czwartek, 3 kwietnia 2014

Dwa majątki

    Dzień był piękny, można więc było wyskoczyć po dwie skrzynki na obrzeżach miasta. Okazało się jednak, że ostre słońce to tylko podstęp. Wiatr niósł zimne i mocno rześkie powietrze, ale kilkaset metrów i już uczucie zimna zniknęło. Zajechałem do MiszkiWu i ruszyliśmy najpierw w stronę Lasu Turczyńskiego. Tą skrzynkę już znalazłem, więc tylko kibicowałem poszukiwaniom. Las jest byłym poligonem. Myślałem, że swój rodowód wywodzi sprzed wojny. Po przejrzeniu przedwojennych map WIG już nie jestem tego pewien. Ostatnio dowiedziałem się, że służył jeszcze do lat 70-tych ubiegłego stulecia, a może nawet trochę dłużej, bo o ćwiczeniach tutaj dowiedziałem się od ówczesnego rezerwisty. Nie na darmo kesz ma nazwę "dMR*17 Tajemnice Lasu Turczyńskiego" OP35D3.
    Następnym etapem był kesz  "Ostra Górka" OP8037. Droga do niego to było odkrycie Ignatek na nowo. We wsi byłem wiele lat temu. Teraz zbudowano podmiejskie rezydencje, a nawet pojawiło się małe osiedle bloków. Były majątek, którym były Ignatki przed wojną, tonie w tej nowej zabudowie. Do dziś zachował się drewniany dworek Miciełowskich z 1889r. W gorszym stanie są budynki gospodarcze, zarządzane obecnie przez klub jeździecki. Budynek wyglądający na spichlerz jest jeszcze w nie najgorszej kondycji. Niestety budynek obok pozbawiony jest dachu, a na dodatek otoczony wysokim, szczelnym płotem z blachy i prawie w ogóle go nie widać. Część używana przez klub jeździecki też nie prezentuje się lepiej. Widać, że budynki potrzebują remontu, a już z pewnością odświeżenia. 




    Zapomniałbym o keszu. Znaleziony bez problemu, choć pomysł na schowanie dość sprytny. Co jednak najważniejsze to tajemnicze groby na Ostrej Górce. W opisie skrzynki jest krótka informacja, że pochowano tu część rodziny Miciełowskich. Czemu tutaj, a nie na cmentarzu? Tym razem z pomocą przychodzi internet.Wiąże się to z wyznaniem ewangelicko -augsburskim właścicieli, a w Białymstoku nie było jeszcze cmentarza ewangelickiego. Dziś groby zaznaczone są żelaznymi krzyżami i obramowaniem z kamieni. Widać, że może tak raz do roku ktoś tu zajrzy, sprzątnie, zapali znicze. Cieszy, że miejsce nie jest całkowicie zapomniane.



    Z Ostrej Górki szybko zlustrowaliśmy okolicę i okazało się, że musimy kawałek wracać po śladach, albo przenosić rowery przez rowy melioracyjne. Druga opcja została szybko wykluczona. Lokalnymi drogami Ignatek, a potem Księżyna dotarliśmy w pobliże kesza "Komin" OP803D. Zaczęliśmy od znalezienia skrzynki. Po wpisie i odłożeniu na miejsce poszliśmy zwiedzać cegielnię, każdy w swoja stronę. Ja najpierw zajrzałem do komina. Na zewnątrz wygląda na prosty, ale od środka nie trzyma linii prostych. Po kominie przyszła pora na wnętrze pieca do wypalania cegieł. Wysokie na jakieś 2,5m. pomieszczenie z półkolistym stropem. Do środka wpada niewiele światła przez otwory wentylacyjne u góry i przez dość małe wejście z boku. Niestety cegły są dość kruche i boję się, że obiekt długo nie postoi. Swoje robi też przyroda, bo na dachu rosną już małe drzewka.Cieszę się, że tu zajrzałem. Niby komin widać z drogi do Łap, którą często jeżdżę, ale jakoś nigdy nie zastanowiło mnie przy jakim zakładzie stoi. A tutaj taka perełka.






I to koniec oficjalnej części wycieczki. Została jeszcze przyjemność z jazdy bez wyraźnego celu. No może nie do końca, bo odwiedziliśmy jeszcze mojego kesza na Węglówce, gdzie było podejrzenie zaginięcia, a już stamtąd całkiem blisko do najlepszej jadłodajni w Białymstoku, czyli Topolanki. Potem kolegę wezwały obowiązki rodzinne, a ja pojechałem jeszcze do kolejnego swego kesza przy wieży ciśnień, by i tam stwierdzić, że wszystko w porządku.

2 komentarze:

  1. O, ładny komin. Takiego jeszcze nie widziałam, a cegielni odwiedziłam sporo...

    OdpowiedzUsuń
  2. I mi też się spodobał. Bo mogli zbudować prosty, tańszy, a chciało im się "bawić" w zdobienia.

    OdpowiedzUsuń