sobota, 19 października 2013

Wokół Czarnej Białostockiej

    Sezon rowerowy zbliża się nieuchronnie ku końcowi. Nie dla wszystkich, ale ja nie jestem fanem jazdy, gdy jest zbyt zimno. Z wiadomych względów ten sezon i tak mi przepadł, ale rok byłby już całkowicie do niczego, gdybym nigdzie nie ruszył pociągiem. Dzień coraz krótszy, więc nie było sensu jechać daleko. Wobec tego wybór padł na Czarną Białostocką. Miasto położone na tyle blisko Białegostoku, że latem w obie strony można pokusić się o przejazd jedynie rowerem. Jednak nie w październikowy dzień.
    Ruszyłem wczesnym porankiem, a w zasadzie jeszcze w nocy, bo o piątej rano do świtu daleko. Odjazd pociągu o 5:25 i parę minut przed szóstą byłem w Czarnej. Dalej ciemno, więc pomyślałem, że pojadę nad pobliski zalew oglądać budzący się świt. Oficjalna nazwa to Czapielówka, od głównej rzeczki zasilającej ten zbiornik. Wszyscy mówią "zalew w Czarnej", a ja przy okazji tamtejszej skrzynki dowiedziałem się jaki tytuł nosi urzędowo. Bardzo pięknie położony, otoczony z każdej strony lasami Puszczy Knyszyńskiej. Przy południowym skraju jest duży pomost. To właśnie na nim, przy herbacie z termosu i tabliczce czekolady czekałem świtu. Początkowo towarzystwa dotrzymywały mi tylko kaczki. Kiedy zaczęło szarzeć pojawili się pierwsi wędkarze. Poczekałem, aż będzie na tyle jasno by w miarę bezpiecznie można było jechać lasem po skrzynkę "BURZA 1 "Zbiornik Czapielówka" OP0134. Miałem nieczęstą okazję widzieć jak mgła cofa się znad wody, by w końcu całkowicie ustąpić na rzecz poranka.




    Co do samego kesza nie będę pisał, gdzie go znalazłem bo to w końcu quiz do rozwiązania. A szukałem go prawie godzinę. Ostatnie znalezienie było ponad rok temu, i jak to zakopany, dość dobrze zintegrował się ziemią. Zazwyczaj po kilkunastu minutach nieowocnych poszukiwań odpuszczam, ale tym razem zawziąłem się i poszukiwania zakończyłem sukcesem.
    Z zalewem związana jest jeszcze druga skrzynka, tym razem wirtualna "BURZA V1 "Źródło Romana" OP1373. Nazwę nosi na cześć śp. Romana Cyniaka, lokalnego działacza społecznego. Był on odkrywcą źródła, a potem jego opiekunem. Niestety gdy gospodarza zabrakło, otoczenie źródełka podupadło i do dziś nie prezentuje się najlepiej.
    Opuściłem tereny zalewu, by udać się do tajnej fabryki sprzętu rolniczego i lodówek. A zupełnie przy okazji, materiałów wybuchowych dla wojska. Na początku minąłem pozostałości po starej bramie, czyli kilka betonowych słupów. Można też dostrzec ślad po bocznicy kolejowej w postaci nasypu lub przekopu przez wzniesienie. Niestety tory już rozebrano. Jechałem przez las dobrymi, asfaltowymi drogami, wiodącymi kiedyś do różnych części zakładu. Do dziś, część jest wykorzystywana przez różne firmy. Po znalezieniu skrzynki "Agroma - tajna" OP082D, nie wiedziałem za bardzo w którą stronę jechać by zobaczyć to co zostało choćby z tajnego wydziału. Jak już potem sprawdziłem w necie, jest co oglądać, ale to musi być wycieczka na cały dzień latem.
    Jako, że nie znam zbyt dobrze tych lasów, do Czarnej Białostockiej, wróciłem po śladach. Zatrzymałem się przy siedzibie nadleśnictwa, by podjąć kesza "ted190_kolejki_lesne" OP1285. Schowana w lokomotywie kolejki wąskotorowej. Jest to jedna z nielicznych  zachowanych typu HF. Wyprodukowana dla niemieckiej armii jeszcze w czasach I wojny światowej, służyła do lat 70-tych. Jej ostatni kurs, turystyczny, odbył się w 1990r. z Czarnej Białostockiej do Walił. Dziś byłoby to niemożliwe, bo w sporej części szlak ten został rozebrany, a to co pozostało wymaga generalnego remontu. 




    Zaraz za nadleśnictwem kończą się budynki miasteczka i znów wjechałem w las. Po drodze minąłem dwie szkółki leśne. Do tej pory ta nazwa kojarzyła mi się z miejscami po wyrębie, które otaczano siatką w obronie przed zwierzętami i nasadzano młode drzewa. Tutaj szkółka jest dla drzewek, które wyrastają od nasiona. Można powiedzieć, że to nie szkółka, a bardziej żłobek. Z miejscem tym związany jest kesz "Szkółka leśna" OP0B02, schowany na pobliskiej górce.




    Trzymając się głównej drogi przez las dotarłem do kolejnej skrzynki "Mogiłka 1920" OP1164. Coś mnie podkusiło i zamiast szukać tak jak opis podpowiada, zaufałem GPS i dobrych parę minut straciłem. Przy okazji natknąłem się na parę koźlaków, ale, że sezon na nie już mija, to były już sflaczałe i nie wyglądały apetycznie.  Sama "mogiłka" jest miejscem spoczynku kaprala Stanisława Szczęsnego, poległego w walce z bolszewikami w 1920r. Tablica wmurowana w kamień, płotek i drewniany krzyż stoją przy leśnym skrzyżowaniu. I niby mógłbym wybrać drogę na wschód, by skrócić sobie dojazd do kolejnego kesza, ale z początku była wyjeżdżona przez robotników leśnych, wiec dalej mogło być jeszcze gorzej. Wróciłem więc znów do Czarnej Białostockiej, by z niej ruszyć w stronę wsi Machnacz. To zaledwie kilka kilometrów objazdu, ale przynajmniej po pewnych drogach. Machnacz to niewielka wieś wciśnięta między tory, a las. Ma jednak swoją stację kolejową z budynkiem dróżnika. To jednak tylko pozostałość bo pobliskiej, rozebranej bocznicy kolejowej, gdzie nasze tory, spotykały się z szerokimi. Po tych pozostałościach oprowadzają trzy kesze 3po3. 
    Pierwsza skrzynka to  "Stara nastawnia" OP2D2F. Budynek jest w całkowitej ruinie. Zostały tylko mury. W środku nawet tynki pozbijano, pewnie w celu wyciągnięcia przewodów. Stoi sobie taki samotny budynek w lesie i gdyby nie opis skrzynki, nawet nie wiadomo by było do czego służył. Trochę musiałem pokręcić się po okolicy, by odnaleźć ślady po byłym torowisku. Do samej nastawni, od głównej drogi leśnej prowadzi droga wysypana czymś w rodzaju drobnego żużlu. Zaraz za nastawnią znalazłem tablicę rezerwatu przyrody "Jesionowe Góry". Jak się okazało został utworzony w 1987r. czyli wtedy, gdy były tu jeszcze tory, które sięgały do samego centrum rezerwatu. Sama nastawnia znajduje się na jego granicy i pewnie bym ja przegapił, gdyby nie stała przy skrzyżowaniu dróg leśnych na którym się zatrzymałem by przemyśleć gdzie jechać dalej. Dobrze zamaskowały ją drzewa, które od czasu jej porzucenia wyrosły już dość dorodne.



    Kolejna skrzynka "Szerokie tory" OP0B8B, schowana jest zaledwie kilkanaście metrów od głównego torowiska z Białegostoku do Sokółki i dalej w zależności od potrzeb na Białoruś, lub do Suwałk. Jadąc do niej najpierw przeciąłem nasyp po prawdopodobnie normalnotorowym nasypie. Skrzynka ukryta jest w miejscu gdzie przechodził szeroki tor. Tutaj nie ma nasypu, a przekop I to jedyny ślad, bo po kilku metrach teren robi się płaski i naprawdę trzeba dobrze się przyglądać, by coś dostrzec.
     Stąd już zaledwie kilkaset metrów do ostatniego kesza, czyli "Szeroka nastawnia" OP2D2E. Budynek dużo mniejszy niż poprzednia nastawnia. Ale trudniejszy do przegapienia, bo stoi przy samej drodze. Ten także został ogołocony z wszystkiego co da się wyciągnąć i zostały tylko gołe mury. Na dachu zdążyły się już zakorzenić świerki.Do oglądania nie było zbyt wiele, ale zatrzymałem się tu na dłużej by zjeść mielonkę konserwową. Na świeżym powietrzu smakowała przepysznie. 
    Zbierając te trzy kesze kilkakrotnie słyszałem przejeżdżające pociągi. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że ta linia jest tak często używana. Głównie przez składy towarowe. Parę z nich widziałem, bo droga od Czarnej Białostockiej w większej części biegnie wzdłuż torów. Składy ciągną zazwyczaj  "standardowe"lokomotywy, ale zdarzył się też skład należący do jednej firmy, który ciągnęła lokomotywa, którą pierwszy raz na oczy widziałem.



    Wróciłem do Czarnej Białostockiej, a właściwie części zwanej Buksztel. Ten kto przejeżdża przez miejscowość krajową 19-stką, może mieć wrażenie, że Czarna to zaledwie kilka budynków przy drodze, gdy tymczasem ogromna większość miasta schowana jest za lasem. Przy drodze podjąłem kesza "dMR*24 Mogiłka" OP3625. Jest to jeden z tych keszów obok których podjeżdżam wiele razy, ale nie mam albo czasu, albo możliwości podjęcia. Może to i dobrze, bo tym razem miałem czas by w spokoju obejrzeć mogiłę nieznanego żołnierza.
    W planie został mi jeszcze virtual "BURZA V4 "Karczma za płotem" OP13BF. Korzystając z okazji postanowiłem spróbować tamtejszej babki ziemniaczanej. Naprawdę niebo w gębie. Do tego oczywiście kiszona kapusta. Zjadłem, wypiłem kawę, która już tak dobra nie była i wróciłem na dworzec PKP. Do odjazdu pociągu miałem dwie godziny. Dość dużo, pomyślałem więc, że pokręcę się jeszcze po Czarnej, ewentualnie podjadę posiedzieć nad zalewem. Najpierw chciałem obejrzeć kościół z imponującą kolekcja poroży wewnątrz, ale był zamknięty na cztery spusty, więc udałem się nad zalew. Zatrzymałem się jednak przy drogowskazie na Czarną Wieś Kościelną i w głowie narodził się plan powrotu do Białegostoku na rowerze. Nie jechałem tamtędy już ze sto lat, więc trochę się bałem czy pamiętam drogę, ale miałem mapę okolic Czarnej Białostockiej i początek drogi, najbardziej trudny do nawigacji miałem z głowy. Okazało się, że trasę pamiętam dość dobrze, a gdy dotarłem do wsi Ratowiec już wiedziałem, że jestem w domu. Dobrze, że zdecydowałem się na taki powrót, bo miałem możliwość obejrzenia młyna w Ratowcu. Popada w coraz większą ruinę i nie wiadomo ile jeszcze zim przestoi. Przed nim jest jakaś betonowa konstrukcja, która pewnie była częścią spiętrzenia potrzebnego do napędzania młyna. A część napędu wciąż się zachowała. Tuż pod powierzchnią wody jest koło napędowe z którego odchodzi w górę, do przybudówki wał przeniesienia napędu. Aż żal patrzeć jak ten zabytek techniki niszczeje.



    Z lasu wyjechałem przed samym Wasilkowem. Przemknąłem przez miasteczko, by przed samym Białymstokiem wspiąć się na dość długi podjazd, który zawsze dawał mi się we znaki. Jak się okazało w domu byłem o tej samej porze o której do Białegostoku dotarł pociąg, którym miałem jechać. A tak, parę groszy zostało w kieszeni, a i kondycja trochę lepsza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz