niedziela, 24 czerwca 2012

Autem i keszem

  W tym roku czerwiec jakoś specjalnie nie sprzyja jeździe rowerem. Nic mnie nie przekona że jazda w deszczu, nawet jak się ma odpowiednie ciuchy to przyjemność. Co innego przemoknięcie i zjazd na miejsce popasu, a co innego kręcenie cały dzień przy mżawce nawet.
  Dzień wcześniej, wstępnie z MiszkaWu ustaliliśmy że przejedziemy się po Puszczy Knyszyńskiej. Miałem zadzwonić o 7:30, czy się w ogóle wybiorę. Jakoś miałem ciężki dzień w pracy i dnia drugiego zostałem obudzony przez SMS-a, co z wyjazdem. Patrze na zegarek. Jest już  9:30. Oddzwaniam i w głowie powstaje pomysł, który rzucam do słuchawki "a może do Osowca?" Pogoda za oknem rowerowaniu nie sprzyja. Co innego autem. Trzeba jednak jeszcze jakoś się ogarnąć, zjeść śniadanie no i oczywiście opracować kesze. Poszło nadspodziewanie szybko, zajechałem po kumpla i gdzieś o jedenastej pojechaliśmy w kierunku Osowca.
  Musieliśmy zboczyć trochę z drogi bo Miszka nie miał jeszcze dwóch skrzynek w okolicach Goniądza. Pierwsza to "Cache w kapturze" OP2119 autorstwa 3po3.  Jest to jedna z jego skrzynek prezentująca żydowskie cmentarze. Przy okazji z tego miejsca jest fajny widok na Goniądz. Szczególnie w okresach, gdy części widoku nie przysłaniają liście drzew. A trochę dalej kolejna skrzynka. Tym razem autorstwa duchMR "Zniszczony bunkier" OP37BD. Resztki bunkra rozsiane są po polu obok drogi. Jaka musiała być siła wybuchu, by taki wielki kloc odrzucić na kilkadziesiąt metrów?
  Od bunkra pojechaliśmy do Goniądza. Jest to jedno z ładniej położonych miasteczek na Podlasiu. Na wyniesieniu, tuż nad Biebrzą. Nad miasteczkiem góruje neobarokowy kościół. Warto zatrzymać się w centrum miasteczka, gdzie zbudowano punkt widokowy na dolinę Biebrzy.



  Lokalną drogą pojechaliśmy w stronę uroczyska Toki. Przez ostatnie deszcze bałem się że do kesza spory kawałek trzeba będzie iść na piechotę. Da się jednak dojechać pod sam szlaban. Łamiąc przepisy można podjechać na samo miejsce, ale krótki spacer nikomu jeszcze nie zaszkodził. Uroczysko to miejsce potyczki z okresu powstania styczniowego. Historię upamiętnia krzyż na postumencie. Jest tez tablica pamiątkowa. Sam kesz autorstwa dafi1981 "Toki" OP1127 w miejscu oczywistym. Szybkie podjęcie i powrót do auta.
  Zaraz za Osowcem są cztery okeszowane przez Nina bunkry linii Mołotowa. Na pierwszy ogień poszedł kesz "PO Ciemnoszyje4" OP1920. Po raz pierwszy tego dnia odpalam GPS i już wiem że zabawa nim w domu to nie był dobry pomysł. Coś pozmieniałem w ustawieniach i mapa orientowała się na północ. Miszka poszedł w zupełnie inna stronę, a ja walcząc z urządzeniem jakoś znalazłem bunkier. Teraz tylko znaleźć towarzysza wyprawy. Krzyki nie dochodzą. Na szczęście komórka miała zasięg i jakoś go nakierowałem Kesz miał być na dachu przy pieńku. I był. Z tym, że prawie odpuściliśmy uznając skrzynkę za zaginioną, gdyby nie ostatni raz zdecydowałem się przejść. Nie wiem jak mogliśmy nie zauważyć wcześniej tego pniaka. Sam bunkier obsypany jest ziemią. Robi zupełnie inne wrażenie niż te z rejonu Prosienicy, czy Podbieli. Wyglądają na bardziej wykończone. I jest w nich zdecydowanie wilgotniej. W niektórych pomieszczeniach po ścianach spływają krople wody.



  Trochę dalej jest kolejny kesz "PO Ciemnoszyje1" OP191C. Nieduży bunkier z jednym pomieszczeniem. Tylko gdzie jest kesz? I znów okazało się że spostrzegawczość tego dnia mocno szwankuje. Po ciężkich bojach i trudach skrzynka wydobyta na powierzchnię. W samym bunkrze ciekawe są rysunki schematu instalacji. Szkoda że nie mieliśmy mocniejszej latarki.
  Zaraz po drugiej stronie drogi są kolejne dwa bunkry. Pierwszy z keszem "PO Ciemnoszyje3" OP191E. Ten bunkier jakby trochę ładniejszy. Po prostu jakoś ciekawie komponuje się z lasem.
A kawałek dalej, ostatni z serii "PO Ciemnoszyje2" OP191D. Nad bunkrem kołował jakiś ptak drapieżny, głośno piszcząc. Może niedaleko miał gniazdo? Wejścia do budowli bronią pancerne drzwi, uchylone na tyle że osoby słusznej postury mogą mieć problemy z wejściem. W środku przewidziało mi się, że zobaczyłem nietoperza, a to tylko śruba była. Jednak gniazdo os jak najbardziej prawdziwe. Ale jakieś małe. Chyba opuszczone i niedokończone. Wracając do bunkrów, to sporo w nich zachowało się elementów metalowych. Płaszcze pancerne przy otworach strzelniczych, czy wspomniane drzwi.


  I to był ostatni bunkier z serii. Gdybyśmy wykazywali się taką samą spostrzegawczością w Prosienicy, nie zrobilibyśmy nawet połowy. Z schronów pojechaliśmy bliżej Osowca. Przy Kanale Rudzkim jest spory parking, gdzie można zostawić auto. Kilkanaście metrów dalej stoi wieża widokowa na dolinę Biebrzy. Jest tam ukryty kesz teda "Osowiec wieża" OP1042. Leżał sobie w trawie, więc schowałem go tak jak mówił opis. Jednak chyba największa atrakcja jest ogromny, wysadzony bunkier obok. Bez większego ryzyka można na niego wejść. Kolega, który był tu kiedyś z przewodnikiem mówił że wysadzano go od środka. Od strony szosy tego nie widać, ale od łąk widać że saperzy się postarali.



  Po drugiej stronie szosy zaczyna się ścieżka przez bagna. Nie trzeba brać żadnych gumowców. Komfortowo idzie się po drewnianej kładce. Radzę zaopatrzyć się jednak w coś przeciw komarom. Te małe, podłe stworzenie czyhają tylko na okazję. Przy ścieżce jest kilka tablic dla lepszego poznania przyrody bagien. Na jej końcu postawiono wieżę widokowa przy której jest  kesz Niny "Osowiec - wieża z widokiem na twierdzę" OP191A. Zakopany jest dość głęboko, tak że początkowo myślałem iż go nie ma. Z wieży widać nie tylko twierdzę, ale i pobliski Goniądz. Niestety kiepska pogoda psuła trochę widoki. Z tej wieży najlepiej widać Fort II twierdzy. I właśnie on był naszym kolejnym celem. Ponoć czasem jedyne wejście na jego teren zalewa woda, ale nam dopisało szczęście. Co prawda jest tam brama z tablicą "zakaz wstępu", ale świetnie wydeptana ścieżka obok wręcz zaprasza. Podejrzewam że ta tablica stoi tam po to by jak ktoś wpadł w jakąś dziurę o co tam nietrudno, nie miał potem do nikogo pretensji. W forcie ukryty jest kesz jamsession77 "Fort II Twierdzy Osowiec" OP034F. Zlokalizowaliśmy go bez problemu. Radzę się jednak przejść po całym terenie. Schrony robią niesamowite wrażenie. Rozpadliny w dachach przez które trzeba przeskakiwać, zarwane podłogi. Trzeba uważać. Można tez obejrzeć część mechanizmu działa wysuwanego. Uważając by nie spaść do środka. Albo zachowaną pancerną kopułkę strzelniczą. Wszystko  zachowało się w tak świetnym stanie, z powodu tego że przez wiele lat był to zamknięty teren wojskowy.



  Po tym krótkim keszowaniu czas na krótki odpoczynek. We wsi Osowiec jest bar, który nazywał się kiedyś "Lotnik" od pobliskich wielkich składów uzbrojenia lotniczego. A teraz nazywa się inaczej, ale nazwy zapomniałem. Obsługuje miła pani, która sądząc z akcentu jest zza naszej wschodniej granicy. Jedno jest pewne. Pierogi mają świetne. Czas wracać do domu. W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o wieś Trzcianne i tamtejszy kesz "Zapomniany kirkut" OP35EF autorstwa duchMR. Jednak pogoda nie pozwoliła na długie zwiedzanie cmentarza. Ciągły deszcz, mokra trawa, to nie jest to co Psikiszek lubi najbardziej. Stamtąd pojechaliśmy bocznymi drogami, by obejrzeć kawałek Podlasia i wyjechaliśmy w Dobrzyniewie pod Białymstokiem. Akurat bym zdążył na ćwierćfinał Niemcy - Grecja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz