wtorek, 10 września 2019

Bunkry i wąskotorówka

    Nieoczekiwany wypad na jeden dzień na pogranicze Mazur i Suwalszczyzny, ale z takimi atrakcjami że sie nie spodziewałem. Zazwyczaj ja planuję wycieczki, ale tym razem logistykę wziął na siebie kolega wzorowy i się spisał.
    Krótki postój w Grajewie, na dworcu niewielkie zmiany, może tylko w zabytkowym dworcu więcej szyb wybitych i zastąpionych dyktą. Miasto w moim odczuciu niedoceniane. Sam tym razem przy okazji kesza "Zespół Pieśni i tańca Grajewianie" OP91GZ niespodziewanie odkryłem że istnieje coś takiego jak muzeum mleka. To nie była pora na zwiedzanie, ale krówki przed obiektem całkiem sympatyczne.


    Z Grajewa na wchód, gdzie czekały nas główne atrakcje wycieczki, czyli tory wąskotorówki i bunkry. Ełcka wąskotorówka szczęśliwie przetrwała burzliwe lata 90-te, głownie temu że w 1991r. wpisano ją w ewidencję zabytków. Obecnie odbywa się tu ruch turystyczny, jednak nie na całej linii. Na odcinku do Sypitek tor ładnie utrzymany. Jeden z wiaduktów na które trafiliśmy świeżo odnowiony, będzie służył kolejne lata.


    Tam gdzie nic już nie jeździ jest nie mniej ciekawie. Czasem widać że w polu obok drogi idą tory bo jest nasyp, czasem z trawy ledwo wystaje zwrotnica. Ale są i ślady widoczne z daleka. Na pierwszy plan wysuwają się mosty i wiadukty. Niewielki most na Pietraszce, przecież można było zostawić betonową płytę i po sprawie. Budowniczowie pokusili się jednak o niewielkie, łukowate barierki z betonu i jeszcze dodali dość zwykłe metalowe. Wszystko razem ładnie gra i cieszy oko.


    Wiadukt w Mażech to kolejny przykład ciekawej architektury. Niewielki, bo przy wąskotorówkach wszystko jakby mniejszy, ale tu znów można podziwiać kunszt architektów. Cegła i kamień to połączenie które przeważnie się sprawdza. Mi to zawsze na myśl nasuwa średniowieczne budowle. Tylko żeby nie było tak słodko, to jest tu tablica o spadających elementach, a z rozmowy z miejscowym wynika że swego czasu wiadukt był całkiem zamknięty, nawet dla ruchu pieszego.


    Niezgorsze są i tutejsze bunkry. Miłośnicy wszelakich budowli wojskowych mają w Polsce sporo do obejrzenia, choć trzeba przyznać, że większość to obiekty dla pasjonatów. Takie są i schrony Mazurskiej Pozycji Granicznej. Poza nielicznymi wyjątkami to wysadzone ruiny. Jak to się stało że przy schronie z keszem "Punkt Oporu Katarzynowo #4 - Regelbau i kopuła pancerna 20P7" OP8JMZ przetrwało kilka ton znakomitej stali? Leży sobie taka kopuła, wygląda jakby ucięta, choć pewnie wyrwał ją podmuch, a dzięki temu możemy zobaczyć jak gruby to pancerz.


    Wycieczka na tereny dawnych Prus to prawie zawsze zajrzenie na stary cmentarz. Czy to cywilny, czy wojskowy. Tym razem były oba, ale na wojskowym wizyta lekko makabryczna. Leśna, zapomniana nekropolia koło Szeszek, wydawałoby się że będzie jak na innych, ale widok kawałka ludzkiej żuchwy wytrącił z równowagi. Nie pozostało nic innego niż przeniesienie tego na główny grób. Ziemia skrywa tam i mniejsze niespodzianki, kolega znalazł walający się po ziemi kawałek skorupy po pocisku większego kalibru.


    Niespodzianką był urbeks w Bartkowskim Dworze. Ta opustoszała osada to relikt niemieckiego majątku, który po 1945r. stał się częścią PGR-u. Do dziś zachował się tu budynek dworski. Ze środka zabrano chyba wszystko, przetrwało parę drzwi. Opustoszały budynek dziś popada w ruinę. Brak remontów sprawił że dach się częściowo zawalił, a do środka zaglądają gałęzie. Tu nie ma co liczyć że ktoś to kupi i wyremontuje. Warto zajechać, popatrzyć na to co zostało, choć to nijak nie po drodze dokądkolwiek.


    Jakby ktoś mnie spytał czy mi na tej wycieczce czegoś brakowało to musiałbym przyznać że nie. Naprawdę byłem bardzo zadowolony, bo tak urozmaicone  atrakcje nie na każdym wyjeździe się zdarzają. A z pewnością nie zawsze jest piknik nad jeziorem.