niedziela, 12 października 2014

Drugi raz to samo

    Wyskoczyłem niedawno na keszowanie na Lubelszczyznę, ale opis zostawię sobie na zimowe wieczory. A teraz tak się złożyło, że przejechałem się rowerem dokładnie po śladach niedawnej przejażdżki do Królowego Mostu. Teraz wiatr był chłodniejszy i trochę liści z drzew opadło. W ogóle las jest teraz niesamowity. Jechałem w niedzielę zdaje się 5 października, a liście powoli zmieniały kolory, trochę ich na drodze leżało, ale niezbyt wiele. W poniedziałek już autem, służbowo, częściowo przejeżdżałem prze z te same strony. Liście mocno już się złociły, a ścieżka rowerowa do Supraśla była nimi wręcz usłana.
    Pierwsze kilometry w Białymstoku nie były zbyt przyjemne. Październikowy wiatr jest już zimny i dość mocny. Całe szczęście na granicy miasta zaczyna się Puszcza Knyszyńska i już przez las jedzie się elegancko. Między miastem a drogą łącząca Supraśl z Majówką mijałem sporo rowerzystów. Ludzie korzystają z ostatnich pięknych weekendów. Trakt Napoleoński jak zwykle piękny. Tym razem uwagę najbardziej zwracają boczne dróżki. W nich jesień jakby już na dobre się rozgościła. Tylko czeka by wyjść na główne drogi, pokazać swój talent w malowaniu lasu.



    Niby wszystko ładnie, ale z czasem pojawił się problem. Poprzednio narzekałem na stan części drogi. Teraz została ujeżdżona, utwardzona, ale leśnicy wzięli się za inna część. Zastanawia mnie co im przeszkadzała stara nawierzchnia. Przez lata ziemia została dobrze ubita, kamienie mocno wciśnięte i mimo, że droga leśna to jechało się prawie jak po asfalcie. Teraz są lotne piaski i wystające kamienie. Miejscami musiałem wręcz prowadzić rower co nigdy mi się tam nie zdarzało. Gdybym nie był w ogólnie wyśmienitym nastroju to bym rzucił klątwę na leśników.


    W końcu ostatni zjazd i jestem w Królowym Moście. Jak zwykle urzekła mnie tutejsza główna droga.  Na jej początku stoi cerkiew, na końcu katolicka kaplica. Między nimi jedzie się aleją z wiekowymi drzewami. Niektóre opatrzone tabliczką pomnik przyrody.A teraz, kiedy liście zmieniają kolory jest wręcz bajecznie.



    Oczywiście przejechałem przez cały Królowy Most, bo to nieduża wieś. W stronę Kołodna był lekki podjazd na którego szczycie stoi zdewastowany magazyn, zapewne dawnego PGR-u. I nie byłoby w nim nic ciekawego, gdyby nie grafika, którą ktoś pokrył ściany. Prosty patent odmalowywania z szablonu, a wygląda to jakby tego zabrakło to krajobraz byłby niepełny.


 
 Jeszcze przed Kołodnem krótki zjazd z pięknymi widokami szczególnie w kierunku wschodnim. Zdziczałe pola i ściana lasu. tam trzeba być, bo żadne zdjęcie nie odda tego piękna, ale i uczucia zwolnienia czasu. A przynajmniej trzeba by ręki mistrza.


    W końcu dotarłem do mostu nad niewielką rzeką Płoską. Zaraz też dojechał autem MiszkaWu. Zrobił małą wycieczkę dla rodziny, a przy okazji pomógł mi szukać kesza "Most - Kołodno" OP8504. Skrzynka natychmiast zaliczyła próbę wodną bo jego córka zrzuciła ją do wody. Trochę postaliśmy, pogadaliśmy, nacieszyliśmy się pięknymi widokami i każdy pojechał w swoją stronę. 


   Od mostu zaczęła się jazda marzenie. Albo droga wypadała przez las, albo na otwartym terenie miałem wiatr w plecy. Nie wiem czy to ten wiatr, czy generalny remont roweru sprawiło, że jechało mi się wiele kilometrów niezwykle lekko. Szkoda, że to już październik, nie zaryzykuję noclegu pod gołym niebem. Zostają przejażdżki po mieście lub właśnie takie kilkugodzinne wycieczki.

1 komentarz:

  1. Piękne pejzaże. Zawsze się śmieję, że nic dziwnego, że Napoleon do Moskwy przed zimą nie zdążył, jak w całej Polsce tymi traktami jeździł. One są wszędzie we wszystkich kierunkach ;)

    OdpowiedzUsuń