środa, 21 sierpnia 2013

Kilka wrażeń z Jasnej Góry

    Na początku małe wyjaśnienie. W ostatnim poście pisałem, że już może w lipcu wrócę do świata żywych. Niestety jak się okazało złamanie piszczela to dość wredna rana i bardzo długo wraca się do sprawności. Teraz jestem już na etapie chodzenia przy pomocy jednej kuli i powoli można zaczynać myśleć o dalszych wyjazdach niż spacer do sklepu.
    A w ostatni weekend trafiła mi się niebywała okazja darmowego wyjazdu do Częstochowy, a dokładniej na Jasna Górę. Rodzice mieli wolne miejsce w aucie, więc nie było co się zastanawiać. Z kronikarskiego obowiązku muszę napisać że udało się zaliczyć w końcu jakiegoś kesza. A dokładnie dwa, OP4F59. W planach było trochę więcej, ale po zwiedzaniu klasztoru zabrakło zwyczajnie siły na dalsze spacery.
    Nie będę opisywał co dokładnie można zobaczyć na Jasnej Górze, bo na ten temat naprawdę można odszukać wiele informacji, nie odchodząc nawet od komputera. Za to będzie kilka osobistych wrażeń na temat tego miejsca. Po pierwsze wielkie tłumy. Turyści i pielgrzymi. Tym razem niespecjalnie mi to przeszkadzało, bo ostatnio raczej mało byłem wśród ludzi. Jednak jak ktoś chce w spokoju zwiedzić sanktuarium niech odpuści sobie sierpień. Podejrzewam że zresztą cały okres wakacyjny.

 
 Po drugie otoczenie. Wokół można się poczuć jak na odpuście. W sklepikach wszelkiego rodzaju "suweniry". Najczęściej jakieś tandetne, plastikowe figurki, cała masa innych dewocjonalii, a wśród tego jednorazowe zabawki, lody z automatu, budka z kebabem. Czyli dla każdego coś miłego. Oczywiście ceny niemałe.
    W murach klasztoru działają coś jakby sale muzealne, gdzie można obejrzeć "skarby" zgromadzone latami przez paulinów. Polecam szczególnie te w podziemiach bastionu św. Rocha. Jest to najnowsza ekspozycja, która dzięki temu że za tło ma stare mury i jest trochę nowocześniej urządzona wybija się na plus. Jednak i tutaj trzeba się przygotować na mały powrót do przeszłości. Całkowity zakaz fotografowania i pilnujący tego za całą stanowczością pracownicy. Miałem wrażenie że zaraz jeszcze ktoś kapcie każe mi włożyć. I kolejny minus to słaby opis tego co można obejrzeć. A czasami wręcz jego zupełny brak.
     Po zwiedzaniu wnętrz klasztoru warto wybrać się na spacer murami klasztoru. I tu mała niespodzianka. Nie wiem z czego to wynikało, ale ludzi tu zdecydowanie mniej. Miejscami wręcz było pustawo. Z murów jest ładny widok na okolicę, A i widok w dół z kilkunastu metrów robi wrażenie.


    Ostatni punkt zwiedzania, czyli to czego trochę się bałem to wejście na wieżę. Widzę że jest poręcz, więc postanowiłem się wspiąć. Gdzieś w 1/3 drogi jest przejście na drugie schody. Można tam zakupić pamiątki, ale też trzeba zapłacić "dobrowolną" ofiarę. Poszło mi sprawnie i udało się wejść na najwyższy dostępny poziom. Z pewnością to najlepszy punkt widokowy w Częstochowie. Na galerii trochę mało miejsca i czasami bywa ciasno, ale widoki rekompensują wszystko.


    Zostaje jeszcze kwestia noclegu. Niby obok jest dom pielgrzyma. Ale ceny dość wysokie. 90 zł za nocleg to jednak dużo. Myślałem że prześpię się na pobliskim kempingu, ale zaraz za parkingiem klasztornym jest wydzielone pole namiotowe. na jedną noc wystarczy w zupełności.
    W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o Gidle. Piękne, barokowe sanktuarium. Trafiliśmy akurat na odpust. Nie mogłem się powstrzymać i kupiłem sobie obwarzanki miodowe. Trochę je przetrzymałem żeby stwardniały. Naprawdę pyszne i właśnie je zajadam do kawy przy okazji pisania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz