środa, 9 listopada 2016

Pogranicze Polski i Prus

    Tym razem wyjazd na kesze trochę bliżej, bo w okolice Ełku. Skład trochę większy, a mianowicie crl_ost, mimi29 i MiszkaWu. A mówiąc po polsku Karol i dwóch Michałów. Jak na wyjazd po skrzynki to wyjechaliśmy dość późno bo o 7 rano, kiedy było już widno, ale niestety wcześniejsza pora nie wchodziła w grę przez moją pracę.
    Pierwsze miejsce jakie odwiedziliśmy nie nastrajało zbyt optymistycznie. Skrzynka "Bogusze - Miejsce Straceń" OP8JR3 schowana obok grobu tysięcy ofiar niemieckiego terroru, głównie jeńców wojennych. Akurat jestem w czasie lektury o Europie Środkowej w kleszczach dwóch totalitaryzmów. Warunki jakie stworzyli początkowo hitlerowcy dla pojmanych żołnierzy radzieckich we wszystkich obozach były takie same. Pusty plac otoczony tylko drutem, dopiero z czasem pojawiały się ziemianki, czasem byle jakie baraki. Do jedzenia jakieś resztki, niby były nawet jakieś normy, które i tak obcinano. Nie dziwi więc że dochodziło nawet do aktów kanibalizmu. Dla Niemców był to dowód na barbarzyństwo sowietów, w ogóle nie zauważając w jakie szaleństwo sami popadli.
    Kiedyś, na początku mojej keszerskiej kariery byłem w okolicach Ełku na małym objeździe, więc parę skrzynek już na swoim koncie miałem. Ale jak coś było blisko od zaplanowanej trasy to nawet z przyjemnością zajrzałem jeszcze raz. Po paru latach miejsca się pamięta, chociaż skrzynki już niekoniecznie. Ale wracając do tego co było dla mnie nowe to z pewnością schrony niemieckiej linii obronnej z keszem "Punkt Oporu Prostki - Schron bierny Doppelgruppenunterstand" OP8JMY. Nazwa schronu nie brzmi najlepiej, ale wypowiadając ją głośno do teraz robi mi się wesoło. Schron bierny więc zakamarków nie ma co się spodziewać, ale zawsze obiekty militarne odwiedzam z chęcią. Dla prawdziwych maniaków jest ich tam więcej, a niektórych nie trzeba nawet specjalnie szukać bo stoją przy samej drodze.


    Keszer to takie dziwne stworzenie, że za skrzynką pojedzie odwiedzić nawet słup energetyczny, no bo jak minąć chociażby takiego kesza jak "Ełk BIS - Stalowe kolosy" OP8J44. Rzeczywiście to te z tych większych. Przy okazji krótka dyskusja po co te kulki na najwyższej linii. Pewnie ostrzegają pilotów, a teraz szybkie zapytanie wujka google i podejrzenia się potwierdziły.
    Jak to zwykle bywa z keszami potrafią zaprowadzić w zapomniane miejsca jak w przypadku "Stary Cmentarz Ewangelicki" OP8JR4, ale następny kesz "Cmentarz Wojenny Karbowskie" OP8HDG pokazał naprawdę wspaniałe miejsce. Początkowo nic tego nie zapowiadało bo zaparkowaliśmy przy gospodarstwie i dalej polną drogą poszliśmy na położony na niewielkim wzgórzu cmentarz. Dopiero jak podeszliśmy wyżej okazało się że z tego miejsca są wspaniałe widoki na wszystkie strony świata. A i sama nekropolia niczego sobie. W czasie I wojny światowej Niemcy dbali by żołnierze na wieczny odpoczynek kładli się w niebrzydkim miejscu. Zresztą nie tylko oni, bo na południu Polski są piękne cmentarze austriackie, może kiedyś będzie okazja je zwiedzić.


