środa, 28 lutego 2018

Ku morzy cz.VIII Szczecin

    Poznawanie Szczecina zacząłem jeszcze dnia poprzedniego. Jak już rozbiłem się na campingu to ruszyłem poznawać kawałek Prawobrzeża korzystając ze skrzynek z serii "Mosty nad Płonią". Z pewnością nie jest to część miasta tłumnie nawiedzana przez turystów, ale mimo pewnego zaniedbania całkiem tu ciekawie. Ładny jest kościół p.w. Niepokalanego Poczęcia NMP odbudowany w XIXw . po pożarze z zachowaniem gotyckich murów. Ciekawostką jest mały fragment murów obronnych, bo dzisiejsza dzielnica Dąbie to dawniej było oddzielne miasto. Sporo tu kamieniczek z XIXw. tylko jak wspomniałem szkoda że zaniedbanych. Dobrze odnowione stają się ozdobą okolicy, a ulica na której stoją nabiera niepowtarzalnego klimatu. Niestety to kosztuje, ale mam wrażenie że też jeszcze nie wszędzie docenia się budynki z tamtego okresu. Poza tym dzięki skrzynkom nad Płonią dotarłem do dzikszych terenów Szczecina, ale i zahaczyłem o zawsze mile widziane kolejowe klimaty. A różnych pociągów całkiem tu sporo się przemieszcza.


    Piękny był zachód słońca nad jeziorem, ale długo nie posiedziałem bo komary by mnie zjadły. W nocy nie obeszło się bez burzy, ale już poranek przywitał mnie znów piękną pogodą. Idealny dzień by obejrzeć miasto. Początek mało turystyczny, ale dla mnie niezwykle ciekawy. Długi czas jechałem wzdłuż terenów portowych. Samych nabrzeży nie było widać, ale rozległe bocznice, punkty przeładunkowe to zawsze miły widok, szczególnie z tak egzotycznym dla mnie obrazkiem jak żurawie portowe. Zapuściłem się nawet za jedną ze skrzynek "Tramwaj w Porcie" OP8EBP w zapomniane uliczki, by odkryć tam prawdziwe cudo. Ogromny magazyn z przełomu XIX i XXw. bardziej wyglądający jak długi ciąg kamienic.


    Jak to w czasie pierwszej wizyty nie mogło obyć się bez żelaznych punktów repertuaru. Wały Chrobrego z tarasem widokowym przed Muzeum Narodowym. Spodziewałem się że to miejsce zbudowano z rozmachem, ale nie tego że jest aż tak wielkie. Można poczuć się jak liliput w krainie olbrzymów. Szkoda tylko że widoki popsuły mi jeszcze nie zwinięte pozostałości po jakimś sporym festynie. Oczywiście obowiązkowa wizyta na Zamku Książąt Pomorskich. Średniowieczną fortecę w XVIw. zmieniono na renesansową rezydencję. Jednak zdecydowanie wolę surowy widok cegieł rodem ze średniowiecza. No, ale przynajmniej kolejny zamek wpadł do kolekcji, choć kesz już nie bo po prostu o nim zapomniałem i nie chciało mi się już wracać.


    Ogólnie stary Szczecin bardzo mi się podobał.  Stylowe kamieniczki, stare kościoły, wąskie uliczki to jest to czego oczekuję od ogólnie pojętych starówek i co dostałem. Żeby nie było tak różowo to jedno rozczarowanie. Pamiętam jak w telewizji łączono się z oddziałami terenowymi to była plansza z widoczkiem z danego miasta. Akurat w Szczecinie była to Baszta Panieńska. Za dzieciaka miasto kojarzyłem z morzem (którego tu nie ma) i właśnie tą basztą. Cóż, okazało się że stoi za płotem, obok betonowa estakada, która powoli zaczyna się sypać, a co najgorsze powiesili na niej reklamę. To już był szczyt bezczelności, taką szmatą zniszczyć mi wspomnienia dzieciństwa.


    Stare miasto nie jest znowu tak rozległe by spędzić tu cały dzień. Wobec tego pojechałem na Cmentarz Centralny. Nie ma co ukrywać, że sporo tu skrzynek, ale nawet jak ktoś ich nie zbiera to zawsze warto tu zajrzeć. To największa nekropolia w Polsce, która łączy też w sobie funkcje w parku. Bo wyobrażacie sobie zabrać dziecko na cmentarz żeby sobie pohasało wokół głównej fontanny? Zabrać lubą, by na ławce obok nagrobków szeptać czułe słówka? Mijałem też biegaczy i takich jak ja, którzy wybrali się na rowerową wycieczkę. Zupełnie to tutaj nie razi. W samym środku jest jeszcze fort z początku XXw. więc i miłośnicy fortyfikacji też coś znajdą dla siebie. Z pewnością najbardziej fotogeniczny jest fragment gdzie pochowano pierwszych polskich osadników przybyłych tu po II wojnie światowej. Białe krzyże ustawione na niewielkim pagórku w mniej uczęszczanej części. Nie można też zapomnieć o pomniku Braterstwa Broni. Nowoczesna rzeźba w formie dwóch ogromnych V, które jak doczytałem maja symbolizować skrzydła husarskie. Może i tak, mi sama forma przypadła do gustu. Najbardziej cenię sobie jednak możliwość obejrzenia poniemieckich nagrobków, których trochę się tu zachowało. Niektóre to prawdziwe dzieła sztuki, misternie rzeźbione płaskorzeźby w kamieniu. I te największe pomniki nawiązujące do greckiej architektury, albo do jakiś megalitycznych konstrukcji dawnych ludów.


    Cmentarz jest tak rozległy, że spędziłem tu czas do wieczora. Była okazja by centrum Szczecina przyjrzeć się jeszcze raz tym razem w blasku zachodzącego słońca. Zająłem jak mi się wydawało idealne miejsce na Wałach Chrobrego i rzeczywiście dobrze mi się tu siedziało jak świat powoli wchodził w szarówkę. Czas kiedy wszystko robi się lekko nierealne.
     Teraz jechać spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz