wtorek, 21 marca 2017

I znów Nieśmiertelni

    Dni zrobiły się dłuższe, więc uznałem że to już czas wrócić na ścieżkę Nieśmiertelni 39. Przyznam, że już od dawna przebierałem nogami by jechać, ale jak zmierzch zapadał o 16 to wolałem się nie plątać po małych miejscowościach i ich cmentarzach. Nie ze strachu, a z obawy o skrzynki, bo przyświecanie latarką mogłoby wzbudzić podejrzenia mieszkańców.
    Rozpocząłem mało spektakularnie od kesza "Lasek na obrzeżach Skuszewa" OP85JX, ale potem już pierwsza skrzynka Nieśmiertelnych czyli "Nieśmiertelni #44 - Bonus II" OP833T. Tylko z tymi bonusami mam taki problem, że nic o nich nie mogę napisać żeby nie było spoilerów. Ale naprawdę warto było zbierać cyferki, żeby poznać kilka dodatkowych miejsc związanych z Bitwą nad Bzurą.
    W Sochaczewie oczywiście polecam odwiedzić muzeum kolejowe, o którym już pisałem. Tym razem zatrzymałem się w mieście tylko po dwie skrzynki "Nieśmiertelni #39 - Sochaczew" OP7C34 i
"Baszta Tatarska" OP8CC. Warto się po nie wybrać nie tylko ze względu na znalezienie kolejnego pudełka, ale też by popatrzyć na Bzurę z wysokiej skarpy. Rzeka jest tu już dość szeroka, a przy ładnej pogodzie rozciąga się stąd widok na parę kilometrów.

    Przy keszu "Nieśmiertelni #15 - Kocierzew" OP7BFA kolejny raz przekonałem się, że na cmentarzu warto spoglądać na mijane nagrobki. Tak natknąłem się na małą ciekawostkę, czyli grób Józefa Chełmońskiego, dziadka słynnego malarza o tym samym imieniu. Grób wygląda raczej na symboliczne upamiętnienie, bo pewnie oryginalny nagrobek w ogóle się nie zachował. Wnuk jest jednym z moich ulubionych polskich malarzy. Malował sceny realistyczne, ale jakby lekko rozmyte, niby za lekką mgłą. Wydają się jakby wyjęte ze snu. Jego "Babie lato" czy "Bociany" kojarzy chyba każdy, choć może nie z tytułu.

    Przede mną kesz "Cmentarz w Złotej" OP3786 z innej serii Wojna Pozycyjna nad Rawką i Bzurą. Mam już ją wpisaną w plany, ale tutaj nie będzie łatwo. Same tradycyjne i multaki nie dadzą mi minimum i trzeba będzie przysiąść nad quizami i może choć z dwa uda się rozwiązać. A tymczasem mogłem ujrzeć mauzoleum żołnierzy poległych w czasie Wielkiej Wojny. Takie cmentarze mogłem do tej pory oglądać głównie na terenie Mazur. Projektanci nieraz nadawali im ciekawą formę, którą można podziwiać do dziś.

  
     Przy okazji kesza "Nieśmiertelni #16 - Kompina" OP7C10 naszła mnie refleksja nad cmentarzami poświęconymi tylko żołnierzom, a mogiłom zbiorowym ulokowanymi na cmentarzach cywilnych. Te tylko wojskowe są o wiele piękniejsze. Może wynika to z faktu, że groby nie są otoczone nagrobkami z lastryko czy marmuru? A i miłośnicy porządku i symetrii na wojskowych nekropoliach mogą nacieszyć się klarownym układem.

   
     Przejeżdżałem przez Nieborów gdzie zaliczyłem dwa kesze, ale pałacu nie odwiedziłem. Zostawię to sobie na oddzielną, jednodniową wycieczkę. Zdecydowałem się za to zatrzymać się w Arkadii, by obejrzeć park romantyczny. Powstanie tego miejsca nie jest zbyt chlubne. Tereny te kupił Michał Radziwiłł za pieniądze jakie otrzymywał od zaborców, za swoje usługi w likwidowaniu niepodległej Polski. Park założyła jego żona Helena, też z nie najlepszym życiorysem. To jednak dawne dzieje, a założenie przetrwało do dzisiaj i cieszy oko. Akurat trafiłem na wiosenne porządki, przycinanie gałęzi, itp. więc nie mogłem zajrzeć w każdy kąt, ale i tak było warto tu się zatrzymać.


    Zbliżała się pora obiadowa, więc czas było poszukać jakiegoś parkingu i podgrzać to co zabrałem z domu. Znalazłem go przy keszu "Spawany most" OP26EB. I nie jest to taki zwykły most, ale zabytek klasy zero. Ta konstrukcja z 1927r. to pierwszy na świecie spawany most. A wygląda tak niepozornie, większość kierowców przejeżdżając o odległym o kilkanaście metrów nowym moście, pewnie nie zdaje sobie sprawy jaką perełkę mija.


    Nad samą Bzurą powstało ostatnio kilka keszy związanych z wrześniową bitwą, ale nie należących do ścieżki.  A że niektóre były po drodze, to nie mogłem się nie zatrzymać. Najlepiej zapamiętam "Bitwa nad Bzurą #3" OP8KPM, ale nie z powodu samego kesza, a sporego młyna wznoszącego się za nim. Najpierw poszedłem obejrzeć opuszczony dworek, potem pomyślałem że zrobię z dwa zdjęcia młyna. I tak zobaczyłem że w jednym oknie nie ma kraty. Najpierw wsadziłem głowę do środka, o na parterze zachowały się urządzenia, ciekawe jak na pozostałych piętrach? I gnany ciekawością zwiedziłem młyn do poddasza. A na każdym piętrze maszyny do mielenia zboża. I to nie jakieś zdezelowane starocie. Wydaje się wręcz że wystarczy tylko pozakładać z powrotem pasy, ustawić koło młyńskie i całość funkcjonowałaby bez problemu. Mam nadzieję że młyn nie podzieli losu pobliskiego dworku.


    W końcu zawitałem do Soboty, wieś którą znałem ze słyszenia bo leży niedaleko Piątku czyli geometrycznego środka Polski. Na geografii zawsze podawano to jako ciekawostkę. I jak się okazało warto tu zajechać nie tylko dla nazwy, ale i zespołu dworskiego. Pałac zbudowany jeszcze jako zamek obronny w XVw., doczekał się licznych przebudowań, by w XIXw. zyskać neogotycki wygląd. I w całym założeniu to on wydał się mi najmniej ciekawy, mimo że lubię neogotyk. O dawnej świetności parku świadczą pozostałości wiekowych drzew, a pod jednym jest kesz "bas09 Z czwartku na Sobotę" OP05CF. Ktoś trochę dba o park, bo drzewa mają podparte konary, bez czego z pewnością by się zawaliły. Co mnie jednak najbardziej urzekło to obora. W ścianie szczytowej część cegieł ułożona jest w krzyż. Pewnie opieka boska miała chronić przed zarazą, piorunem, itp. inwentarz. Mnie umieszczenie krzyża w takim miejscu mimo wszystko trochę rozśmieszyło.


    Wracając w końcu do Nieśmiertelnych na uwagę zasługuje cmentarz z keszem "Nieśmiertelni #40 - Walewice" OP7C36. Wejścia pilnują dwaj drewniani żołnierze naturalnych rozmiarów. Potem są mogiły zbiorowe żołnierzy, a całość wieńczy duży głaz z tablicą pamiątkową. Ale na miejscu warto też zwrócić uwagę na pobliskie wybiegi dla koni. Brama do jednego z nich to dwie rakiety ustawione pionowo. Bardzo osobliwy widok.


    Cmentarze wojenne są nie tylko śladem dawnych bitew, ale też pokazują dawną wielokulturowość Polski. Nieraz pomiędzy Polskimi nazwiskami przemknie jakieś obco brzmiące, ale przy keszu "Nieśmiertelni # 60 - Mąkolice" OP84TB mamy i niemieckie i żydowskie, jak i ukraińskie. Strzelec Dmytro Jakiw z Kołomyi. Wielu pewnie zastanawia się gdzie to w ogóle jest, może nawet myląc z Kołymą. A mnie zastanawia kim się czuł ten człowiek. Polakiem, Ukraińcem, a może na tak postawione pytanie odpowiedziałby, jestem stąd? Ten świat przeszedł do historii i dziś mamy jedynie trochę wyidealizowane wspomnienia.


    Ciekawy jest pomnik przy keszu "Koźle - W hołdzie poległym" OP5775. Zbudowany w 1985r. i chyba przez czas powstania skojarzył mi się z obeliskami na cmentarzach żołnierzy radzieckich. Sylwetka żołnierza jest kanciasta, a od samej postaci bije srogość. Co nie zmienia faktu, że mi się podobało.