    Okolice Ełku czyli brama Mazur, więc nie mogło zabraknąć jezior. Skrzynka "Jezioro Lipińskie" OP8JF4 doprowadziła nas nad jedno z nich. Miło, że założyciel wyszukał szczególnie uroczy kawałek jeziora. Do tego szczęśliwie jak na ten rok trafiliśmy na ładną pogodę. Woda, trochę słońca i przypomniało mi się niedawne lato. Od razu cieplej na sercu się zrobiło.


    Kolejna ciekawostka historyczna z keszem "Podstawa radaru Würzburg-Riese pod Grabnikiem" OP8JCK skąd już do małego miasteczka o wdzięcznej nazwie Stare Juchy. Zaczęliśmy od kesza "Wieża - Stare Juchy" OP2512. Sama wieża niczego sobie, solidna, wysoka konstrukcja. Z góry można popatrzeć na miasteczko, ale najpiękniejszy widok jest na j. Jędzelewo. Potem obejrzeliśmy je z bliska, ale niestety skrzynka "FLIESSDORF _ POMOST" OP7D10 nie była nam dana ze względu na wędkarzy. 


    W Starych Juchach są jeszcze dwa multaki. Nie będę się o nich rozpisywał, niech każdy sam odnajdzie miejsca przez które prowadzą. A okazuje się, że nawet takie małe miasteczko ma całkiem sporo do zaoferowania. Okopy, stare cmentarze, poniemieckie budownictwo czy spory most nad rzeką Gawlik.


    Jedna skrzynka "Zawady Ełckie 1" OP1B5D była trochę nie po drodze, ale żal było zostawiać taki jeden kwadracik. Wieś z gatunku tych na końcu świata wśród mazurskich pól, lasów i jezior. W lesie ukryty cmentarz ewangelicki. Zniszczone groby ledwo widoczne spod liści. Na nieuważnych turystów czeka pułapka, naprawdę głęboka studnia, jedna z głębszych jakie widziałem.
    Krótki postój przy keszu "Barabasz" OP66D1 i w drogę, po jak się okazało najlepszą skrzynkę wyjazdu czyli "Opuszczony PGR w Chełchach" OP8HUF. Najpierw sam kesz starannie przygotowany i ukryty. Potem oczywiście zwiedzanie kompleksu. Początkowo nie spodziewałem się zbyt wiele. Pewnie parę opuszczonych obór z pewnością na swój sposób ciekawych, ale bez smaczków. I już tutaj się pomyliłem, bo w jednej z hal zostały kojce dla przychówku zwierzęcego. Od razu skojarzyło mi się to z salą do leżakowania w przedszkolu. Daję słowo identycznie, tylko "łóżeczka" większe. Miałem nadzieję, że wśród budynków gospodarczych jest może jakiś biuro. I jakież szczęście, bo się znalazło. Nawet mocno nie zdewastowane jak na tego typu obiekty, jednak nadgryzione zębem czasu i grzybem na ścianach. Na ścianach wciąż wiszą kalendarze, jest gablota na klucze i to z kluczami, szafki, biurka, trochę zdziczałe rośliny doniczkowe, po prostu wszystko co powinno być w biurze. A to wszystko w jednym pokoju. I już mieliśmy iść dalej, gdy z innego pomieszczenia wyłonił się pies. I to nie jakiś kundelek, a wielkie psisko, które jasno dało nam znać, że sobie nas tu nie życzy. Mieliśmy podejrzenia że możemy się na psiaka natknąć, bo znaleźliśmy świeżą karmę. Widać ktoś go dokarmia. Pełni godności i spokoju by nie prowokować, ale także sprawnie opuściliśmy obiekt. Dopełnieniem miejsca  były wielkie, okrągłe, metalowe zbiorniki. Niestety ciężko powiedzieć coś o ich przeznaczeniu.


    Z drogi do kesza "Cmentarz IWW1" OP4601 zapamiętam wspaniałego samca łosia. Wielki byk z potężnym porożem, bardzo majestatyczne zwierzę. Szkoda tylko, że jak to w każdym przypadku tego gatunku niezwykle płochliwy. Tylko się zatrzymaliśmy, ja nie zdążyłem wyjąc aparatu, a już był daleko.
    Kręciliśmy się wokół Ełku, więc musiała w końcu przyjść pora, że zawitamy do tego miasta.Na początek głębokie przedmieścia, a w zasadzie oddzielna wieś i kesz "Buczki - Selmęt Wielki" OP88ML. Skrzynka z tych ekspresowych. Warto by było się jednak zatrzymać na dłużej dla pięknych widoków. Niestety nie tym razem, zimno i silny wiatr szybko nas wypłoszyły.


    W samym Ełku zaliczyliśmy kilka keszy. Z przyjemnością odwiedziłem znajome miejsca i trzeba przyznać, że parę zmian zaszło na plus. Chociażby dworzec PKP. Pamiętam go jako obskurny, niedoświetlony budynek. A dziś Europa, światło i marmury. Niestety jak to w listopadzie nagle zrobiło się ciemno. Przy jednej skrzynce szarówka, a przy następnej ciemna noc. Dobrze, że w drodze do domu nie zostało zbyt wiele skrzynek. Po zaliczeniu "Kościół Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Rajgrodzie" OP8J4S, pada propozycja: robimy wszystkie kesze z planu czy do domu? Panowie orzekają, że robimy wszystko, chociaż zaplanowana godzina powrotu staje się bardzo nierealna. Mi to odpowiada, więc jedziemy. Niby kilka keszy a dały się ostro we znaki. Najpierw "Punkt Oporu Katarzynowo - Regelbau i kopuła pancerna 20P7" OP8JMZ. Trzeba przejść przez pole "lucerny", co to była za roślina do dzisiaj nie mam pojęcia. Jedno wiem, że bardzo słodka, prawie jak cukier i przemoczyła mi buty do imentu. W schronie trzeba było trochę uważać. Wysadzony, mokry beton, wystające zbrojenia i tyle widać co sobie latarką przyświecisz. Za to odcięta i przewrócona do góry dnem kopuła pancerna, palce lizać.
    Zgodnie z mapą do następnego kesza miała wieść niezła polna droga. I nie była taka zła, ale po deszczu niewielka górka okazała się zbyt dużym wyzwaniem dla zwykłej osobówki. Nawet nam się kierowca znarowił, ale się nie dziwię bo już pewnie widział dziurawą miskę, albo zerwany wahacz. Jednak byliśmy uparci i znaleźliśmy inną drogę, którą do kesza da się podjechać do kesza na 100m. Zresztą też gliniastą. Po tym wszystkim auto wyglądało jakby ktoś wylał na nie wiadro błota, ale radość ze znalezienia skrzynki bezcenna. 
    Jeszcze tylko postój w Grajewie po trzy kesze, a dla mnie jeden którego nie miałem. Dokładnie to "Dworzec Kolejowy Grajewo" OP8HS4. Zajrzeć na ten zamknięty dworzec nocą to ciekawe doświadczenie. Przez to że budynki stoją w tej chwili bez celu, ludzi brak, deszcz popaduje, wiatr świszcze, wcale bym się nie zdziwił jakbym na nieczynnej latarni na wieży ciśnień zobaczył wisielca. Takie subiektywne uczucie lekkiej beznadziei wzbudziło to miejsce. A przecież potrafi być tu ładnie.
    Żeby nie kończyć tak ponuro, to ostatni akcent keszowania był całkiem przyjemny. Kościół przy wylocie z Grajewa na Białystok. Zawsze jak go widzę to gęba sama się śmieje. Nie żeby moim zdaniem był brzydki, chociaż według znawców jest w ścisłej czołówce najbrzydszych świątyń w Polsce ale... Zresztą jak ktoś ma ochotę to niech poszuka w necie. To ten z ogromną figurą i ażurową ozdobą nad nią.

1 komentarz:

  1. Jaka piękna okolica. Aż się wiosny nie mogę doczekać, bo wtedy mnie niesie dalej niż zwykle. :)

    OdpowiedzUsuń