wtorek, 27 stycznia 2015

I znów w Warszawie

    Kiedy w czasie ostatniej wycieczki do Warszawy łaziłem po lasach na Bemowie, obiecałem sobie, że następny wyjazd zorganizuję w jakieś bardziej cywilizowane rejony stolicy. Jak już zakupiłem bilety, pomyślałem, że czemu nie Stare Miasto? Byłem tam kiedyś w podstawówce i niewiele pamiętałem. Może i banał, ale idealny na jeden dzień niespiesznego spaceru.
    Najgorsza w tych moich wycieczkach do Warszawy jest pora wyjazdu. Gdzieś tak około piątej rano, ale zawsze można trochę podespać w autobusie. Tak było i tym razem. Wypoczęty dojechałem na Młociny, tam zapakowałem się w metro i po kilku minutach byłem w centrum. Pierwsze kroki skierowałem na Muranów, bo było tam kilka keszy w niedalekiej odległości od stacji Ratusz Arsenał. Trzeba przyznać, że byłem pozytywnie zaskoczony. Spodziewałem się mikrusów pod parapetem, a tu może i niewielkie, ale solidne skrzynki, niektóre ukryte z dużym pomysłem. Przy okazji spacer ul. Karmelicką czy ul. Nowolipki to przyjemność sama w sobie. Co prawda zabudowa powstała w okresie błędów i wypaczeń, ale bardzo podoba mi się prostota i porządek w tej architekturze.
   W Ogrodzie Krasińskich chwilę mi zeszło. Najpierw obowiązek czyli kesz "Schron Stefana Starzyńskiego" OP7AF3, a potem chwila przyjemności czyli kanapki i gorąca herbata w ciepłym słońcu styczniowego poranka. W ogóle pogoda sprzyjała mi cały dzień i gdyby nie kalendarz myślałbym, że to wiosna. Na trawniku przed pałacem Krasińskich pasą się nawet konie. 




    
    Po drodze na Stare Miasto zahaczyłem jeszcze o Teatr Narodowy i Grób Nieznanego Żołnierza i wyszedłem na Krakowskie Przedmieście. Spacerując wolnym krokiem dotarłem pod Pałac Prezydencki, gdzie naprzeciw jest skrzynka "xJAP001: Pomnik księcia Józefa Poniatowskiego w Warszawie" OP82EW. Skrzynka z tych, które najlepiej podejmować w tłumie ludzi. Nikt nie zwróci wtedy na nas uwagi, tym bardziej, że naprzeciw posterunek ma "borowik" i grzebanie w ścianie może wydać się podejrzane. 
    W końcu dotarłem do głównego punktu Starego Miasta czyli Zamku Królewskiego. Obejrzałem tylko dziedziniec i ucieszyłem się widokiem herbów na jednym ze skrzydeł. Trochę mnie zastanowiły, bo orzeł Zygmunta Augusta, czy litewska Pogoń jakoś jest w miarę naturalna. Ale skąd wzięła się tam odmiana herbu Kotwicz i jeszcze te inicjały w lewym dolnym rogu "K.F." Już co do herbu Kotwicz musiałem trochę przejrzeć internet, ale całość pozostała zagadką. Za to z keszem "Zamek Królewski" OP0A1B nie było większych problemów. Miejsce idealne na podjęcie skrzynki metodą na grzebanie w plecaku. 


    Jak powszechnie wiadomo do Zamku Królewskiego "przytula" się Pałac pod Blachą. Prawdę mówiąc to bardziej mi się podoba niż większy sąsiad. Do tego jego właściciel czyli książę Poniatowski to postać nietuzinkowa. Z jednej strony wielki patriota,a z drugiej człowiek uwielbiający dobrą zabawę (delikatnie mówiąc). Chyba z racji uwielbienia przez Polaków postaci, których droga życiowa okupiona jest krwią, potem i łzami nie załapał się do panteonu najwybitniejszych rodaków. Wielka szkoda. 
    Szybko wpisałem się do kesza "xJAP005: Pałac pod Blachą w Warszawie" OP82DL i poszedłem zaliczyć virtuala "Najstarsza Trasa Warszawy" OP03AC. Niestety bulwary nad Wisłą przechodzą remont, nie wiadomo nawet czy potrzebna tablica przetrwała. Za to mogłem popatrzyć na Wisłę z mostu. Prawdę mówiąc virtuale mogą zniknąć jako rodzące jakieś niesnaski, ale jedynie jako zarchiwizowane, bo dzięki nim dowiedziałem się kilku lokalnych ciekawostek, o których próżno szukać w literaturze czy w necie.
    W końcu otwarto punkt widokowy na wieży przy kościele św. Anny. Oczywiście chciałem zdobyć kesza "Śladami Pułkownika Kuklińskiego 3" OP16AF, ale też obejrzeć kawałek Warszawy z wysokości. I trzeba przyznać że się nie zawiodłem. Stąd jest naprawdę świetny widok. Na tyle wysoko by widać dość daleko, ale nie tak, że wszystko wokół to tylko ogólne zarysy.
    Po zejściu poszedłem dalej uliczkami Starego Miasta. Oczywiście nie obeszło się bez wizyty w katedrze św. Jana, ale zaszedłem też do kościoła św. Marcina, ale głównie dla kesza
"Piwna 9/11" OP1F6B. Najbardziej spodobały mi się wąskie przejścia miedzy kamienicami. Zbyt wielu ich nie ma, ale i te mnie zachwyciły. 


    Nawet nie wiedziałem, że warszawska starówka dzieli się na Stare i Nowe Miasto. Przechodząc z jednej do drugiej części nie widać specjalnej różnicy, a przynajmniej ja jej nie zauważyłem. Dalej otaczały mnie kamienice, dalej chodziłem brukowanymi uliczkami. Dzięki OC znów miałem okazje obejrzeć lokalną ciekawostkę, o której próżno szukać w przewodnikach. Okazją ku temu był kesz "Sygnatura Rzeźbiarza" OP80KL.
    Warszawska starówka nie należy do największych, więc cały dzień na jej zwiedzanie to trochę za dużo. Miałem więc w planie kilka keszy na północ od niej. Oczywiście nie wszystkie znalazłem głównie z racji obawy przed spaleniem. Jeszcze na Nowym Mieście udało się wpisać do "bacza 24: Ghetto Wall Project - Franciszkańska" OP45E1i "Pałac Sapiehów" OP32B6. Szczególnie tą pierwszą skrzynkę zapamiętam na dłużej. Projekt upamiętniający getto w postaci pokazania na ulicach i chodnikach gdzie przebiegał mur, uważam za genialny. Już natykałem się na takie linie i zawsze wyobrażam sobie ten mur. Dopiero w realnym miejscu widać jak nieludzki był to pomysł, tworzący dwa różne światy, które do tej pory przenikały się wzajemnie.

   
    Mała niespodzianka czekała mnie przy keszu "Park Fontann" OP3281, którego nawet nie szukałem bo na ławeczkach cały czas ktoś przesiadywał. Za to zainteresował mnie niewielki pomnik Marii Curii-Skłodowskiej. Powinien służyć jako model dla rzeźbiarzy Jana Pawła II, jak nie zepsuć dzieła. W ogóle Maria ma szczęście do dobrego upamiętnienia. Chociażby mural na fasadzie Muzeum Marii Skłodowskiej.


     Keszowanie zaprowadziło mnie do parku Traugutta. Nie zabawiłem tu długo. Obejrzałem odrestaurowany fort i znalazłem poświęcony mu kesz "Fort Legionów" OP05CE. I przyszła pora na przekroczenie Wisły. Przeszedłem mostem Gdańskim po kesza "Panorama i Zoo" OP1140. Zoo stąd zbytnio nie widać, za to na Wisłę jest nawet fajny widok. Wracając na lewy brzeg żałowałem, że nie zrzuciłem skrzynki z mostu kolejowego do GPS. W domu wydawało mi się to ekstremalnym zadaniem, a na miejscu okazało się, że wejście na odpowiednią kładkę jest dziecinnie proste. Trzeba będzie tu wrócić, bo to miejsce nie daje mi spokoju.


     Zostało mi jeszcze sporo czasu , więc postanowiłem podjąć jeszcze parę keszy. Zacząłem od "Zby. 04 - Działobitnia" OP19B6. Zachowała się w niezłym stanie, choć z daleka wygląda na ruinę. Wszystko przez chaszcze i zapuszczone wejścia. Nawet nie wiedziałem, że znalazłem się na skraju Cytadeli. Zastanowiło mnie, że na płotach wiszą tablice ostrzegające o terenie wojskowym, a potencjalne wejścia zabezpieczone są płotami i drutem kolczastym. Już w domu doczytałem , że Cytadela wciąż służy celom wojskowym, chociaż bardziej administracyjnym. I już powstał pomysł na kolejny wyjazd do Warszawy.


    Idąc dalej śladem różnych budowli wojskowych zaliczyłem dwa kesze o niemieckich bunkrach z II wojny światowej "Tobruk przy Krajewskiego 4" OP7AD8 i "Tobruk przy Śmiałej" OP7AD9. To takie lokalne ciekawostki, bo ze schronów wiele nie zostało. Wiedziałem, że nie da się do nich wejść, ale nie spodziewałem się że tak niewiele z nich zostało. Pierwszy to taka większa plama betonu, a drugi wygląda bardziej jak zapomniane wejście do kanałów. Trochę mnie to rozczarowało.
    Została mi jeszcze jedna skrzynka, czyli "Dziewczyna z różą" OP4977. Zdążyłem dosłownie w ostatniej chwili, bo skrzynka została zaraz zarchiwizowana i przeniesiona na GC, w który też próbuję się bawić, ale jest coś w tamtym serwisie, że nie mogę się przekonać. Wracając do kesza to podobało mi się co pokazuje. Rzeźba dziewczyny z różą już po zmroku wygląda pięknie. Myślę, że za dnia nie byłoby takiego efektu.
    Został jeszcze powrót na Młociny i do Białegostoku. Czasu wciąż sporo, więc nie mogłem sobie odpuścić przyjemności spaceru wieczorem Starym Miastem, a potem Krakowskim Przedmieściem. Lubię, gdy centra miast zaczynają żyć wieczorem. Tym razem nawet podobały mi się tłumy ludzi. Można było obejrzeć tańce z ogniem, kawałek dalej popis dawali tancerze, gdzie indziej ktoś grał na cymbałach. Było naprawdę ciekawie.

1 komentarz:

  1. Powiem Ci, że większość Warszawiaków Starówką nazywa całość, razem z Nowym Miastem, a bywa że i o Plac Zamkowy wraz z otoczeniem zahaczy. :)

    OdpowiedzUsuń