sobota, 2 marca 2019

Zimowe morze

    Nigdy nie byłem w zimie nad morzem, wiec pomyślałem czemu nie. Nim dotarłem nad Bałtyk poszwendałem się po trójmiejskich lasach. Wystarczy spojrzeć na mapę, całkiem ich sporo. Krajobrazowo przypominają niskie góry. Teren mocno pofałdowany, poprzecinany jarami wydrążonymi przez strumienie. Jak przeczytałem na jednej z tablic nawet skład gatunkowy drzew też przypomina ten z południa Polski.


    Jak zawsze morze zachwyciło mnie swym bezkresem. Płaska powierzchnia po horyzont w którą można się wpatrywać godzinami. Prawdę mówiąc nie wiem co się spodziewałem zobaczyć zimą. Z pewnością ludzi dużo mniej. Choć odcinek między Sopotem a Gdańskiem mnie zaskoczył. Tam chyba nigdy nie ma co liczyć na pustki.


    W Gdańsku sporo czasu spędziłem na Brzeźnie. Dzielnica nad samym morzem, czasami kojarzona z falowcami. To takie długie bloki zaprojektowane na kształt fal. Typowe PRL-owskie blokowisko, ale trzeba przyznać że mieszkańcy ostatnich pięter mają naprawdę wspaniałe widoki.


    Będąc w Trójmieście nie można wspomnieć o willach. Przedwojenne budynki są prawdziwą ozdobą. Czasami można dostrzec budynek bliższy naszym czasom, który również wyróżnia się na tle okolicy.


    Przygotowując plan wycieczki w domu natknąłem się na ścieżkę "Portowa linia kolejowa 249". A że lubię kolej to postanowiłem skorzystać z okazji wyjazdu i ją obejrzeć. Po części jest nieczynna i zwiedzanie opuszczonych peronów, zwłaszcza po ciemku bywa trochę przygnębiające. Z racji tego że opuszczona linia tonęła w mroku, zdjęcie zastępcze  z przystanku Sopot Wyścigi i skład SKM.


    Na sam koniec zostawiłem sobie zwiedzanie gdańskiej starówki. Było już bardzo późno i uliczki opustoszały. Nie licząc młodzieży przy klubach i na Długiej. W dzień nie ma chyba co liczyć na widok jakiejkolwiek ulicy bez ludzi.


    Co do keszy to wszystkie mi się podobały. Każdy pokazywał coś ciekawego, więc zaryzykuję twierdzenie, że w Trójmieście nie ma keszy słabych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz