sobota, 12 maja 2012

W poszukiwaniu punktu G

  O czym marzy każdy keszer? Oczywiście o odnalezieniu punktu G. A że samotne poszukiwania w tym przypadku są bez sensu, zebrało się parę osób by ów punkt znaleźć. Czym bliżej końca tym było ciężej, ale w końcu się udało. A oto krótka relacja. Nie będzie opisywania kesza po keszu, bo tego spamiętać się nie da. Raczej kilka spostrzeżeń. Nie będzie roweru, bo tym razem wyprawa była samochodowa, a na miejscu "butowa". Zdjęcia tym razem nie są moje. Zapomniałem aparatu. Wielkie dzięki dla MIszkiWu za udostępnienie swoich. Wszystkie tu prezentowane są jego własnością.
  Wszystko zaczęło się o 5:30 w Białymstoku. Dziwna pora, dla mnie środek nocy. Na dwa samochody ruszyliśmy w stronę wyszkowskich lasów. Skład osobowy grupy uderzeniowej to: Ewa, Zbyszaty, Nickiel, Polcia&Szymaneq, MiszkaWu, Mieszko i oczywiście ja. Sprawnie dojechaliśmy na miejsce, a że do czasu spotkania z grupą warszawską było jeszcze trochę czasu, wzięliśmy się za początek punktu G. Dla przyszłych zdobywców mała rada. Weźcie ze sobą coś na komary i dobre buty. Ja już po paru minutach byłem pokąsany przez małych krwiopijców, a w butach czułem wilgoć. Trochę się przeraziłem. Jak mają wyglądać tak wszystkie skrzynki to pewnie nie dam rady do końca. Całe szczęście poranna rosa zaraz zeszła, a reszta była w zdecydowanie suchszym terenie. Chociaż i tak czasami trzeba było obchodzić bagienko dookoła.



  Las trochę inny niż u nas. Praktycznie w całości przemysłowy. Drzewa posadzone równiutko i niezbyt gęsto, przez co jak na las widoczność jest na dość dużą odległość. Głównie sosna, a między nimi czasem dąbki lub kilka brzóz. I prawie w ogóle nie ma średniej roślinności. Na jakieś krzaki natknęliśmy się jedynie w kilku miejscach. Za to sam dół lasu wprost niesamowity. Piękna zieleń gęstego jagodnika. Na jagody zdecydowanie zbyt wcześnie, ale może to i dobrze bo nigdzie nie wsiąkliśmy na dłużej. Wiadomo że jak zaczyna się jeść jagody, poziomki to ciężko skończyć.



  I tak sobie chodziliśmy od skrzynki do skrzynki. Parę zamaskowanych w nietypowy sposób, ale większość zakopanych. Największą trudność sprawiały te malutkie właśnie zakopane. Nawet jak wytypowało się miejsce z pomocą spojlera, to i tak trzeba było dość solidnie pogrzebać w ziemi by mieć pewność że nic się nie przeoczyło. I kolejna trudność to nieaktualność niektórych zdjęć. Najczęściej z powodu wycięcia jakiegoś drzewa. Łażąc praktycznie cały dzień po lesie tylko raz spotkaliśmy ludzi. Robotników leśnych nasadzających las. Oczywiście pod sznurek. No i z trzy razy mijaliśmy się z grupą warszawską. Trzeba przyznać że tempo mieli niezłe. A my po całym dniu łażenia po lesie czuliśmy niezłe zmęczenie. Raczej pozytywne, ale na drugi dzień czułem je nieźle w nogach.



  Na miejsce zbiórki dotarliśmy pierwsi. Zaraz po nas grupa warszawska. Pożegnaliśmy się, a że dzień miał być jeszcze długi pojechaliśmy jeszcze na kilka keszy w okolicy. Pierwszy w Kamieńczyku Snuffera "Kamieńczyk 1863". Szybka akcja i zaraz potem upragniona wizyta w sklepie, gdzie niektórzy w tym i ja uzupełnili zapasy paliwa wyczerpane w czasie chodzenia po wyszkowskich lasach. Zaopatrzeni ruszyliśmy dalej. Kolejna skrzynka Snuffera "Loretto". Znów szybko i sprawnie. Zakopana, czyli tak jak lubię. Za to kolejnej skrzynki Snuffera "Tam gdzie Liwiec z Bugiem się spotkały" niestety nie ma. Trzy GPS-y pokazały to samo miejsce, ale mimo bardzo dokładnego sprawdzenia niestety porażka. Przy okazji Nickiel pokazał część możliwości swojego auta, przejeżdżając przez zaorany pas ziemi. Kolejny punkt to skrzynka filipsa9 "Liwiec-Leniwiec:)". Sucha pora umożliwiła dotarcie suchą nogą. Tylko w jednym miejscu trzeba było dać większego susa przez strumyk. Po drodze natknęliśmy się na dziwne rośliny. Pojedyncze liście wyrastające z ziemi.  Niestety sama skrzyneczka to obraz nędzy i rozpaczy. Kto dotrze ten zobaczy dlaczego. Ale i tak to była jedna z najfajniejszych tego dnia. Przynajmniej z powodu drogi do niej.



  Kolejna skrzynka założona prze komandos users "Leniwe cycki nad Liwcem". Po punkcie G, cycki. Trochę różowa zrobiła się ta wyprawa. Niestety ku rozczarowaniu męskiej części wyprawy żadnych cycek tutaj nie zobaczyliśmy. Za to Liwiec to naprawdę piękna rzeka. Zupełnie inna niż nasza leniwie rozlewająca się Biebrza czy Narew. Trochę przypomina Bug, tylko trochę w mniejszej skali. Jedziemy dalej do skrzyneczki alexa22 "Domek dwa". Nic o niej nie napiszę żeby nie robić spojlera.. Mogę tylko powiedzieć że mieliśmy niezły ubaw patrząc na Mieszka, który nie wiedział czy łapać za papierosa czy za.....  A skrzynka tak fajna, że dałem za nią zielone. Stamtąd pojechaliśmy do kesza "Siedem dębów" Snuffera. Piękne, stare dęby. Zupełnie jak w Puszczy Białowieskiej. Ciekawe na ile lat są szacowane? Człowiek przy nich czuje się zupełnie malutki.



  Od pięknych dębów pojechaliśmy na prywatną działkę, gdzie Arishia ukryła kesza "Kopiec KRETÓW". Gospodarzy nie było, zabawiliśmy się więc w złodziei i desantem przez płot (a w zasadzie sam Szymaneq) zdobyliśmy skrzynkę. Wzbudziła taki entuzjazm, że niektórzy musieli koniecznie zrobić sobie z nią zdjęcie. Więcej nie mogę dodać, by podobnie jak z "Domkiem dwa" nie robić spojlera.
  Zupełnie niedaleko była kolejna skrzynka Snuffera "Opuszczony dom". Gdyby była już noc, pewnie zyskała by wiele w moich oczach. Takie domy po ciemku nabierają znów życia. Albo raczej wyobraźnia je ożywia. Kolejny przystanek to "Muzeum gwizdków" Snuffera. Byliśmy dość późno, więc na zwiedzanie szanse były zerowe. Okna też policzyliśmy na szybko. Tak miej więcej. W domu pewnie każdy ustalił rzeczywistą wartość. Został jeszcze ostatni punkt, proszę szanownej wycieczki. "Dwór w Pogorzelcu" znów kesz autorstwa Snuffera. Dwór nawet z pewnej odległości prezentuje się pięknie. Szkoda tylko że robiło się już ciemno i widoczność już nie była tak dobra. Czas już było do domu. Droga do Białegostoku wszak daleka. A jeszcze na następny dzień trzeba było z samego rana do pracy się zrywać. I mimo że wstałem trochę obolały przez przebyte kilometry, to jednak nakręciłem się pozytywnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz