czwartek, 24 listopada 2016

Jest jesień, jest Warszawa

    Przyszła jesień i trochę trudniej wybrać się gdzieś dalej. Najgorzej że ciemność tak szybko zapada i większe keszowanie to tylko duże miasta. Tutaj jak zwykle niezawodna okazuje się Warszawa. W tym roku już dwa razy zdążyłem ją odwiedzić. Raz zapomniałem aparatu, a byłem głównie na Saskiej Kępie, drugi raz skorzystałem z darmowego listopada i zwiedziłem Pałac w Wilanowie, ale i w rejom ciepłowni Siekierki zawędrowałem. A trzeciemu wyjazdowi nie daruję i skrobnę parę słów.
    Jak to ostatnio bywało, tak i tym razem przywitał mnie PKiN. To był, jest i będzie dla mnie największy symbol Warszawy. No ale nie ten gmach przyjechałem zwiedzać, więc hyc pod ziemię i metrem na stację Wierzbno, gdzie od pobliskiej skrzynki "Dom Muminków" OP8CZJ zacząłem tym razem zabawę z skrzynkami. Krótki spacer wzdłuż KGP i wszedłem na teren Królikarni. Kiedyś miałem okazję odwiedzić pałac w nocy, ale tylko zza płotu bo było już zamknięte. Tym razem z bliska, no i w świetle dnia.  Zastanawiałem się skąd nazwa, a wyjaśnienie jest banalnie proste. Hodowano tu niegdyś króliki na które urządzano polowania. Dziś to Muzeum Rzeźby. Niektóre z nich można obejrzeć na zewnątrz. Głównie współczesne, oszczędne w formie, ale jest i naturalistyczna rzeźba dzika, ale niestety cały czas okupowana była przez dzieci, więc nawet fotki nie zrobiłem. Chwilę zeszło mi na kesza "Krolikarnia" OP3734, ale po zajrzeniu na GC okazało się, że jego poprawne kordy są trochę inne.


    Mokotowem w kierunku północnym, ale bocznymi uliczkami i można natknąć się na ciekawe budynki. Chociażby szpital św. Elżbiety, mimo że odbudowany po wojnie to z powodzeniem mógłby robić w filmie za przedwojenny gmach. Ale można natknąć się i na niewielkie wille, dodające dodatkowego smaczku dzielnicy.


    Mały kawałek ulicy Dolnej wyjęty jakby z innego świata. Może okolica nie specjalnie ekskluzywna, ale okolica kesza "Centaur z Dolnej" OP871W szczególnie zaniedbana. Centaur to ciekawy mural na kamienicy która swoje lata świetności ma już za sobą, mimo to jeszcze ciekawie się prezentującej. Za to po jednej stronie stoją jakieś piętrowe baraki, a po drugiej ruina. Wygląda to na mini slumsy na Mokotowie.
    Z ogromną ciekawością zaszedłem pod opuszczony wieżowiec przy Sobieskiego 100. Jedno jest pewne, teren należy do Rosji, ale ta nie kwapi się z płaceniem czynszu. Wyrzucić ich stamtąd nie można, bo obiekt chroniony jest jako placówka dyplomatyczna. Miejsce tak do końca nie jest opuszczone, bo za bramą zauważyłem  nowy model auta, więc ktoś wjeżdża na ten teren. Dookoła wysoki płot z drutem kolczastym. Miejsce aż kusi by spróbować wejść, szczególnie po lekturze różnych teorii w internecie. A jak kogoś nie interesują tajemnice czy opuszczone miejsca, to i tak warto zobaczyć budynek od zewnątrz, bo to ciekawy przykład architektury. Szczególnie interesująco wygląda od strony kesza "bacza 9: Sielanka na Sielcach" OP372D.


     Do kesza "filips41: Kopiec Powstania Warszawskiego" OP0152 czekał mnie najdłuższy odcinek bez kesza tego dnia. Ale pogoda dopisywała, więc to była sama przyjemność. Nawet nie wiedziałem, że w Warszawie jest kopiec poświęcony powstaniu. Zwożono tu nienadający się już do niczego gruz z zniszczonego miasta i tak przy okazji powstał Kopiec Czerniakowski, w 2004r. przemianowany na Powstania Warszawskiego. Na szczycie wielka "kotwica" znak Polski Walczącej. Miejsce zaś jest świetnym punktem widokowym. Szczególnie na ciepłownię Siekierki, a teraz gdy nie było liści także w stronę centrum Warszawy. 


    Kolejny cel to Łazienki Królewskie. Tym razem tylko po trzy kesze. Rok temu korzystając z darmowego listopada zwiedziłem wnętrza i dość długo połaziłem po parku. Nie zabawiłem więc zbyt długo. Ale zawsze można odkryć coś nowego. Co prawda w nie samych Łazienkach, ale tuż obok, idąc ul. Podchorążych zaskoczył mnie widok pokaźnego parku większych i mniejszych samochodów wojskowych. Czytając tabliczki jest tam i BOR i SG, a i KG Straży Pożarnej znalazło tu swoje miejsce. 
    Z Łazienek rzut beretem do stadionu Legii. Oczywiście nie jest tak imponujący jak Narodowy. Porządny obiekt w europejskim standardzie. Przed jednym z wejść pomnik Deyny, największej legendy stołecznego klubu. Dla mnie taka ciekawostka, bo jak przystało na chłopaka z Białegostoku kibicuję Jagielloni. Chociaż od paru lat mniej intensywnie. Był czas, że nawet na parę wyjazdów się załapałem, co prawda jako tzw. w środowisku kibicowskim "janusz", ale miałem okazję podejrzeć jak to wygląda od wewnątrz. 


     Czas przedostać się na drugą stronę Wisły. Chciałem przejść się Mostem Łazienkowskim, ale co za niemiła niespodzianka. Nie da się. Trwają prace przy budowie schodów, więc pewnie kiedyś będzie można. Do innych przepraw daleko, więc nie pozostało mi nic innego niż skorzystanie z komunikacji miejskiej, ale tylko jeden przystanek. Po przedostaniu się na drugi brzeg nie bez trudu znalazłem drogę do kesza"Geometryczny środek Warszawy" OP0D39. Z jego okolic, czyli spod mostu był niezły widok na lewobrzeżną Warszawę, która czekała na nadchodzący zmrok.


    Jak to bywa w listopadzie, po wpisaniu się do ostatniej skrzynki, krótkim spacerze do następnej, czyli "Dom Marcelego Porowskiego ul. Genewska 10" OP8FB4 zrobiło się całkiem ciemno. Co prawda zatrzymałem się chwilę jeszcze pod mostem, czy przy pomniku Berlinga, ale noc teraz potrafi zaskoczyć.
    Rozpocząłem małą rundę po Saskiej Kępie, głównie po skrzynki zaległe po przedostatnim wyjeździe. I znów ciemność okazała się moim sprzymierzeńcem, bo trochę maskowało grzebanie po płotach różnych posesji. Jeszcze raz przekonałem się, że ta dzielnica jest chyba jedną z piękniejszych w Warszawie. Co do keszy to jak dla mnie, o ile pojemnik nie jest schowany w śmieciach to już daje radę.
    I powrót tam gdzie zaczynałem, czyli pod PKiN. To był męczący, ale jakże udany wyjazd. Z drogi powrotnej za wiele nie pamiętam, bo już zaraz za Markami odleciałem , a obudziłem się na rogatkach Białegostoku. Mam nadzieję że nie przeszkadzałem współpasażerom chrapaniem.

1 komentarz: