środa, 2 października 2013

Kurpie pieczone

    Kolega MiszkaWu zakupił nowe auto, więc trzeba je było wypróbować na większym dystansie. A że zawsze dobrze łączyć przyjemne z pożytecznym, wybraliśmy się do Łomży, Nowogrodu i Mściwuj. Wyprawę rozpoczęliśmy o piątej rano. Niektórzy twierdzą, że to środek nocy. I wiele się nie mylą, bo jeszcze było ciemno, a jak po przejechaniu 50kn. dotarliśmy do pierwszej skrzynki "ted54_Mezenin" OP05D9, zbyt wiele się nie poprawiło. Tylko na wschodzie widać było powoli budzący się poranek. Skrzynka z tych mocno zaległych. Już parę razy obok niej przejeżdżałem, ale zawsze z jakiegoś powodu powtarzałem, że następnym razem. I w końcu zatrzymałem się w miejscu, które od małego było jakąś tajemnicą. Kiedy zajazd jeszcze działał, stał tu budynek stylizowany na wiatrak. Nigdy jednak nie dane mi było obejrzeć go z bliska. Jadąc z Białegostoku, było jeszcze zbyt blisko na postój, wracając, już zbyt blisko domu, by warto się zatrzymywać. I zawsze tylko śmigał za szybą auta, aż popadł w ruinę i całkiem zniknął, a ja już nigdy nie dowiem się jak tu było.
    W Mężeninie odbiliśmy do drogi 679, która prowadzi aż do Łomży. Jednak po drodze czekały nas jeszcze trzy skrzynki. Pierwsza z nich "ted56_pomnik_400" OP05DE. Liczyłem, że do kesza da się dojechać autem. Niestety droga do niego prowadząca ma takie dziury, że bez dobrej terenówki nawet nie ma co się pchać. Trochę ruchu nikomu jeszcze nie zaszkodziło i przejście niecałego kilometra przy wschodzącym słońcu to czysta przyjemność. Pomnik upamiętnia 400 ofiar zamordowanych tu przez Niemców. I choć samo miejsce jest tragiczne, to z drugiej strony przez dęby tam rosnące nabiera piękna.
    Kolejne miejsce straceń, zaledwie kilka kilometrów dalej. Trzy zbiorowe mogiły rozrzucone w  lasach koło Giełczyna. Przy każdej jest kesz. Jeden już był kiedyś znaleziony, ale przez ulewę która się wtedy rozpadała, zostały nam dwa zaległe. "Indar14_Zapomniany Gielczyn2" OP13FC, niestety skrzynki nie udało się odszukać. Jak czytam logi, nie tylko my mieliśmy problemy z namierzeniem właściwego pieńka. A w zasadzie jedynego, który został po porządkach. Może jeszcze tu kiedyś wrócę jak będę miał więcej czasu. Za to przy kolejnej, "Mońka2_Zapomniany Giełczyn3" OP13FD, pełen sukces. Mimo, że pieniek w którym jest ukryta to teraz bardziej mała kupka próchna, która pewnie niedługo zniknie z powierzchni ziemi. A jeżeli chodzi o same pomniki, to przynajmniej ktoś zadbał o ich otoczenie. Wycięto krzaki, zlikwidowano pokrzywy o których wspominali inni keszerzy. Tylko same monumenty wciąż przygnębiają starymi ogrodzeniami i betonem dla którego czas nie ma litości. Nawet zerdzewiała tablica z fotek opisu wciąż stoi.
    Opuściliśmy Giełczyn w stronę cywilizacji miejskiej, czyli Łomży. Na pierwszy ogień poszła "Skrzynka podróżnika" OP6C5F. By ją znaleźć, trzeba było odrobić pracę domową.Wiadomo było że szukać trzeba pod słupem wysokiego napięcia. Zajrzałem na Geoportal i znalazłem linię i słup pod który da się podjechać. Już na miejscu okazało się że trafiłem w punkt, ale przestrzelenie kordów przez autora o 300m. to jednak wyczyn. Przynajmniej trochę dzikich malin skubnęliśmy, które akurat tam rosną.
    Kolejny punkt na mapie czyli "Ołtarz papieski" OP6199. Podpowiedź, że ukryta w dziurze. Problem z tym, że tych dziur całkiem sporo, a niektóre takie, że nawet w rękawiczce rąk się nie chce wkładać. W końcu znaleźliśmy inną od wszystkich, czystą i z pustym workiem w środku. Może to worek po keszu? Tak uznaliśmy i już nie chciało się szukać dalej. Zostało tylko obejrzeć kościół. Do środka nawet nie chciało mi się zaglądać. A z zewnątrz, no cóż, nowoczesna architektura sakralna. Podejrzewam, że architekci którzy je projektują mają jakieś wewnętrzne zawody, komu uda się stworzyć większy koszmarek.



    Dwa następne kesze schowane były przy Alei Legionów. "Budynek starego więzienia" OP501E i "Park Ludowy" OP714C. Oba niby przy jednej z głównych ulic w Łomży, ale mimo to wokół panuje tak mały ruch, że można je spokojnie podjąć. Urok małych, sennych miast.
    Na ten spokój liczyliśmy też przy keszu "Stary Cmentarz" OP6192. Nie zawiedliśmy się, ale skrzynki nie udało się znaleźć. Nie wiem czy to pech, czy jakaś ślepota. To już trzecia nasza nieznaleziona. Czyżby plan zaczynał się sypać? Trochę niezadowoleni podjeżdżamy pod kolejną, czyli "ted_105_Lomza_Katedra" OP07A0. Przy naszej ostatniej wizycie była zagubiona, ale na szczęście dobrzy ludzie ją reaktywowali. Po wpisaniu się nie mogłem przepuścić okazji by zajrzeć do katedry, której wnętrze tonie w majestatycznym półmroku.
    Katedra stoi na terenie, który zazwyczaj nazywa się Starym Miastem. Wąskie, brukowane uliczki, stare kamienice. Tylko szkoda, że to w Łomży jest dość małe i pewnie da się je przejść szybkim krokiem w pięć minut. I właśnie w takim czasie dotarliśmy na jego skraj, czyli kesza "Muzeum" OP24B5. Trochę szkoda że w opisie jest tak mało informacji o budynku przy którym ukryto skrzynkę. A to, że obecnie dom niszczeje jest już dla mnie niepojęte. Stoi chyba w jednym z piękniejszych miejsc miasta, z wspaniałym widokiem na pobliską Piątnicę.



    W Łomży została nam jeszcze jedna skrzynka, "Park Jakuba Wagi" OP5123. Ostatnim razem nie udało nam się znaleźć, bo skupiliśmy się na truchle wrony, gdy tymczasem skrzynka była ukryta trochę gdzie indziej. 
    Czas opuścić miasto, na zachód. Do dwóch skrzynek przy cmentarzach wojennych z I wojny światowej. "Indar8_Cmentarz żołnierzy niemieckich z I wojny światowej" OP123A i "Indar21_Kolejny cmentarz z I WŚ" OP186A. Dwa niewielkie cmentarze przy samej drodze do Ostrołęki. Parę razy tamtędy przejeżdżałem i o ile na ten pierwszy zwracałem uwagę, to ten drugi zawsze mi umykał. A warto tam się zatrzymać. Nie licząc nowego betonowego płotu, prezentuje się wspaniale. Na środku obelisk dla poległych w tym rejonie w sierpniu 1915r. Wokół kamienne nagrobki. Tylko szkoda że nie ma już orła na szczycie obelisku, o którym w opisie wspomina Indar. Ale przynajmniej powycinano krzaki, dzięki czemu w ogóle go widać.




    Zaraz za cmentarzem skręcamy w prawo w drogę 648 do Nowogrodu. Małe miasteczko nad Narwią. Szybko zahaczamy o virtuala "bio5_011 - Skansen w Nowogrodzie" OP0533. Tym razem wyprawa jest wybitnie keszowa i zwiedzanie zostawiamy sobie na inną okazję. Dłuższy postój zrobiliśmy sobie przy skrzynce "Indar15_SGO Narew" OP13EA. Głównie z powodu dzieciaków, które przyszły tu ze szkoły na wycieczkę. Był czas na przegryzienie małego co nie co i łyk kawy. A w tak pięknym miejscu, nad samym brzegiem Narwi, smakuje podwójnie. W końcu dzieciaki sobie poszły i można w spokoju obejrzeć schron jak i odszukać skrzynkę. O miejscu można dowiedzieć się więcej z tablic tu ustawionych. W wielkim skrócie, we wrześniu 1939r. tutaj, tak jak w pobliskiej Wiźnie były ciężkie walki z Niemcami. Wiznę rozsławił szczególnie Sabaton, jednym ze swych kawałków.  Osobiście uważam, że pozostałości wojenne w Nowogrodzie są dużo ciekawsze do obejrzenia. 




    Przy moście na Narwi stoi dość dobrze zachowany, kolejny polski schron z września 39. Na szczycie zachowała się metalowa kopułka strzelnicza. Nie wiem czy to oryginał, czy powojenna rekonstrukcja, ale że nie przetrwało zbyt dużo podobnych obiektów, warto było się tu wybrać, by go obejrzeć. Całości dopełnia czołg na szczycie pobliskiego wzniesienia. T34/85 czyli po polsku "Rudy".  Gdzieżby mogła być skierowana lufa, jeżeli nie na zachód? Niezły żart historyczny. Upamiętniać polski wrzesień radzieckim czołgiem. Szkoda tylko, że okolica trochę zaśmiecona. Na szczęście skrzynka "Indar - Czołg" OP0D59, ukryta jest w pewnym oddaleniu i śmieciarze już do niej nie dotarli.
    Drogą, którą według drogowskazów można dotrzeć do Olsztyna podjechaliśmy kilka kilometrów do kesza "Indar11_Pozycja Pisy (Galindestellung) - Punkt Oporu Zbójna" OP133E. Droga była w remoncie i nie było jak się zatrzymać. W końcu na chwilę zostały załączone światła awaryjne, a Miszka przeskoczył rów melioracyjny, który mi bardziej przypominał rów przeciwczołgowy. Malutki schron, który łatwo przegapić. A skrzynka jeszcze mniejsza. Myślałem że to żart założyciela, ale nie, kesz jest po tymczasowej reaktywacji i czeka na powrót do formy.
    Wróciliśmy w stronę Nowogrodu, jednak tuż przed miasteczkiem odbiliśmy w lewo, by zdobyć małą serię skrzynek założonych przez przemo38 w Puszczy Kurpiowskiej. Autor pomyślał o pętli, którą najlepiej zdobyć rowerem, ale tak się składa, że keszerzy zrobili się strasznie wygodni i wszędzie docierają autem. Podejrzewam, że dlatego umyka część przyjemności w odszukiwaniu niektórych keszy. Tak w ogóle ich kolejność na mapie  jest odwrotna do ruchu wskazówek zegara, a my postanowiliśmy objechać je w przeciwnym kierunku, czyli zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Jak już zaplątałem, to zaczynam. Na pierwszy ogień poszła "Choinka przed Morgownikami #14" OP5A74. Tutaj trzeba było mieć oczy dookoła głowy. Zza krzaka zawsze mógł wyskoczyć grzybiarz, których tutaj wcale nie brakowało. W każdym razie dwóch kolesi grzebiących w choince to widok co najmniej dziwny. Kolejny kesz "Ograniczenie #13" OP5A73, który ukryty jest w znaku drogowym. Myślałem, ze będzie to proste, ale na wąskiej, krętej drodze, znaków jak w Moskwie rakiet. Ale i tak udało się bez GPS. Podobnie jak następnego, czyli "Krzyż przy drodze do Jurek #12" OP5A72. Metalowy krzyż na postumencie, otoczony płotkiem. Ciekawie się prezentował w jesiennej scenerii.
    Dotarliśmy do wsi Jurki i tu mieliśmy małą zagwozdkę. Dalsza droga, na mapie była zaznaczona przerywaną linią, czyli tak naprawdę może się skończyć w środku lasu. Szybka decyzja, jedziemy, najwyżej zawrócimy. Udało nam się dotrzeć w pobliże kesza "Urwisko nad Zrębiskiem #11" OP5A71. Trochę się jej naszukaliśmy, bo nie za bardzo wiedzieliśmy o co chodzi w podpowiedzi. Po znalezieniu kesza wszystko stało się jasne i oczywiste. Najlepsze było to, że skrzynka była dosłownie metr od plecaka, który odłożyłem na czas poszukiwań. Samo miejsce wręcz magiczne. Piękne zakole Pisy, które można obejrzeć ze skarpy. Wokół cisza jesiennego, słonecznego dnia. Od tego miejsca do dwóch następnych skrzynek ruszyliśmy pieszo. Przez las na azymut. Po drodze moc grzybów, które zbierał Miszka. W końcu stwierdził że wraca do auta i mieliśmy się spotkać przy keszu "Skok w bok - na Jazową Górę #9" OP5A6E. Zdążyłem odnaleźć skrzynkę, wpisać się, a kumpla nie widać. W końcu dociera zadowolony z łupu schowanego już w bagażniku w postaci sporej kolekcji grzybów. Mając nadzieję na kolejne idzie już ze mną do kolejnego kesza "Jazowa Góra #10" OP5A70. Niestety las grzybowy z niewiadomych powodów się skończył. Za to będąc już u celu można podziwiać chyba najpiękniejsze miejsce przy pętli wokół Pisy. Utworzyło się tu starorzecze, które powoli zarasta. Wciąż jednak widać, gdzie był nurt. Zachowała się też skarpa z ukrytą w pobliżu skrzynką. Całości dopełniał łabędź, majestatycznie pływając po swoim królestwie.




    Wróciliśmy do auta i w drogę po ostatnią skrzynkę zagubioną przy bezdrożach leśnych, "Choinka za Dobrymlasem #8" OP5A6D. Choinek tu całkiem sporo, ale dzięki spoilerowi tą właściwą namierzyliśmy bez problemu. Zaraz za lasem zaczyna się wieś Dobry Las. Fajna nazwa dla tej niemałej wsi, ładnie rozłożonej nad Pisą. Zaraz za szkołą jest coś jakby boisko, otoczone siatką, a obok stoi kaplica z Nepomucenem w środku i kesz "Nepomuk #7" OP5A69. Do mostu może ze sto metrów, więc nie powinna dziwić, tylko stoi na terenie o którym ciężko powiedzieć czy jest prywatny, czy pod zarządem całej wsi? A jeszcze dodatkowy szok, kiedy my wchodzimy przez jedną furtkę, przez drugą, tę od terenu szkoły, dwaj panowie przeganiają krowy. Może to element akcji "szklana mleka", w tym przypadku z dostawą prosto od krowy? 
    Z tą zagadką ruszamy dalej, do skrzynki "Polana za Rudką Skrodzka #6" OP5A68. I znów dwóch dziwaków, przetrząsających choinkę. Długo się nad nie znęcaliśmy i po szybkiej akcji ruszyliśmy po kolejną, czyli "Most w Rudce Skrodzkiej #5" OP5A67. Z całej wsi miejsce z keszem jest najciekawsze. Most z jazem, którego wysokość można regulować za pomocą ciekawej maszynerii. Obok spory budynek młyna, który wciąż działa. Nie jest to zwykła sytuacja, bo większość małych, lokalnych młynów została zlikwidowana. Ten, dodatkowo zbudowany był w ciekawej technice. Dół murowany, środek szachulcowy, i sama góra drewniana.




