wtorek, 19 czerwca 2012

Przerwa w meczu

   Czas Euro to dla mnie trudny czas. Ciężko mi się wybrać gdzieś dalej, gdzie nie ma telewizji. Nie żebym wszystkie mecze fazy grupowej oglądał, bo jest ich zdecydowanie za dużo, ale i tak piłka nożna chwilowo jest na pierwszym miejscu. Wczoraj nie wytrzymałem i wyjechałem na krótką popołudniową przejażdżkę. Oczywiście tak, by zdążyć na 20:45. Z Białegostoku wyjechałem w stronę wsi Fasty. Zaraz za nią skręciłem w lewo w kierunku wsi Dzikie. Przejechałem przez tory kolejowe. Światła na przejeździe paliły się, więc chciałem poczekać na pociąg. Stałem tak kilka minut i pociągu "ani widu, ani słychu". Po raz kolejny zniesmaczony szybkością naszej kolei :) pojechałem dalej. Dzikie to typowa wieś podmiejska. Większość mieszkańców to ludzie pracujący w mieście. Widać to po obejściu. Nawet kurek nie mają. Za to wzdłuż drogi, po prawej płynie rzeka Supraśl. Teraz przysłonięta wielkimi krzakami, ale jest parę miejsc, gdzie można zejść na brzeg i skąd jest fajny widok na okolicę. Widać np. wieżę kościoła w Dobrzyniewie Kościelnym.



Trochę dalej rozłożyli się wędkarze. Nie chciałem im przeszkadzać i pojechałem dalej. Tym bardziej, że czekała na mnie skrzyneczka Buurzy "Środek województwa Podlaskiego1" OP1D9F. Prawie pod samego kesza da się podjechać szlakiem turystycznym. Co prawda przez pewien czas droga jest trochę piaszczysta, ale co to dla keszera. GPS podprowadził mnie pod jedną z sosenek. Okazało się że to jednak nie ta. Pozostało wspomóc się spojlerem. Jednak przez trzy lata przyroda zmieniła się. Sosenki rosną szybko, ale w końcu udało mi się dopasować zdjęcie do stanu faktycznego. Kesz leżał sobie do połowy wystając z ziemi. Podejrzewam krecią robotą, bo tuż obok był kopczyk. Niestety skrzyneczka została oszpecona przez "karne ku...", podobnie logbook przez rysunki o wątpliwej treści artystycznej. Wykopałem głębszy dołek i ukryłem kesza. Oprócz skrzynki znalazłem jeszcze dwie kanie. A może muchomory. Uwielbiam smażone kanie, ale słabo znam się na grzybach i wolałem nie ryzykować.



  Z środka województwa ruszyłem do Choroszczy. Przeciąłem drogę krajową , aktualnie w remoncie, którą przerabiają na expresówkę. W mieście interesowała mnie szczególnie skrzynka Bełty na skwerze na rynku. Wiele razy tamtędy przejeżdżałem, ale nigdy nie było okazji podjąć kesza. Zawsze ktoś się kręcił. I tym razem na skwerku siedzieli meneliki. na szczęście plecami do mnie. Co z tego skoro kesz wyparował. Cyknąłem tylko zdjęcie dla kościoła stojącego przy rynku.
   Z Choroszczy wyjechałem ulicą Zastawie i skręciłem w stronę Białegostoku. Wzdłuż drogi jest ścieżka rowerowa. Tylko mały minus. Jest z polbruku. A nie jest to zbyt dobra nawierzchnia dla roweru. Na szczęście do Białegostoku jest blisko i widać go na horyzoncie.



   Już w Białymstoku podjechałem jeszcze po jedną skrzyneczkę. "Pomnik Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie" OP2D59 Bełty. Reaktywował ją niedawno. Nie mogłem sobie tego odpuścić, bo już zbyt wiele skrzyneczek mnie ominęło przez moje lenistwo. Miejsce naprawdę fajne W centrum miasta, a jednak spokojnie i można odpocząć na jednej z ławek. A że było już późno, czas wracać do domu. Akurat by zdążyć na mecz Włochy - Irlandia z podglądaniem jak sobie radzą Hiszpanie z Chorwatami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz