkie śmigła szpecą widoki.
W centrum Olecka, nad jeziorem Olecko Wielkie nie udało nam się znaleźć kesza, za to mieliśmy okazję posłuchać prób do koncertu na zakończenie wakacji. Lekko rozczarował mnie zamek, bo zazwyczaj na to słowo wyobrażamy sobie obronne mury, baszty, fosę, albo malownicze ruiny. Tymczasem zamek był, ale do XIXw. kiedy to już wtedy ruiny rozebrano i postawiono urząd starostwa w stylu neogotyckim. Oczywiście nic całkowicie nie ginie i w latach 80-tych XXw. przeprowadzono prace wykopaliskowe, które odsłoniły zachowane fragmenty.
Już wcześniej wspomniałem o tym, że dobre keszowanie to zaliczenie kolejowych klimatów. Nie zabrakło ich i w Olecku. Przy okazji kesza "Wiadukt drogowy nad linią kolejową 39 Olecko - Suwałki" OP8NBQ. Po wpisie do kesza jak Wzorowy zabrał się za zbieranie owoców róży na nalewki ja miałem okazję bliżej przyjrzeć się konstrukcji wiaduktu. Budowany w stylu jaki często spotyka się na Mazurach, ale w słabym stanie technicznym. Beton wietrzeje i widać liczne pęknięcia. Obawiam się, że zostanie niedługo zamknięty dla ruchu w obawie przed katastrofą budowlaną. Po stanie szyn widać, że czasami coś się tędy przetoczy. Z pewnością składy towarowe, bo pociągi osobowe są zawieszone.
W Wieliczkach przy okazji kesza "Polska drewniana - zabytkowy kościół w wieliczkach" OP42ED mogliśmy obejrzeć wspomnianą świątynię, przy której warto zwrócić uwagę na mury, które tworzą tu tor przeszkód, przynajmniej od strony ulicy. W opisie zwróciłem uwagę na to że przy wznoszeniu głównej konstrukcji nie używano gwoździ, ale tak sobie teraz myślę czy przy budynkach z bali przy ich łączeniu kiedykolwiek był sens używania gwoździ? Przy tak grubych kawałkach drewna stosowało się i chyba stosuje inne rozwiązania, które pozwalają utrzymać wszystko w kupie?
No i nastał ten czas że została ostatnia skrzynka tego dnia czyli "Schron w Nowym Młynie" OP8NBP. Nie czytając opisu byłby lekko rozczarowujący. Niski, ciasny, pewną atrakcją jest tylko wzmocnienie w postaci obudowania od wewnątrz stalą w kształcie harmonijki. Najciekawszy okazuje się sposób jego maskowania w postaci domu mieszkalnego. Szkoda że atrapa nad nim się nie zachowała, bo byłoby to arcyciekawe, ale sama świadomość że było tu kiedyś coś takiego, podniosła atrakcyjność obiektu w moich oczach.
Po drodze do domu przejechaliśmy się jeszcze przez centrum Ełku licząc na "maka', ale nie było więc skończyło się na stacji paliw i Biedronce. Przed Prostkami pojawiło się kilka keszy przy schronach, gdzie jeśli byśmy się zatrzymali to wpadłby FTF, ale było już ciemno i jakoś ochoty zabrakło. Wobec tego wysilając wzrok, czy w ciemnościach nie wyskoczy mi jakiś łoś poprowadziłem wprost na Białystok.
Wycieczka jak zwykle udana. Następnym razem bierzemy gumiaczki i pelerynki wiec żadne chaszcze nie będą straszne.
OdpowiedzUsuńNam trochę wyjazdów tak odpadło. Strasznie kapryśna pogoda w tym roku. Ale w ten weekend jedziemy, choćby się paliło. :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń