Od dłuższego czasu spoglądałem na mapę z jakim wielkim projektem tu się zmierzyć. Tak żeby nie był to przejazd od słupka do słupka za kolejnymi mikrusami, ale żeby coś zwiedzić, a jednocześnie spróbować jak to jest znajdować kesze co kilkaset metrów. Idealna wydała mi się do tego ścieżka "GO WRO Geocachingowa Obwodnica Wrocławia". Daleko, bo prawie drugi koniec Polski, ale połączenie kolejowe bardzo dobre, bo wyjechałem z Białegostoku wieczorem, a we Wrocławiu byłem między 5 a 6 rano. Liczyłem że się prześpię, ale akurat w Warszawie dosiedli się kibice z meczu Polska - Litwa i póki się sami nie zmęczyli, to nie dali pospać. Wszystko kulturalnie, ale jak wszyscy w wagonie rozmawiają to się robi jak w ulu.
Oczywiście nie zrobiłem całej ścieżki na raz, ale kilkadziesiąt keszy wpadło. Zacząłem od kilku keszy jeszcze spoza serii GO WRO, związanych głównie z klimatami kolejowymi. W Świętej Katarzynie obejrzałem tamtejszy kościół, późnoromański z XIII, niewiele mamy zabytków z tego okresu, więc polecam go dokładniej obejrzeć przy okazji kesza "Kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej - snieeegu" OP8030. Szkoda tylko że wszystkie drzwi były pozamykane, więc nie było jak podejrzeć wnętrza. Za to na zewnętrznym murze mała ciekawostka, reper pruski czyli punkt geodezyjny do wyznaczania wysokości.
Ścieżkę zacząłem od "GO WRO - Wielki dąb zagrożony" OP8DDL i stąd zdobywałem kolejne skrzynki zgodnie z ruchem wskazówek zegara, aż do kesza "GO-WRO Pomnik Ofiar I Wojny Światowej" OP8D5K. Ten odcinek jest idealny na rower. Sporo jedzie się drogami asfaltowymi o niewielkim ruchu, drogi polne o dość twardej nawierzchni, choć tutaj po deszczu w licznych dziurach mogą się robić wielkie kałuże. I co ważne jedzie się po terenie płaskim jak stół. Nieliczne podjazdy i zjazdy są tak niewielkie, że wręcz nieodczuwalne. Ciekawostką jest że prawie cały czas towarzyszył mi widok Sky Tower, który skojarzył mi się ze "Szklaną Pułapką" i jak gdzieś znikał to pojawiało się pytanie: a gdzie to przepadł Nakatomi Plaza? To takie luźne skojarzenie, bo wieżowce nie są do siebie podobne.
Część keszy to miłe przerwy w szczerym polu, przy magazynach, albo na wylotach wsi. Są jednak i taki które przy okazji pokazują jakąś lokalna ciekawostkę czy zabytek i te oczywiście sprawiły najwięcej radości. I o tych słów kilka. "GO WRO - Wieża rycerska w Biestrzykowie" OP8D9E pokazuje obiekt jak w tytule. W okresie średniowiecznym jako swe siedziby budowało je średniozamożne rycerstwo. Na terenie Polski najwięcej przetrwało ich na terenie południa. Ja do tej pory natykałem się na opuszczone, a co za tym idzie w różnym stanie. Ta jednak jest wciąż zamieszkała. Wywarła na mnie wielkie wrażenie możliwość zamieszkania w takim budynku. Jak to zobaczyłem, to nie wyobrażam sobie lepszego miejsca do życia. Ciekawe jeszcze jak gospodarze urządzili wnętrze, bo możliwości są tu na pewno ogromne, pozostaje kwestia pieniędzy i gustu.
W Bielanach Wrocławskich przy okazji kesza "GOWRO - Bielany Centrum" OP8D88 mogłem obejrzeć dawny dwór. Jakże inny od polskich dworków. O wiele większy i budowany metodą szachulcową, którą bardziej kojarzę z Pomorza. Na trawniku przed dworem ustawiono stare rzeźby, tu znalazły bezpieczną przystań. Nie zmienia to faktu, że wygląda to trochę jak cmentarz. Przy keszu objawił się pan, który pomógł mi znaleźć skrzynkę, ba wyciągnął ją z skrytki. To bardzo pozytywne gdy osoba która się nie bawi, nie niszczy pudełek, a wręcz pomaga. Jak doczytałem w logach nie byłem pierwszą osobą która została tu "przyłapana" na szukaniu. Swoja drogą zawsze zastanawiam się po co niektórzy zabierają nasze pudełka, po dłuższym pobycie w terenie są mało higieniczne, a wartość z wyposażeniem jest zazwyczaj zerowa.
W Biskupicach Pogórnych zaliczyłem porażkę przy pałacu i kesza nie znalazłem. Mimo to warto było odwiedzić to miejsce. Barokowy budynek przez lata PRL popadał w ruinę. Zakupiony przez prywatnych właścicieli powoli odzyskiwał blask. Coś jednak poszło nie tak. Jest nowy dach, okna i tynki na elewacji, ale remont stanął. Od strony bramy widzimy ciekawy zabytek, ale widok niestety psuje opuszczone otoczenie. Zapuszczona trawa, pokrzywy i krzaki samosiejki nie dodają uroku. Mimo wszystko dobrze że pałac jest zabezpieczony i przetrwa kolejne lata.
Innego rodzaju ciekawostką w tej wsi jest nazwa ulicy LG. Pierwszy raz zobaczyłem by prywatna firma miała swoją ulicę.
Najtrudniejszy kawałek wycieczki był między keszami "GO WRO Tramp" 894C a "GO WRO Urwipołeć" OP8711. To zaledwie kilkaset metrów, ale w pewnym momencie rośliny zrobiły się wielkości mojego roweru. Trzeba było na piechotę, bo jechać się nie dało. Całe szczęście że mimo iż dzień pochmurny i miejscami mżyło, to tu było sucho. Alternatywa to wjazd w pole uprawne, ale to nieładnie niszczyć uprawy rolnikowi.
Ścieżka zahacza czasami o tereny kolejowe. Zresztą w czasie wyjazdu wpadło tez parę keszy o wrocławskim węźle kolejowym. To naprawdę spory węzeł, a ruch pociągów tu duży, zarówno osobowych, a co bardziej cieszy towarowych. Jak szukałem kesza gdzieś na stacji,to nie zdarzyło się by nie było okazji obejrzeć jakiegoś pociągu. Najlepiej gdy spotkało się znane lokomotywy, ale w egzotycznym dla mnie malowaniu. Jak chociażby przy keszu "GO WRO Smolec PKP" OP896Z gdzie widziałem poczciwą SM42, ale z logiem Orion Kolej, na podlaskich torach takiej firmy nie widziałem.
Dość ciekawy fragment ścieżki był na zachód od lotniska. Trzeba było wspiąć na niektóre drzewa, a jedno z nich zapamiętam na dłużej. Pierwsza gałąź była wysoko i z moją kondycją ciężko było się wspiąć. Od czego był jednak rower, wlazłem na ramę, a stamtąd już wydźwignąłem się na pierwszy "szczebel" dębu. Dalej prościzna, aż prawie na czubek. Dzięki skrzynkom od kilku lat przypominam sobie jaka to była frajda wspinać się po drzewach za małolata.
Ze spokojniejszych atrakcji były samoloty. Oczywiście nie startują z taką częstotliwością jaką widziałem na lotnisku Chopina, ale nie ma też takiej posuchy jak na lotnisku w Lublinie, gdzie przez godzinę nawet lecącej wrony nie widziałem. Jedna ze skrzynek jest nawet mocno powiązana maskowaniem i ukryciem z samolotami, które widzimy tuż po starcie. Nic się jednak nie umywało do kucyków. Te zwierzęta bardzo przyzwyczajone do ludzi w ogóle się nie płoszyły jak podszedłem do ogrodzenia. Jeden z nich o białej maści był szczególnie przyjazny. Podejrzewam że liczył na jakiś smakołyk, a ja niestety nie miałem ani marchewki, ani kostki cukru. Ogólnie to chyba było największe skumulowanie atrakcji na trasie: trochę adrenaliny, samoloty i koniki.
Wracając do tematów kolejowych, to jak już opuściłem szlak GO WRO to trochę pokręciłem się za skrzynkami związanymi z tym tematem. Ciekawym doświadczeniem było odwiedzenie paru miejscówek już po zachodzie słońca. Na dworcach zazwyczaj jest życie, dużo jest zwyczajnie ładnych, ale już bocznice, tereny przytorowe na pierwszy rzut okaz nigdy nie wyglądają atrakcyjnie. Mimo to mają coś w sobie z nostalgicznego klimatu i chyba to mnie najbardziej pociąga. Tylko przy jednym keszu "WWK: Wrocław Nowy Dwór" OP87LG było trochę straszno. Krzaki, niezabezpieczone dziury, a nad tym duży budynek nastawni, nieczynny i ze spaloną górą. Nie czułem się tu zbyt komfortowo, tym bardziej że wcześniej przejechałem pod kamerami za zakaz, a przez to że przy odkładaniu kesz mi wypadł z rąk w krzaki, długo go szukałem i bałem się że może jakiś patrol SOK przyjedzie. Tak mi jednak przypadły do gustu wrocławskie klimaty kolejowe, że przy następnej wizycie znów z pewnością odwiedzę kilka miejscówek związanych z tym tematem.
Boję się keszy obwodowych. Już kilka razy się nacięłam na tego typu serie, robione na siłę i same bylemikrusy upchnięte na ilość, nie na jakość.
OdpowiedzUsuńTeż myślałem że tu tak będzie, a tymczasem wrocławscy keszerzy całkiem porządnie się przygotowali. Budki dla ptaków, huby, sztuczne pieńki, czyli znane, ale miłe maskowania. Nawet znalazłem kilkudziesiąt litrowego kesza, niestety rozszabrowanego. Były też typowe mikrusy, ale zdecydowana mniejszość.
OdpowiedzUsuńPanie Szanowny, my tu czekamy na relacje.
OdpowiedzUsuń