czwartek, 25 czerwca 2020

I Ty możesz zostać Napoleonem

    A może do Olsztyna na tamtejszą ścieżkę o Napoleonie? To pytanie pojawiło się któregoś dnia w telefonie. Nie powiem spoglądałem w tamtym kierunku, ale mnogość skrzynek quizowych mnie zniechęcała. Nie przepadam za tym typem, ale przyjrzałem się bliżej i te zagadki okazały się nie takie straszne, bardziej po to żeby przeczytać opis ze zrozumieniem. Wobec tego poświęciłem jeden wieczór i już miałem plan na małą wyprawę z MiszkąWu i wzorowym.
    Nim złapaliśmy pierwszego kesza z serii o Napoleonie wpadła nam skrzynka "ZAPORA MOSTOWA" OP1098. W zasadzie brak opisu, więc nie bardzo wiedziałem czego się spodziewać, ale na miejscu mogłem zobaczyć największą zastawkę. Widywałem takie na niewielkich rzekach. Tutaj też Łyna nie jest zbyt imponującą rzeką, ale zastawka na kilkanaście metrów wysoka to ewenement. No i nie można zapominać o wspaniałym widoku na j. Mosąg.


    Zaczęliśmy ścieżkę "Szlak Napoleoński". Fajna lekcja historii, jak kogoś nie interesuje specjalnie temat, to myślę że jednak parę ciekawostek sobie przyswoi, jak chociażby skąd wzięło się powiedzenie "pijany jak Polak".
    Większość skrzynek pochowana jest w lesie. Las jaki jest każdy widzi. Tutaj mamy typowy dla Polski płn - wsch. Dominuje sosna, świerk i brzoza. Może trochę nie trafiliśmy z czasem bo w nocy mocno padało i czasami trzeba było wycierać się o mokre gałęzie, ale z drugiej strony po deszczu las ma swój niepowtarzalny, wspaniały zapach.


    Część skrzynek leży dość blisko linii kolejowej z Olsztyna do Braniewa. Udało się obejrzeć dwa wiadukty, a także nieliczne budynki kolejowe. Te ostatnie pamiętające pewnie czasy Prus Wschodnich. Tory z pewnością nie są intensywnie używane, a szkoda bo chciałoby się zobaczyć jakiś skład w pięknym otoczeniu lasów.


    Kilka keszy ukrytych było w wsiach. Dzięki temu udało się odkryć prawdziwą perełkę, kościół z XVIIIw. w Skolitach. Jakie było moje szczęście że był otwarty i mogłem zajrzeć do środka. Skromny z zewnątrz, wewnątrz kryje bogate skarby jak chociażby ołtarz główny z XVIIw. Nadarzyła się też okazja by powtórnie odwiedzić kościół w Gutkowie.  Pochodzi z XIVw. i do dzisiaj kryje parę zagadek.  Warto obejrzeć całość zwracając uwagę na szczegóły, jak chociażby niewielki fryz z przedstawieniem ludzkich popiersi.


    Ogólnie ścieżka akurat na jednodniowy, niespieszny wyjazd. My wracając zahaczyliśmy jeszcze o Prostki, gdzie w lesie ukryte są resztki tajemniczej fabryki, prawdopodobnie materiałów wybuchowych. Okoliczności nie sprzyjały jednak zwiedzaniu, ale na mapie jest już pinezka "do zobaczenia" więc z pewnością wrócę.

środa, 24 czerwca 2020

Trochę dziksze Mazowsze

    Jak komuś wydaje się że Warszawa to tylko domy, wieżowce i ulice, a Mazowsze to płaska, nudna kraina to jest w wielkim błędzie. Ja wiedziałem że to nieprawda, a to właśnie głównie dzięki OC. Krótka wycieczka z wzorowym potwierdziła dotychczasowe obserwacje.
    Nim jednak dotarliśmy do stolicy był krótki pobyt w Komorowie, graniczącym z Ostrowią Mazowiecką. Już tu kiedyś wspomniałem o tutejszym garnizonie. Jego początki sięgają czasów zaborów gdy władze rosyjskie zbudowały tu koszary. Od tego czasu nieprzerwanie są we władaniu wojska. I miejsce nie różniłoby się od dziesiątek innych o militarnym przeznaczeniu, gdyby nie szkoła podchorążych z czasów II RP. To za sprawą władz szkoły powstała tu unikatowa aleja rzeźb przedstawiająca głównie wybitne, polskie postacie wojskowe. Wykonane z betonu, od mojej ostatniej wizyty poddano je gruntownej renowacji. Jest i pomnik Piłsudskiego, moim zdaniem jeden z lepszych, gdzie marszałek na koniu to prawdziwy zwycięzca z Bitwy Warszawskiej, a nie zadumany dziadek narodu.


    W Warszawie zatrzymaliśmy się przy końcu uliczki Wał Kościuszkowski i ruszyliśmy śladem ścieżki "Rezerwat Olszynka Grochowska". Niewielki obszar leśny a każdy znajdzie coś dla siebie.  Oczywiście po pierwsze miłośnicy przyrody. Mimo że las poprzecinany jest dużą ilością ścieżek, nad Kanałem Kawęczyńskim są mostki to jednak i dzikszych miejsc nie brakuje. Ja szczególnie polecam te mniej używane ścieżki które nieraz wiją się niczym wąż.


    Miłośnikom kolei polecam zachodnią część rezerwatu gdzie przebiegają tory. Ruch pociągów tu nawet spory, choć my trafiliśmy tylko na składy regionalne. Czy jeżdżą tu dalekobieżne lub towarowe tego niestety nie wiem. Z kesza spoza ścieżki "mt20 - Co dwie rury to nie jedna" OP342B można coś tam podpatrzyć co piszczy na tyłach Warszawy Grochów.


    Rezerwat związany jest też z historią Polski, to właśnie tutaj rozegrała się najkrwawsza bitwa Powstania Listopadowego, która do historii przeszła właśnie jako Bitwa pod Olszynką Grochowską.  Pomnik upamiętniający te wydarzenia jest w północnej części rezerwatu. Obok galeria chwały z kamieniami upamiętniającymi bohaterów powstania, ale nie tylko. Zaś trochę bardziej w głąb lasu inicjatywa oddolna i kapliczka poświęcona też tej bitwie.


    Po jakże ciekawej przechadzce ścieżkami rezerwatu przyszła pora ruszać do domu, ale tak by parę keszy jednak jeszcze znaleźć. Po kilku ciekawych miejscach w końcu dotarliśmy do wsi Urle. Na mapie nie wygląda zbyt imponująco. Niewielka wieś nad Liwcem w otoczeniu lasów. Tymczasem jest tu i kościół z parafią, jest i liceum. Najbardziej zdziwił mnie czołg przed szkołą, ale jak doczytałem ta ma charakter mundurowy i wtedy to się składa w całość.


    Jeszcze tylko kesz poświęcony baonowi Zośka pod Wyszkowem, gdzie można natknąć się na wspaniałe okazy dębów. To był ostatni i bardzo dobrze bo się rozpadało, a szukanie skrzynek jak pada to średnia przyjemność.

sobota, 23 maja 2020

Kawałek Wielkopolski

    Do tej pory w Wielkopolsce udało mi się być parę razy w Poznaniu i jego okolicach, pozostałych pojedynczych keszy nie ma co nawet liczyć. Spoglądałem łakomym okiem na mapę w tamtym kierunku i znalazłem Jarocin ze skrzynkami poświęconymi Jarocińskiej Kolei Dojazdowej. Kesze i kolejnictwo, jak te dwie rzeczy idą w parze to jestem szczęśliwy.
    W czasie wyjazdu przewijały się też inne tematy. Udało się odwiedzić kilka miejsc związanych z ewangelikami. Głównie cmentarze, ale też i świątynie. Zgodnie z doktryną świątynie o prostej bryle z niedużą ilością ozdobników. Niestety nie udało się zajrzeć do wnętrz.
    Cmentarze prezentowały się dużo gorzej. W większości strasznie zarośnięte i dojście do kesza czy obejrzenie nagrobków to była walka z przyrodą. Samych płyt nagrobnych zostało niewiele. Podejrzewam że zostały rozkradzione na materiał budowlany. Smutny to widok, ale mam pewne podejrzenia że takie traktowanie wynika z zaszłości II wojny światowej.


    Bardzo spodobały mi się tutejsze kościoły katolickie, nie wszystkie, ale te drewniane, a także budowane częściowo z cegły, a częściowo z drewna. Połączenie tych dwóch materiałów daje piękny efekt. Te całe z drewna oprócz ładnego widoku, ciekawie pachną w ciepły, słoneczny dzień.


    Wielkopolska to mnogość pałaców i dworków, o czym wcześniej wiedziałem głównie dzięki OC. Są w różnym stanie. W Twardowie zamieniony na mieszkania pozbawiony jakichkolwiek cech stylowych, jedynie bryła w kształcie spłaszczonej litery H przetrwała. W Grabie jest jakiś właściciel i widać że pałac został odnowiony, elewacja z daleka świeci świeżością, niestety teren niedostępny i bliżej nie można podejść. Za to w Dobrzycy można przekroczyć bramę i obejrzeć pałac z bliska. Zresztą działa tam muzeum ziemiaństwa. Wokół pałacu rozciąga się znakomicie utrzymany park w stylu angielskim z kilkoma egzotycznymi gatunkami drzew.


    Nie sposób nie wspomnieć o tutejszym budownictwie. Jako człowiek wschodu jestem przyzwyczajony, że przejeżdżając przez wsie i miasteczka mijam w dużej części drewniane domy. Miejscowi pewnie na to na co dzień uwagi nie zwracają, ale ja wyszukiwałem wzrokiem co ciekawsze domy i kamienice.


    Jak pojechałem na wycieczkę śladem jarocińskiej kolejki to wypadałoby zajrzeć do Jarocina. Keszy tam sporo, ale czas nie z gumy więc za pierwszym razem skupiłem się głównie na okolicach dworca PKP. Jego największa atrakcją jest lokomotywa  Ol49 o nr 1. jest to pierwsza powojenna polska konstrukcja, przeznaczona do prowadzenia składów osobowych. Wielka maszyna robi wrażenie, nawet wygaszona i odstawiona jako pomnik techniki.


    Po Jarocińskiej Kolei Dojazdowej nie zostało zbyt wiele. Z rzadka trafi się jakiś nasyp, ale i z tego podbiera się żwir i z czasem pewnie zniknie. Najtrwalszym śladem okazały się mosty. Myślałem że będą to małe konstrukcje, bardziej przepusty. Jakie było moje pozytywne zaskoczenie gdy dotarłem do kesza "Tu też była wąskotorówka" OP8DY2. Most wysoki na kilka metrów, a nic tego nie zapowiadało bo teren lekko pofałdowany, a tu nagle taki uskok. Trzeba uważać bo barierek żadnych nie ma.


    Kolejne ciekawe miejsce to most nad Prosną niedaleko wsi Gizałki. Do tej pory nie spotkałem się z torami w jednej płaszczyźnie z jezdnią. Był taki most na Bugu na nieistniejącej już linii między Małkinią a Sokołowem Podlaskim,ale nie zdążyłem obejrzeć. Tutaj też jedyny raz widziałem tory jakie pozostały po tej wąskotorówce. Miejsce warte na dłuższy postój, nawet na mały piknik.


    Ogólnie jestem bardzo zadowolony z miejsc związanych z kolejką jakie odwiedziłem. Trzeba jednak przyznać że nie jest to wyprawa dla poszukiwaczy wielkich wrażeń. Raczej spokojne poznawanie miejsc o których w większości ciężko się domyślić, że miały związek z kolejnictwem.
    Wracając do domu postanowiłem jeszcze zatrzymać się przy dwóch zamkach. Jeden w Kole drugi w małej wsi Borysławice Zamkowe. Oba to ruiny, z tymże do tego pierwszego jest normalny dostęp a do drugiego trzeba iść przez prywatną łąkę. W Kole zachował się ciut lepiej, to wciąż zwarta bryła na lekkim podwyższeniu wśród łąk. W Borysławicach to kilka oddzielonych od siebie fragmentów do tego zasłoniętych przez gęste krzaki. Z tego powodu ten w Kole bardziej mi się podobał, gdyby tylko nie padało.