    I kolejna miejscowość którą kojarzyłem z nazwy czyli Stryków. Tym razem wiąże się to z autostradami, które mozolnie budujemy od wielu lat. Myślałem że to jakaś mała wieś, a to niemałe miasteczko. Z kilku tutejszych keszy najlepszy jest moim zdanie w cegielni, czyli "Opuszczona cegielnia w Strykowie" OP82TN. Mimo że już parę w życiu ich odwiedziłem, i z grubsza wyglądają tak samo, to jednak mają swój klimat. Szczególnie warto wejść do wnętrza pieca i przespacerować się w półmroku. Jak jeszcze na zewnątrz świeci mocne słońce, to gra świateł wpadających przez nieliczne otwory jest niezapomniana.


    Noc zastała mnie w Lipcach Reymontowskich, gdzie Wł. Reymont pracował jako dróżnik i zachowała się nawet oryginalna dróżniczówka.  Po ciemku samotne keszowanie jest takie sobie, więc niedaleko torów uwiłem sobie gniazdko i poszedłem spać. Nawet całkiem miło się spało jak niedaleko przetaczały się pociągi, a ruch na tutejszej linii jest spory. Rano z nowymi siłami wyruszyłem po kolejną porcję keszy.Po dwóch szybkich znalezieniach na dłużej utknąłem przy "Marian w szkole" OP8J3N. Opuszczona szkoła nie pozwalała wpaść tylko po kesza, ale musiałem ją zwiedzi, niestety budynek jest prawie całkiem pozbawiony wyposażenia. Nawet płytki ze ścian są równo skute. A najdłużej zeszło mi doczyszczenie się z trocin po których trzeba się czołgać. Jeszcze do śliskiego materiału tak to się nie czepia, ale polar skubałem dobrych kilkanaście minut. Padło niejedno niecenzuralne słowo.


    Skierniewice minąłem tym razem od południa i teraz żałuję że nie zajechałem zobaczyć jak tam sytuacja w garnizonie, może jeszcze raz spróbowałbym z jednym multakiem? No, ale nie ma co rozpamiętywać. W pobliskim Kamionie dwie skrzynki, tylko jednej "Park w Kamionie" OP2836 nie udało się znaleźć. Dopiero jak piszę te słowa na spoilerze zauważyłem kółko. Do skrzynki zaglądałem przed wyjazdem, będąc na miejscu, i wpisując nieznalezienie. Jak to się stało że dopiero za czwartym razem je zobaczyłem. U nas się mówi że diabeł ogonem zakrył, ale chyba trzeba do okulisty iść, bo taką ślepotę ciężko wyjaśnić. Na szczęście udało się z drugim keszem "Dwór w Kamionie" OP282A. A że obok płot był częściowo powalony wszedłem sobie na teren dworu, by obejrzeć go sobie też od frontu.


    Przy okazji swoich wyjazdów mogłem się przekonać, że na Mazowszu jest dość duże zagęszczenie dworków i pałacyków. Przynajmniej w odniesieniu do województwa podlaskiego. Niestety spora część jest w złym stanie. Jeszcze pół biedy, gdy w budynku nikt nie mieszka, ale jest właściciel i zabezpiecza budynek przed wandalami. Gorzej gdy gospodarza zabraknie. Przez powybijane okna wdziera się deszcz i śnieg, niełatany dach szybko się wali i zabytek powoli znika z powierzchni ziemi. Taki los spotyka i dwór w Lisowoli z keszem "Dworek Lisowola" OP80SC. Dach już częściowo leży w środku i tylko patrzeć jak pozostaną tylko murowane ściany, których latem za krzaków i pokrzyw nie będzie nawet widać. Ten smutny widok rozwesela kesz, nieprzesadnie trudno ukryty, ale z pomysłem.


    Za to pobliska skrzynka "Transparentna stodoła" OP80TC przypomniała mi dzieciństwo, kiedy wakacje czy ferie spędzałem na wsi. To co zawarłem w logu skrzynki to mały procent wspomnień. Jakbym miał lekkie pióro to mogłaby powstać z tego książka, jak "Dzieci z Bullerbyn". Tych wspomnień w których nawet deszcz nie oznaczał nudy nic mi nie zabierze.
    Tak jakoś wyszło, że tym razem zebrało się sporo opuszczonych, acz niewielkich lokacji. Kolejna z nich z keszem "Urbeksik" OP8DGT. Wszedłem przez zarośnięte podwórko, przekraczam otwarte na stałe drzwi, rozglądam się i zastanawiam: a czy przypadkiem nikt tutaj nie mieszka. W jednym pokoju barłóg, świeczka na szafce i ślady po niewielkiej libacji. Podejrzewam że jak jest ciepło to może lokalni pijaczkowie korzystają z tego domu. Nie wieje, a i deszcz nie rozgoni towarzystwa. Dopiero jak obszedłem cały i przekonałem się, że naprawdę jest pusto, wziąłem się za szukanie skrzynki, a raczej nietypowego logbooka, co wcale takie proste nie jest.


    Na obrzeżach Mszczonowa chwilę zabawiłem, bo nie mogłem wygrzebać niby prostej skrzynki "GŁAZ MSZCZONOWSKI" OP1C9D. Nawet pośliznąłem się na mokrej glinie i wylądowałem na czterech literach. Dobrze, że w bagażniku były zapasowe spodnie. Trudy wynagrodził sam głaz, zaiste imponujących rozmiarów. Nie spodziewałem się że będzie tak wielki. Jest jeszcze niewielki smaczek w postaci sporej starej tablicy o pomniku przyrody. Dawno takiej nie widziałem, bo zwyczajnie są kradzione.


    W samym Mszczonowie chwilę zabawiłem szukając cyfr potrzebnych do zlokalizowania multaka "Nieśmiertelni # 73 - Mszczonów" OP884K. Tym sposobem zwiedziłem centrum miasteczka. Te niewielkie miasta rozrzucone na Mazowszu często nie są zbyt piękne. Chaotyczna zabudowa, duży ruch, a wieczorem wyglądające jak umarłe nie zachęcają do zwiedzania. Mszczonów należy do tej grupy która mi się spodobała. I nawet nie wiem czemu. Nie ma tu spektakularnych zabytków, współczesne budynki takie jak wszędzie, nic specjalnego, a jednak mi się podobało. Może to kwestia po prostu słońca które pięknie przyświecało i przez zbliżającą się wiosnę człek optymistyczniej patrzy na świat. Może jakbym dotarł tu w listopadzie wrażenia miałbym inne?
    Już coraz bliżej Warszawa i koniec keszowania na dziś, ale jeszcze przede mną lokalne ciekawostki. Jedną z nich są wille na Turczynku, który obecnie jest częścią Milanówka. W ogóle połapać się w jakim miasteczku się akurat jest wcale nie jest tu takie łatwe. Ale wracając do willi to tu sprawdziły się podejrzenia z Mszczonowa. W czasie szukania keszy "Bunkier na Turczynku" OP0FC5 i "Szpital na Turczynku" OP8B1K jak i foceniu obiektu miałem ładne słońce. Wille choć opuszczone, świeciły dawnym blaskiem i pojawiła się nawet myśl, że w jednej z nich można by zamieszkać. Ale wystarczyło tylko, że słońce schowało się za chmurami, a natychmiast zmienił się klimat. Opuszczone wille w otoczeniu jeszcze bezlistnych drzew wyglądały jak z filmu grozy. Do tego pewnie są nawiedzone.


    Na koniec został mi Parzniew z dwoma keszami. Jeden z nich "28 DP Parzniew" OP887E miałem już kiedyś okazję szukać. Niestety musiałem się pomylić w wyliczeniach i wylądowałem 50m. od właściwego miejsca. To kwestia ostatnich cyferek w kordach, ale wystarczyła, bym musiał wracać jeszcze raz. W planach miałem jeszcze skrzynkę z Nieśmiertelnych w samej Warszawie, nad tutejszym Balatonem. Odstraszyły mnie jednak korki w stolicy. Akurat trafiłem na czas gdy biura kończą pracę i postałem sobie nawet na S8. Pewnie zostawię ją sobie na jesień. I tak niespodziewanie w czasie dwóch wyjazdów specjalnie na ścieżkę i zaliczenia kilku keszy przy innych okazjach, nazbierało się minimum do zaliczenia. Pozostał ogromny niedosyt, dlatego wrócę jeszcze raz na szlak, po prostu dobrych rzeczy nigdy dość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz