środa, 21 października 2015

Na puszczańskich ścieżkach

    Oj zebrało mi się tych parę wyjazdów po kesze. Jakoś nie było czasu na bieżące sprawozdania, ale powoli nadrobię. Tym razem parę słów o wyjeździe do Puszczy Białowieskiej razem z MiszkaWu jaki urządziliśmy pod koniec sierpnia. Zuber ukrył tam kilka keszy, a że na piechotę za daleko, samochodem nie można (na szczęście), został rower. No może nie do końca, bo auto tez się przydało do przewozu roweru w miejsca startowe.
    Zaczęliśmy jednak typowo samochodowo. Podjechaliśmy pod kesza "Zapomniany Żołnierz" OP8B43. W lasach białowieskich i okolicach jest trochę miejsc pamięci o żołnierzach Armii Czerwonej. Z wiadomych względów stoją sobie do dziś, ale nikt tu już nie spędza dzieci by czciły "wyzwolicieli" i jedynie miejscowi trochę uprzątną teren, bo jakoś tak jest, że jak ktoś nie był zbrodniarzem to niech sobie leży. To miejsce to w ogóle mała historia Polski w pigułce. Trochę za obeliskiem dla żołnierza radzieckiego są schowane mogiły właścicieli dworu w Jodłówce stojącego do dziś kilkaset metrów dalej. Oprócz tego mogiły żołnierzy polskich NN z września 1939r. Takie bezimienne mogiły są dla mnie najbardziej przejmujące. W archiwach wojskowych taki żołnierz figuruje jako zaginiony, gdzieś może rodzina postawiła symboliczny nagrobek, a wojak leży sobie pod szumiącymi drzewami puszczy.


    Wracając do pobliskiego dworku to podjechaliśmy i tam. Zabytkowy budynek prezentuje się wspaniale. Dwór stojący w swoim oryginalnym miejscu, a nie gdzieś w skansenie. Niestety trochę zaniedbany. W jednym miejscu na dachu robi się siodełko i boje się, że bez pilnego remontu po ostrej, śnieżniej zimie w dachu zrobi się dziura. A jak miałem okazję zaobserwować w kilku miejscach, po zniszczeniu dachu reszta rozpada się w ekspresowym tempie. Tymczasem ktoś obok ustawił ule i na samą myśl o tamtejszym miodzie pociekła mi ślinka. 


    Przy kolejnym keszu  "Rezerwat Czechy Orlańskie" OP8BCA najlepsze są dwie cysterny. Oczywiście zaraz się rodzi podejrzenie, że wcale tam wody nie trzymają, ale osławionego "ducha puszczy". Na obrzeżach tego rezerwatu jest szkółka leśna, gdzie można kupić sadzonki drzew. Prawdziwy hurt, bo jednostką miary są tysiące.


    Czas w końcu przesiąść się na rowery. Dobrym miejscem jest Topiło, mała osada w sercu puszczy. Okazało się że w moim rowerze było słabe ciśnienie w tylnym kole. Dopompowanie niewiele pomogło, ale i powietrze nie schodziło poniżej pewnego poziomu. Postanowiłem się wstrzymać ze zmianą dętki i w ten sposób cały wyjazd przejeździłem na lekko miękkiej oponie.
    W Topile podjęliśmy kesza "Ty-3811" OP8BCG przy parowozie kolejki wąskotorowej. Ładny, nieduży zabytek techniki. Obejrzany, ale czas na nas, bo las czeka. Najpierw prosto jak po sznurku na południe do kesza "Rezerwat Starzyna" OP8BCH. Warto tu wspomnieć o puszczańskich drogach. Jazda po takich to marzenie. Teren jest w miarę płaski. Leśne szutry są twarde, więc odpadają tak częste w lasach luźne piaski. No i wyboi niewiele. A że drogi w dużym procencie biegną po liniach prostych, trudno się zgubić. 


    W drodze po kesza "Rezerwat Sitki" OP8BCJ trochę zdziwiły mnie zabudowania. Nie do końca odrobiłem prace domową i nie wiedziałem że będziemy mijać jakąś leśniczówkę czy gajówkę. Naprawdę daleko od cywilizacji, prawdziwy koniec świata.
    Chyba nie ma sensu opisywać każdego kesza. Najlepsze w nich jest że są wspaniałym pretekstem do wypadu rowerowego. Spotkałem się z opiniami że las jest monotonny. Drzewa i drzewa. Co za bluźnierstwo. Widoki zmieniają się jak w kalejdoskopie, ślady zwierząt, czasem nawet któregoś da się zobaczyć, a najlepsze kiedy las się z nami bawi i w oddali widzimy jakiegoś zwierza, postać, budynek, tunel a w rzeczywistości to drzewa i krzaki stwarzają złudzenia.
    Myślę że warto jednak wspomnieć o niektórych skrzynkach. "Rezerwat Nieznanowo" OP87ZAto był ciekawy spacer. Tak, bo od polany do kesza rowerem raczej jechać się nie da. Co kilkanaście metrów w poprzek drogi leżą zwalone drzewa. Istny bieg przez płotki, a rowerów przecież nie mogliśmy zostawić, jeszcze ktoś ukradnie. 


    Pochwaliłem poprzednio leśne dróżki, ale od reguły zawsze muszą być wyjątki. Do kesza "Most na Leśnej" OP87ZC  podjechaliśmy korzystając ze ścieżki przy torach wąskotorówki. Ścieżka idzie tuż przy torach, albo między nimi i jazda po podkładach powoduje zmęczenie nadgarstków, że o pobolewaniu innej części ciała nie wspomnę. Po drodze natknęliśmy się też na krzyż Lidii i Konstantego z intrygującym memento "I odpuść nam nasze winy...". Po doczytaniu w domu okazało się że symboliczny grób małżeństwa zamordowanego przez Niemców w czasie II wojny światowej. A dowiedziałem się tego z Encyklopedii Puszczy Białowieskiej. Polecam tą stronę bo to prawdziwy skarb wiedzy o puszczy.


    Powoli czas było zjeżdżać na nocleg. Jeszcze krótka wizyta w Białowieży. Kiedy ja się w końcu wybiorę do tamtejszego muzeum? Za to na stacji Białowieża Towarowa czekała nas mała niespodzianka. Dosłownie mała, bo drezyny zrobionej z fiacika jeszcze nie widziałem. Śmiesznie wygląda przy parowozie. 


    Dojechaliśmy do Narewki, gdzie na pobliskim polu biwakowym rozłożyliśmy się z obozem. Nocuję tam chyba już po raz trzeci. Są wiaty, jest kominek gdzie rozpaliliśmy i nawet drzewo specjalnie do paleniska. W górze świeciły gwiazdy, po pobliskiej szosie śmigały wozy straży pożarnej gdzieś do wielkiego pożaru, a my przy piwku i kolacji urządziliśmy długie Polaków rozmowy.
    Pobudka wypadła dość wcześnie, coś na ząb i dalej w trasę. Ten dzień to dla mnie w dużej mierze rajd po keszach które mam zaliczone. Dziwnie zrobiło się przy skrzynce "ted177 uroczysko Zamczysko" OP10C9. Jakoś strasznie tu ponuro mimo słonecznego poranka i znów jak trzy lata temu pogubiły mi się kierunki świata, chociaż zazwyczaj nie mam z tym problemu. I to żeby jeszcze gdzieś w głębokim lesie, a tymczasem tylko ok.100m. od drogi. Musi tam mieszkać jakieś licho.
   Przy keszu "Dąbrowa w Budach" OP88A5 przywitały nas dziwne, niepokojące dźwięki. Okazało się, że jedno z drzew w którym jest kapliczka kołysząc się, po prostu skrzypi. Ma się wrażenie, że już lada chwila drzewo runie, a to jakoś sobie trwa. Jakie tam naprężenia muszą działać? Siła natury jest niepojęta.


    Zostawiliśmy auto we wsi wspomnianej w tytule poprzedniego kesza i znów rowerami ruszyliśmy w puszczę. Na pierwszy ogień poszedł kesz "Tomaszowa Droga" OP88C9. Rzeczywiście jest droga, tylko trochę zapomniana. Czasami przechodzi wręcz w pojedynczą ścieżkę.  Przy keszu znów była okazja by przekonać się jakie spustoszenia uczyniła susza tego lata. Odrobina błota na dnie rzeki która tu płynęła robi przygnębiający widok. Najciekawsze spotkało nas kilkaset metrów dalej. Szukając ewentualnej drogi na skróty trafiliśmy na miejsce po ognisku. Wokół trochę kości  zwierząt. Wyglądało to na tymczasowe leże kłusowników.


    Przy kolejnym keszu "Domek nad Łutownią" OP4EE0 Miszka nie miał szczęścia. Ja mam już tego kesza, ale tym razem spotkaliśmy tam leśników czekających na kolegów z... no właśnie zapomniałem skąd. Z pewnością chodziło o zachodniopomorskie, ale dokładnie nie pamiętam. Pogadaliśmy dłuższą chwilę i oprócz starej wiedzy by w knajpach nie brać potraw z dzikimi grzybami (ewentualnie tylko z pieczarkami lub kurkami), zdobyłem też nową o unikaniu dziczyzny. Chcieliśmy też wyjaśnić o co chodzi z napisami "ekoszuje" spotykanymi na drogowskazach, tablicach, itp. Panowie byli zbyt poważni na takie głupoty, ale trzeba przyznać że do tematu podeszli bardzo emocjonalnie. Zresztą wystarczy poczytać dyskusje między ekologami, a leśnikami by przekonać się że temat ochrony Puszczy Białowieskiej budzi żywe emocje i z obu stron nie jest to już spokojna wymiana argumentów. 


    Do kesza  "Rezerwat Szczekotowo" OP34D8 , którego też już mam dotarliśmy po prostu przez las. Żadnych dróg, ścieżek, tylko na azymut między drzewami. Nie była to najlżejsza jazda, ale mając w perspektywie kilka kilometrów naokoło, wybiera się mniejsze zło. A że las tu stary, krzaków nie ma, przy najmniejszych przełożeniach jakoś idzie do przodu.
    Z rezerwatu Szczekotowo całe szczęście odchodzi jakaś droga którą pojechaliśmy. Po drodze wpadł jeden kesz "Postołowska Tryba" OP87S0 , ale czekał kolejny "Rezerwat Lipiny" OP88C7. W tej części puszczy ścieżki, przecinki i drogi tworzą mały labirynt. Może dla częstych bywalców niezbyt skomplikowany, ale jadąc po tego kesza zawiodła zarówno mapa, jak i GPS. Mapa na papierze i w elektronice jakoś nie chciała się pokrywać z tym co w terenie. Ale korzystając z zasady, chodźmy tędy, widać była tu kiedyś ścieżka, wyszliśmy (tak wyszliśmy, bo jechać się nie dało) do regularnej tryby, a tą jak po sznurku po skrzynkę. 
    Ostatnia paczką dla mnie był kesz  "Rezerwat Dębowy Grąd" OP87QA. Położony przy Hajnowskiej Trybie, którą można uznać za autostradę rowerową w puszczy. Znakomita alternatywa dla tych którzy nie chcą jechać główną drogą z Hajnówki do Białowieży, na której w sezonie jest spory ruch.  
    Jeszcze trochę pokręciliśmy się po lesie i czas było wracać do domu. Pozostał pewien niedosyt. Szczególnie kusi płn.-wsch. kraniec puszczy z Wilczym Szlakiem na czele. No i rozczarował brak zwierząt, ale to przez panujący upał i te pochowały się w chłodnych ostępach. Na pocieszenie była jedna jaszczurka, dwie wiewiórki, zapaszek dzików i piękny las.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz