niedziela, 17 lipca 2016

Wypad w Bieszczady. Dzień V: Powrót

    Wrócę ostatni raz do mojego wyjazdu w Bieszczady. Bo i prawdę mówiąc nie ma o czym innym pisać. Jak było trochę wolnego to padało i z moich śmiałych planów odwiedzenia Puszczy Rominckiej nic nie wyszło. Zostały wspomnienia pięknych, majowych dni.
    Po noclegu koło źródła Danuta wróciłem kawałek do Jabonek po kesza "Jabłonki-Swierczewski" OP05C5. Pomnik mocno zapomniany, trzyma się jeszcze, bo zbudowano go z mocnych materiałów. Trochę pomazany, trochę ukruszony, a w szczelinach rosną sobie małe sosenki. Do skrzynki podchodziłem dzień wcześniej, ale dokładnie nad nią panowie rozprawiali się z flaszką.
    Jadąc w kierunku Baligrodu mijamy jeszcze jeden pomnik z okresu PRL. Ten to już zupełnie chyba nikogo nie interesuje. A mowa o obelisku z keszem "Monument LWP, WOP i KBW" OP6EF6. Poświęcony pamięci żołnierzy, którzy polegli w walkach z UPA. 


    W Baligrodze przystanąłem na dłuższą chwilę. Miasteczko ma swój urok i bardzo mi się spodobało. Keszowanię zacząłem od czołgu ustawionego na skwerze. Jednak szukanie magnetycznego mikrusa, na kilku tonach żelastwa, bez żadnej podpowiedzi było ponad me siły. Lepiej poszło mi przy keszu "Cmentarz żydowski w Baligrodzie" OP6EF5. Na terenie kirkutu zachowało się sporo nagrobków. Część z nich to wspaniale zachowane przykłady kunsztu kamieniarzy. 


    Przy wyjeździe z Baligrodu jest kolejny cmentarz. Tym razem wojskowy. Spoczywa tu ponad 5tyś. żołnierzy. Najpierw chowano tu poległych w walkach z UPA, a w latach 50-tych przeniesiono tu żołnierzy radzieckich pochowanych w okolicach. W tym samym czasie, jak i w 1964r. miejsce swojego spoczynku znaleźli tu żołnierze polskiego września, którzy zginęli przy próbie przedostania się na Węgry.


    W Lesku odwiedziłem wysadzony, niemiecki bunkier. Jak większość takich obiektów przez lata zarósł wokół drzewami i krzakami, a w środku małe wysypisko śmieci. Można obejrzeć płytę pancerną, ale nie ma co się oszukiwać, nie jest to wielka atrakcja turystyczna. Raczej dla miłośników wszelkich bunkrów. Mimo, że obiekt niewielki to trochę mi zeszło nim znalazłem kesza "Bunkier niemiecki" OP7E2E. Jest i coś dla miłośników opuszczonych miejsc, czyli budynek z keszem "Nowoczesna mieszalnia pasz" OP6F1B. Parter nie wygląda ciekawie i zachęcająco. Ale idąc na kolejne piętra korzystamy z drewnianych, przyjemnie skrzypiących schodów. Konstrukcja opiera się min. na drewnianych belkach i przy odrobinie wyobraźni można poczuć się jak w zamku.


    Z Leska wybrałem jakąś lokalną drogę, pewnie bym nią nie pojechał gdyby nie kesze. Pierwszy "Góra Sobień" OP6F18 schowany w ruinach zamku stojącego na szczycie góry. Zbudowany za czasów Kazimierza Wielkiego na miejscu drewnianej warowni, był dobrym punktem do kontrolowania szlaku wzdłuż Sanu. Popadł w ruinę jeszcze w XVIw. Oprócz resztek murów, mamy tu wspaniały widok na dolinę Sanu, chociaż mi przesłaniały go trochę mgły. A u podnóża góry miejsce biwakowe, gdzie w końcu zjadłem śniadanie.


    Przy tej samej lokalnej drodze jest schron - pomnik. Bunkier należy do długiej linii Mołotowa, budowanej przez sowietów od 1939 do 1941r. a nigdy nie ukończonej. Jednak niektóre obiekty zostały obsadzone. Nie przeszkodziło to specjalnie Niemcom w ataku na ZSRR. Likwidację odosobnionych punktów oporu pozostawiono wojskom drugiego rzutu (w tym przypadku chyba Słowakom). Żołnierze przed którymi postawiono  to zadanie nie mieli trudnego zadania. Okrążony, samotny schron to nie jest wymagający cel. Na odrzucenie propozycji poddania się przez załogę, zapewne saperzy podłożyli ładunki i obiekt został wysadzony. Ta historia stała się znakomitą podstawą do budowania legendy bohaterstwa żołnierzy Armii Czerwonej. Ocalałą ścianę przerobiono na pomnik. Dziś brakuje na nim części liter. Zastanawiam się tylko jak komuniści tłumaczyli, jak to się stało, że na polskich terenach wyrastają nagle radzieckie bunkry.


    W połowie drogi między Leskiem a Sanokiem kolejna pamiątka z czasów wojny w postaci słowackiego cmentarza wojennego. Niewielka nekropolia, raczej bez zbytnich upiększeń. Ciekawa w tym przypadku jest historia słowackiej armii. W 1941r. występowali jako sojusznik Hitlera. W 1944r. 2 Czechosłowacka Samodzielna Brygada Spadochronowa, w której 70% stanowili Słowacy walczyła z Niemcami w ramach operacji dukielskiej. I tak pomnik upamiętniający to drugie wydarzenie był scenerią uroczystości w okresie PRL, a cmentarz popadał w zapomnienie. Po 1989r. można było zadbać i o cmentarz, co stało się staraniem samych Słowaków.
    W Sanoku odwiedziłem jedynie zamek. Najpierw zająłem się keszem "Zamek w Sanoku" OP8ESP z którym poszło całkiem sprawnie, mimo że początkowo przegapiłem niewielki obiekt w którym jest ukryty. Po tym przyszedł czas na bliższe przyjrzenie się zamkowi. Z dołu sprawia przyjemne wrażenie. Na niewysokiej górze w otoczeniu zieleni stoją budynki, które chyba niedawno przeszły remont. Z bliska zachowana, główna renesansowa część wydaje się jakiś niewielka, a jej rewitalizacja nie zrobiła jej chyba zbyt dobrze. Chociażby nieregularnie rozrzucone okna na jednej ze ścian jakoś nie przypadły mi do gustu. Pewnie gdybym odwiedził wnętrze, gdzie jest galeria Beksińskiego z odwiedzin wyszedłbym zadowolony. Niestety było zamknięte.
    Zaraz za Sanokiem zatrzymałem się przy dawnej cerkwi bojkowskiej. Ładnie odnowiona co bardzo cieszy, bo nie zachowało się ich zbyt wiele. Można podziwiać ją za płotu, bo na dokładne zwiedzanie trzeba się umówić. Pewnie bym tu nie dotarł, gdyby nie kesz, ale nie dałem rady go znaleźć.
    Dużo lepiej poszło mi w Bliznem z keszem "Kościółek w Bliznem" OP4D2B. Po wpisie przyszedł czas na zwiedzanie. Można poczuć się jak w niewielkim skansenie. Głównym punktem jest drewniany kościół z XV/XVIw. Prawdziwa perła architektury sakralnej. Z boku drewniany dom, też mający swoje lata, może będący kiedyś plebanią. Wokół kościoła piękne drzewa, być może nawet pomniki przyrody. Całości dopełniają niewielkie kapliczki.


    W pierwszym, dużym mieście czyli Rzeszowie zatrzymałem się tylko na chwilę na obiad. Z pewnością miasto zasługuje na dłuższe odwiedziny, więc przy pierwszej wizycie odwiedziłem tylko jednego kesza przy moim postoju "Zapora" OP3704. W 1973r. zbudowano tu tamę i w ten sposób powstał sztuczny zbiornik na Wisłoce. Może nic specjalnego, ale ja lubię budownictwo przemysłowe, więc i tym razem byłem zadowolony z odwiedzenia tego miejsca.


    Pędząc 19-stką zatrzymałem się po dwa kesze przy samej drodze. Jeden poświęcony Powstańcom Styczniowym "KRAŚNIK - Mosty - kamień powstańców styczniowych." OP87N1, drugi niewielkiemu obniżeniu terenu wśród pól "Bagna "Jazy" OP74C3. Nawet było ciekawie, bo trzeba było przejść pod mostkiem. Okazja dla rozprostowania kości.
    Do Białegostoku mogłem trzymać się już drogi krajowej, ale jak nie wjechać w lokalne skoro tam czekają kesze? Niepozorny cmentarz z okresu I wojny światowej i kesz "Cmentarz wojenny w Borzechowie" OP8205. I tylko cisza wokół. W Bełżycach kolejna nekropolia i skrzynka "BEŁŻYCE – kirkut" OP8087. Kiedyś byłem w miasteczku, ale czemu ominąłem to miejsce, pozostaje dla mnie tajemnicą. Teren ładnie ogrodzony, ale nie wygląda na to że jest po co wschodzić do środka. Nie widać macew, może w trawie zachowały się jedynie resztki. Za to wejście od strony głównej ulicy imponujące. Wybudowane z kamienia, a jaśniejsze okazy posłużyły do ułożenia wzoru drzewa. Przez ogrom tej części ogrodzenia, furtka wydaje się malutka, a może rzeczywiście dorosły człowiek musi pochylić tu głowę?


    Tak się złożyło, że zatrzymywałem się przy cmentarzach. Nie inaczej było w Garbowie, gdzie celem był kesz "Stary cmentarz rzymskokatolicki w Garbowie" OP80AD. I tu miłe rozczarowanie bo liczyłem na pokruszone ze starości pomniki i dwa, trzy w lepszym stanie. Tymczasem przywitała mnie okazała kaplica grobowa rodziny Moskalewskich z datą 1875. Za nią szpaler nagrobków o około stuletnim rodowodzie. I gdyby jeszcze opiekun terenu trochę krzaki przyciął, byłoby idealnie.


    W Samoklęskach udało się dobrać do kesza "ZYR 89 - Pomnik w Samoklęskach" OP08D3. Poprzednim razem jak tu byłem, rolnik za miedzą orał pole i nie było jak szukać. Obelisk dotyczy walki AL i partyzantki sowieckiej z oddziałami SS "Wiking". Niestety na temat bliższych szczegółów internet milczy. Napis na pomniku odnosi się do walk 12 maja 1944r., ale największa bitwa tego okresu rozegrała się dwa dni później pod Rąblowem i ta jest szeroko opisana.
    Jeszcze tylko wizyta w Kamionce na tamtejszym kirkucie, gdzie zachowało się tylko kilka macew. Potem tylko powrót do głównej drogi krajowej i kierunek północ, w stronę domu.

poniedziałek, 11 lipca 2016

Śladami Bitwy Warszawskiej

    To miała być próba zdobycia geościeżki "Bitwa Warszawska 1920". Niestety, a to któraś zaginęła, a to czasowo dostępna, a to sam coś źle zrobiłem. Wyjazd jak to ostatnio bywa łączony, samochodem i rowerem. Zacząłem od niepozornego pomnika na obrzeżach wsi Mokre. Głaz z tablicą poświęconą majorowi Stefanowi Walterowi ustawiono na niewielkim postumencie. Jakby trochę zapomniany, tylko nie przez miejscowych pijaczków, o czym świadczą butelki po piwie. Jest i skrzynka "Bitwa Warszawska - Mokre" OP8B5X użytkownika karem58. Bardzo lubię znajdować jego kesze. Schowane bardzo intuicyjnie i co najważniejsze przygotowane z wielką starannością, zarówno pod względem opisu jak i samego pojemnika. To do niego należy spora część keszy z serii "Nieśmiertelni 39" i właśnie z tego powodu mam na nią straszną ochotę. Kto wie, może jesienią zabiorę się za tę ścieżkę na poważnie?
     A tymczasem czekają mnie kolejne kesze o Bitwie Warszawskiej. W Radzyminie zaparkowałem przy ładnym kościele p.w. Przemienienia Pańskiego i poszedłem szukać okolicznych skrzynek. Na dobry początek mikrus "Pomnik Kościuszki" OP69CB. Rzeźba jak na miasteczko całkiem spora. Potem chciałem uporać się z keszem poświęconym kolejnemu pomnikowi, tym razem Wincentego Witosa, ale skrzynka zaginęła. 
    Spacer ulicami Radzymina do kolejnego kesza "MM023 - Pomnik czynu kolejarskiego" OP8A2A całkiem ciekawy. Uświadczyłem się w przekonaniu, że miasteczka przyklejone do większych miast nie grzeszą urodą. Ale i tu da się znaleźć coś ciekawego czy ładnego. Chociażby intrygująca ruina w samym centrum, pozostałość chyba po jakimś zakładzie. Z kolei pomnik opisywany przez kesza też ciekawy. W prosty sposób, przez tory i semafor nawiązuje do kolejnictwa, a wszystko zostało tak zgrabnie połączone, że bardzo przypadł mi do gustu.


    Niestety nie da się tego powiedzieć o drodze do kesza "Droga Golgoty Narodu Polskiego" OP8B66. Trzeba się przejść rzeczoną drogą i odszukać odpowiedni kamień. Tylko cały czas towarzyszy nam ruchliwa szosa, a z widoków mamy nijakie domki. Zresztą podobnie mamy przy radzymińskim kirkucie, a tam na dodatek skrzynka zginęła. Trochę ciekawiej jest przy keszu "Skwer "Czterech Wieszczów" OP5EE6. Wiadomo, Mickiewicz, Słowacki i Norwid, ale kim jest czwarty? Z tego co pamiętam dorzucano czasem jeszcze Krasińskiego. Ale tutaj pełna niespodzianka, bo wieszczem okazuje się Chopin.
    Kolejnym miejscem związanym z Bitwą Warszawską jest cmentarz w Radzyminie. Na tutejszym cmentarzu pochowani są żołnierze polegli w bitwie. Warto zwrócić uwagę na kaplicę z ciekawym rysunkiem  nad wejściem.


    Następny cmentarz, tym razem w Kobyłce. Tutaj doprowadziła mnie skrzynka "Bitwa Warszawska - Kobyłka" OP8B2Y. Oprócz pojemnika musiałem odnaleźć grób żołnierzy z którego trzeba było spisać hasło. Myślałem, że to jakaś wielka kwatera i przemierzyłem cmentarz wszerz i wzdłuż, by w końcu zajrzeć do opisu i doczytać gdzie znajduje się mogiła. Ale nie żałuję, miałem okazję by trochę bardziej poznać tą niewielką nekropolię. Oczywiście najstarsza część okazuje się najciekawsza.


    Czas w końcu przesiąść się z samochodu na rower. Auto zostawiłem na skraju Zielonki, przy lesie gdzie jest sporo keszy należących do serii o Bitwie Warszawskiej. Pierwsza skrzynka to  "coza24. Grzybek." OP160D, schowana na skraju poligonu, ale jeszcze nie przynależąca do serii. Wspomniany grzybek to rodzaj naziemnego, jednoosobowego schronu. Jak się potem przekonałem jest ich więcej i pewnie służyły wartownikom, by żaden szpieg nie dostał się na teren poligonu.
    Nie udało mi się znaleźć kesza "Złamanie rosyjskich szyfrów" OP89WB, ale pocieszam się myślą, że to nie moja ślepota, a skrzynka zaginęła. Naprawdę ciekawy quiz i jak wróci finał to polecam. A ja tymczasem jeżdżąc po lesie znalazłem małą ciekawostkę. Coś jakby wieża strażnicza, niestety w ruinie. Brak schodów na górę, a sam bałem się wspinać po zaimprowizowanej drabinie którą ktoś przystawił.


    W okolicy został jeszcze kesz "Bij Bolszewika" OP8B91. Kesz złośliwy i podstępny niczym rasowy bolszewik. Jak się dostałem do logbooka zakląłem siarczyście. Keszerzy to mają pomysły. Nie zdradzę o co chodzi, ale jak ktoś znajdzie będzie miał wystawioną cierpliwość na próbę.
    W tej części lasu skrzynek niewiele, ruszyłem więc do Rembertowa po kesza "Pomnik Bitwy Warszawskiej" OP8B60. W ten sposób na chwilę zawitałem do Warszawy. Jadąc po kesza jakiś kierowca wymusił na mnie pierwszeństwo. Uciekać nie było gdzie, więc zostało dać ostro po hamulcach. Aż mi się ciepło zrobiło, bo zabrakło kilku centymetrów by znaleźć się w boku auta. Odetchnąłem pod kościołem, gdzie z tablic pomnika trzeba spisać dane potrzebne do multaka. Oprócz pomnika z tablicami, parę metrów dalej na skwerze stoi kolejny. Obelisk w kształcie słupa złożonego jakby z segmentów i na każdym nazwa miejscowości czy kraju. Pomnik ma charakter wybitnie religijny, wiec zastanawiałem się co obok Lourdes czy Nazaretu robią Czechy?


    Przejechałem obok AON zatrzymując się tylko na chwilę przy bramie. Jeszcze tu wrócę, bo na terenie akademii czekają smakowite kesze. Mam nadzieję, że się doczekają. A teraz znów w las. Przy keszu "Lotnictwo w operacji warszawskiej" OP8ATA pojadłem trochę jagód. Gdybym był parę dni później byłyby już idealnie słodkie. Ale i tak były smaczne.
    Zastanawiałem się czy jestem na poligonie, czy na jego obrzeżach. Skrzynka "Bunkier Pastuszków ;)" OP7A55 jest jak sama nazwa wskazuje przy schronie. Ale jakiś, taki opuszczony, zaśmiecony. Wojsko z pewnością o nim zapomniało. Trochę dalej kesz "Jak uczyć żołnierza" OP8AT8. Tutaj w okolicy jakieś stanowiska ziemne. A najgorzej, że słychać strzały. Z pewnością lekkiej broni, ale co kilkanaście minut niósł się większy huk. Jednak po drodze nie było tablic z zakazem wstępu, więc to pewnie stara, nieużywana część poligonu, a zupełnie niedaleko zaczyna się czynny. Ogólnie klimat był znakomity do zdobywania ostatniego wspomnianego kesza, bo oprócz wrażeń dźwiękowych były wizualne. Położony w środku wyschniętego bagienka, wśród upiornych, wyschniętych brzóz, kesz przyprawił mnie o szybsze bicie serca. Nie ufałem podłożu, że całkowicie wyschło i wpatrywałem się pod nogi, co i raz zerkając tylko na GPS czy kierunek odpowiedni. W końcu paręnaście metrów od celu podniosłem wzrok, dobrze się rozejrzałem i zobaczyłem... TO. Wizja jak z chorego snu wariata. Skrzynka w moim absolutnym topie, o której z pewnością nie zapomnę.


     Do następnego kesza "Szpital polowy" OP8B3W sporo szedłem bo wkroczyłem na obszar wydm. Czasami jest ścieżka obok drogi, po której nawet sprawnie się jedzie, ale nie zawsze jest. Przy keszu sporo czasu mi zeszło z wykonaniem zadania. A tu jeszcze słońce mocno przygrzewa, piasek oddaje ciepło, a rachityczne sosenki nie dają wystarczającej ochłody. Jeszcze do tego by dobrać się do skrzynki trzeba delikatnego wysiłku fizycznego.
    Stąd już zupełnie początkowo nie było drogi, więc przepchnąłem rower przez piaski i znalazłem leśną ścieżkę którą dało się jechać. Przy ciekawym obiekcie był kesz "Wspomnienia Bitwie" OP8ASN. Stoi tam coś co wygląda jak jedna ściana bunkra z otworem strzelniczym dla działa. I się wiele nie pomyliłem, bo w opisie jest o tym, że to testowe jarzmo działa. 


    Znów dopadł mnie niewielki pech. Natrafiłem na leśne roboty drogowe. Wyglądało to w ten sposób, że człek w traktorze w teorii wyrównywał dróżki leśne. A w praktyce w miejsce dobrze ubitej ziemi zostawiał naruszony, sypki piach po którym miejscami nie dało się jechać. Jedyny logiczny argument na takie "poprawianie" to względy przeciwpożarowe. Przez tak wyczyszczoną drogę ogień dołem nie przejdzie. Ale to tylko moja teoria, by zachować spokój. I tak dojechałem w rejon kolejnego schronu z keszem "coza22. Bunkier w lasach Zielonki." OP159E. Tutaj zachowały się nawet betonowe słupy oświetleniowe. 

bliźniaczy "Bunkier Pastuszków"

   W ścieżce znalazł się kesz "coza01. Mogiła trzech żołnierzy węgierskich" OP0E3B. Pochowani są tu żołnierze z drugiej wojny światowej, ale to była doskonała okazja by przypomnieć węgierską pomoc w 1920r. 
    Dotarłem do rzeki Długiej. Niestety mostu nie było a jedynie bród. Nie wyglądało, że wody jest zbyt wiele. Okazało się, że do osi pedałów i całe szczęście, że dno wyłożono betonowymi płytami, bo woda stwarza spory opór i gdyby było miękkie podłoże zatrzymałbym się na samym środku. A tak siłą rozpędu przejechałem. Za brodem zupełnym fartem znalazłem kesza "Gen. Józef Haller" OP8AR. Co prawda kordy miałem wyliczone, ale GPS był akurat wyłączony, a ja przejeżdżając obok pewnego miejsca pomyślałem, że to znakomita miejscówka na skrzynkę. A jak zobaczyłem dziwnie ułożone cegły, byłem pewien, że za nimi coś jest, tylko jeszcze nie wiedziałem co.
    Przy okazji skrzynki "Ochotnicza Legia Kobiet" OP8B3X małe przemyślenia na temat map. Niedawno będąc w puszczy Augustowskiej jakaś ścieżka zaznaczona przerywaną linią okazało się wspaniałą drogą. Tutaj korzystając z mapy geoportalu, porządna droga okazała się zarośniętą ścieżką. Do tego stopnia, że wolałem zostawić rower pod drzewem i przejść się na piechotę. W terenie trzeba brać poprawki na takie niespodzianki.
    W końcu opuściłem las i wyjechałem przed Ossowem. Ta wieś mocno związana jest z Bitwą Warszawską. To tutaj w połowie sierpnia najdalej przedarły się bolszewickie oddziały. Mamy tu sporo pamiątek po bitwie. Na polach wsi zginął ks. Skorupka co upamiętnia tablica i krzyż. Główna ulica nosi imię por. Matarewicza, oficera który poległ w tym przełomowym momencie. Za rzeką jest zbiorowa mogiła poległych w boju 14 sierpnia, wśród nich wielu uczniów i studentów z Pułku Piechoty Legii Akademickiej. Jednocześnie na łąkach znalazło się miejsce na upamiętnienie żołnierzy wroga. Jego odsłonięcie budziło emocje, moim zdaniem niepotrzebne. Mimo, że bolszewicy to śmiertelni wrogowie, to jednak cywilizowane narody grzebią poległych żołnierzy wroga i stawiają im krzyż czy tablicę. Nie ma to nic wspólnego z dobrze znanymi pomnikami "wdzięczności" jakie masowo pojawiły się w Polsce po II wojnie światowej. Niejako ukoronowaniem tych wszystkich miejsc jest Centrum Informacji Turystyczno Historycznej. Niestety pozostało mi oblizanie się smakiem bo dotarłem tu zbyt późno i centrum było już zamknięte. Wspomniane miejsca mają swoje skrzynki. Tylko przy jednej sobie odpuściłem, a mianowicie "Mapa i rozkaz" OP89X9. Ściągnąłem potrzebna aplikację, jechałem od punktu do punktu, ale gdzieś przy siódmym uderzyłem telefonem o ramę, ten się wyłączył, a po ponownym uruchomieniu zaprosił mnie z powrotem do punktu startu. Nie miałem na to cierpliwości, ale pewnie tu wrócę by skończyć ścieżkę. 


    Z Ossowa miałem bliziutko do miejsca gdzie zostawiłem auto. Generalnie kilometrów nie zrobiłem zbyt dużo, zaledwie niecałe 50. Za to czasu na kesze poświęciłem sporo. Przez to, że duża część to quizy czy multi wymagające trochę więcej niż zajechanie na miejsce i wyszukanie pojemnika.
    W drodze do domu zahaczyłem jeszcze o dwa kesze związane z tematyką żydowską. Kesz "Wołomiński Kirkut" OP8BE4 w miejscu niezbyt ciekawym, ale ważniejsza jest tu historia. Natomiast skrzynka "Wołomińskie Getto - OP8BEG to także coś dla oka. Ciekawy pomnik w formie wyciętych sylwetek ludzi. Warto też zwrócić uwagę na teren pofabryczny za pomnikiem. Stoi tam ciekawa maszyna na kołach, pewnie już zabytek techniki, tylko zupełnie nie wiem do czego służy.
I to był koniec keszowania. Jeszcze zostało wydostać się z Wołomina objazdami, bo część przejazdów kolejowych zamknięta z powodu remontu i po dotarciu do ósemki można było mknąć do Białegostoku.

piątek, 8 lipca 2016

Ścieżkami Puszczy Augustowskiej

    I znów rower zapakowałem na dach auta. Tym razem pomknąłem w kierunku Augustowa, gdzie samochód zostawiłem na parkingu przy jeziorze Necko. Trochę pokręciłem się po Augustowie, głównie robiąc fotki do kesza z serii "powroty do przeszłości" i znalazłem ostatnią zaległą skrzynkę w mieście "Dworek" OP899L. Moim subiektywnym zdaniem miasto nie prezentuje się najlepiej. Niby wokół jeziora, jest i Kanał Augustowski, ale miastu brakuje charakteru. Nie ma tej atmosfery, która pozwala cieszyć się niespieszną przechadzką ulicami, by gdzieś przysiąść się na kawę lub coś mocniejszego. Oczywiście ktoś może mieć inne zdanie.
    Z miasta wyjechałem w kierunku  Przewięzi, by na chwilę zatrzymać się nieopodal sanktuarium w Studzienicznej. Przywiodła mnie tu skrzynka "Staw Księdzowski" OP8DL6. Położona przy krótkiej, ale ciekawej ścieżce edukacyjnej. Jest tu i widok na Staw Studzieniczański, który na mapie wygląda jak zatoka jeziora Studzieniczne, monumentalny pomnik poświęcony leśnikom, można natknąć się na drzewa pomnikowe, a nawet jest odnowiony okop z II wojny światowej, których nad jeziorami nie brakuje. 


    W Przewięzi skręciłem nad jezioro Białe. Przejechałem przez zadziwiająco puste pole namiotowe "Patelnia", znalazłem jakąś starą drogę leśną, która dotarłem na kilkadziesiąt metrów od kesza "Jezioro Białe Augustowskie" OP8B0L. Jego nazwa wzięła się ponoć od koloru dna i rzeczywiście piasek tu dość jasny. Jak to przy skrzynkach przy samym brzegu ładny widok na jezioro. A w lesie można podjeść sobie jagód. Tylko jakieś tu małe, a do tego nie nabrały jeszcze całkiem słodyczy.


    Znad jeziora ruszyłem w głąb puszczy. Celem kesz "filips72: Gloria Victis" OP036A. Ułatwieniem nawigacji miały być szlaki. Niestety te nie zawsze pokrywają się z oznaczeniami na mapie. Ale tak się złożyło, że większość keszy leżała przy głównych drogach, więc dramatu nie było. A wracając do wspomnianego kesza, to założono go jeszcze w 2007r. Lubię odkrywać takie wykopaliska. Jak na prawie 10 letnie zaleganie w ziemi trzyma się nadspodziewanie dobrze. Z kolei pomnik do którego przywiodła nas skrzynka niczego sobie. Wystawiony na pamiątkę Powstania Styczniowego i działającej tu kuźni powstańczej, jeszcze przed II wojną światową. Zniszczony przez okupantów, odnalazł się w czasie prac melioracyjnych. W międzyczasie jakieś lokalne koło PTTK upamiętniło to miejsce po swojemu. Wobec tego stary obelisk wkomponowano w nowszą część. 


    Niewielki kawałek przejechałem jeszcze lasem i wyjechałem na wieś Ateny. Zarówno ta jak i pobliskie Danowo to dziś głównie domy letniskowe w miejscu dawnych obejść gospodarskich. Nie ma się czemu dziwić jak parę metrów dalej są piękne jeziora. Nad jednym z nich j. Tobołowo urządziłem sobie krótki piknik. A można tu naprawdę odetchnąć bo na wodzie, czy na plaży nie uświadczysz tłumu.


    Przy jeziorze Serwy zaliczyłem dwa kesze opisujące to samo miejsce w pobliżu bazy ZHP. Harcerzy jeszcze nie było, ale była ekipa remontowa przygotowująca miejsce przed sezonem. I tu jeszcze dało się wyciągnąć kesza dyskretnie, co z kolei ze skrzynką "Snuffer- "Sucha Rzeczka" OP0819 było niemożliwe. Robotnicy rozbili się dosłownie dwa kroki od miejsca schowania. Przynajmniej odwiedziłem malownicze miejsce biwakowe nad Kanałem Augustowskim.
    W pobliżu jest jaz w Suchej Rzeczce. Wspomniany kanał to nie tylko przekopy od jeziora do jeziora. Pomyślano też o suchych latach, kiedy wody mogło być zbyt mało, kanał miał być zasilany wodą z j. Serwy.  Przy śluzie jest łagodne zejście do wody, a dno delikatnie opada. Woda była przyjemnie ciepła i czysta, więc skorzystałem z okazji na krótkie popluskanie się. Można spotkać tu raki, co prawda to zwierzęta które można obserwować po zmierzchu, ale o ich bytności świadczył świeży szkielet jednego z nich.


    Na malowniczym, drewnianym mostku nad Kanałem Augustowskim liczyłem na znalezienie starej, zarchiwizowanej skrzynki olgierda. Kiedyś wszystkie kesze przeniósł w stan spoczynku, ale wydawało mi się, że nie pozabierał z terenu. Takie znalezisko to byłoby coś, ale było pusto. Nie pozostało mi nic innego jak jechać dalej. W pobliskiej wsi Płaska znów wróciłem do zwartego lasu Puszczy Augustowskiej. Wjechałem w jej głąb spory kawałek, aż do kesza "Snuffer- "Trzy krzyże" OP136E. Miejsce dość tajemnicze. Wygląda że jest tu mogiła, a przynajmniej jeden z krzyży ustawiono na sztucznym kopczyku. Lekko w głębi lasu na drzewach wiszą kapliczki. I jak w takich miejscach leśnicy ustawiają jakieś tablice informacyjne, to tu zupełnie nic. Czy to z czasów Powstania Styczniowego, czy może Listopadowego, nie wiadomo.


    Cały czas lasem. Puszcza Augustowska to nie są dzikie ostępy. Las typowo użytkowy i naprawdę trzeba się postarać, by znaleźć jakieś wiekowe drzewo. Jadąc jest się pod wrażeniem raczej rozległości, niż niepowtarzalnych widoków. Chociaż ja zawsze cieszę się z jazdy po lesie. Urozmaiceniem są właśnie takie miejsce jak to z krzyżami, czy kolejne z keszem "Snuffer- "Stary Gościniec 1943" OP081A z, co za niespodzianka, ogromnym krzyżem. Tu się zmartwiłem bo kesza nie ma, a zapomniałem zabrać pojemniki zapasowe. 
    Zrobiłem spore kółko i znów wylądowałem w Płaskiej.  Tutaj zaliczyłem dwa virtuale, zgodnie z własną zasadą, że co prawda pojemnika nie ma, ale miejsce i tak trzeba odwiedzić. Oczywiście pojawił się asfalt, a za zabudowaniami droga rowerowa. To część trasy green velo, jak widać naprawdę w nią zainwestowano. No, ale niedługo się nacieszyłem świetną nawierzchnią bo znów musiałem skręcić w las. Nie żebym narzekał, po dobrej gruntówce jedzie się równie przyjemnie. Tym razem celem był kesz "Snuffer- "Mogiła powstańcza z 1863 roku" OP07D4. Właśnie o dojazd do niego najbardziej się obawiałem. Na mapach są co prawda do niego ścieżki, ale to tylko przerywane linie, więc istniała realna szansa, że dawno zarosły. Do tego teren oznaczono jako podmokły, więc z dotarciem na azymut też mogły być problemy. A tymczasem jeden rozjazd, kawałek dalej drugi i porządną, leśną drogą dotarłem pod sam pomnik. Jedyny minus to niebo które się zachmurzyło i zaczęło trochę popadywać. Całe szczęście tylko trochę. 
    Na wypadek wielkiego deszczu był kesz "Bunkier obrony przeciwdeszczowej" OP1039 w jednym ze schronów linii Mołotowa. Jak większość sowieckich umocnień, tak i ten nie został ukończony. Natomiast na ścianie zostały ślady czarnej farby w miejscach gdzie była pociągnięta instalacja elektryczna. Czasami spotyka się takie ślady, ale znowu nie tak często, więc warto zwrócić na to uwagę. W zasadzie są tu dwa bunkry, oddalone od siebie o kilka metrów z tym że drugi jest bardziej zniszczony i zaśmiecony.


    Przyszła najmniej miła część przejażdżki. Do wsi Krasne prowadziła droga gruntowa długości około trzech kilometrów. Najgorsze było jednak to, że w całości to sypki piasek. Prawie cały odcinek prowadziłem rower. Jechać dało się tylko z górki, a i to rower uciekał na boki. W końcu pojawił się asfalt, a potem znów porządne leśne szutrówki. W ten sposób dojechałem do kesza "Szlaki Wanogi I - Bagno Kuriańskie i puszczańska kapliczka" OP1175, który jest niezłym kawałkiem historii. W ogóle kesze które tego dnia znajdowałem mają kilkuletni staż w serwisie. Po prostu zakopane, mające bardziej pokazywać miejsce niż zachwycać same sobą. I komu to przeszkadzało?
    Przy ostatnim keszu tego dnia "Snuffer- "Kozi Rynek 1863" OP0694 nie spędziłem zbyt wiele czasu. Jak do tej pory wszelkie muszki i komary dawały mi spokój. Tutaj zaatakowały mnie jakby chciały odbić sobie cały dzień. Wystarczyło na chwilę przyklęknąć przy wpisie, a już kilka komarów naraz próbowało wyssać mi krew. Na miejsce jednego zabitego przylatywało kilku kolegów. Zrobiłem jedną fotkę pomnika i uciekłem jak najszybciej. Szkoda, bo miejsce jest naprawdę ładne.
    Przed Augustowem zatrzymałem się jeszcze przy jeziorze Sajno. Jak dobrze było zdjąć sandały i trochę wymoczyć nogi. Dało mi to trochę oddechu, bo byłem już naprawdę zmęczony. Jeszcze tylko kawałek drogą rowerową i uliczkami miasteczka do samochodu. Można było spojrzeć na licznik. Wyszło 140km, trochę dużo jak na mnie. Ale jak jedzie się przez piękny las, urozmaicany czasami jeziorami, do tego są wspaniałe skrzynki, to nogi same niosą.