   Wracamy w końcu do drogi głównej, by na chwilę zatrzymać się przy kezu "Ostatnia przy asfaltowej szosie #4" OP5A66. Znaleziona jedynie przy pomocy spoilerów. Co ciekawe, miejsce lepiej się prezentuje na zdjęciach niż w rzeczywistości. 
    Kolejny kesz "Indar12_Cmentarz wojenny z I WŚ w Serwatkach" OP133F, choć na szlaku, nie należy do serii. Na miejscu krzyż i tablica dla poległych żołnierzy. Nie za bardzo wiadomo jakiej armii. Na ogrodzeniu zawiązane tylko dwie wstążeczki. Jedna w barwach flagi rosyjskiej, druga w kolorach czerwono - czarnym. Z kolei te kolory kojarzą mi się z Niemcami. Może w tej bezimiennej mogile leżą żołnierze obu armii? 
    Do końca objazdu serii zostały nam trzy skrzynki. Dwie tak naprawdę bez historii, "Na skraju lasu #3" OP5A65 i "Przed drogowskazem "Ptaki 0,2" #2" OP5A64. Akurat na rozprostowanie nóg i odpoczynek od dziurawej drogi. Kończymy przy skrzynce, która miała być pierwsza, "Most na Pisie w Morgownikach #1" OP5A63. Przeszedłem się przez most, podziwiając rzekę w dole, która zaraz zakończy swój bieg wpadając do Narwi. Dzięki OC poznałem trochę tę rzekę i podoba mi się ona. Niespodziewanie szeroka z urozmaiconymi brzegami i co najważniejsze, czysta. Polecam zajrzeć w tamte tereny, bo naprawdę warto.
    Przed nami kolejna seria keszy przemo38, seria bunkrów Linii Mołotowa w rejonie wsi Mściwuje. Z jednej strony po przeczytaniu opisów wiedziałem, że żadna ze skrzynek nie jest schowana w ekstremalny sposób. Nigdzie nie trzeba się wspinać, nigdzie schodzić na dolne poziomy. Z drugiej strony, z doświadczenia wiem, że często zdarzają się strome skarpy, zwaliska gruzu na których łatwo o wypadek. Na szczęście od czego jest kolega i jak nie będę dał rady, to zawsze można po prostu postać przed bunkrem i poczekać, aż kesz sam przyjdzie. Pocieszając się tą myślą ruszyłem zdobywać sowieckie umocnienia. W Mściwujach skręciliśmy w mocno lokalną drogę na pola. Pewnie po deszczach w ogóle się nie da po niej jeździć osobówką. Daleko nie ujechaliśmy i już trzeba się zatrzymać i iść po kesza "Linia Mołotowa - PO Mściwuje #5" OP678D. Początkowo myślałem, że schron był wysadzony. Jednak jak się okazuje, był po prostu nieukończony. Dzięki temu mamy okazję obejrzeć przekrój bunkra. Bez ścian i dachu nie wygląda zbyt imponująco. Gdybym zobaczył  go jako pierwszy w swym życiu, uznałbym, że bunkry to jakieś małe, betonowe skorupki, które nie wiedzieć czemu są ciężkie do zdobycia. A wracając do kesza okazał się trudny do znalezienia. Jeszcze nie wiedzieliśmy czego można sie spodziewać i tylko dzięki Miszce i jego interpretacji cienia na spoilerze udało się odnaleźć skrzynkę.
    Następna skrzynka "Linia Mołotowa - PO Mściwuje #4" OP678C dostępna jedynie po małym spacerze przez pola. Całe szczęście, że już dawno po żniwach i nie musieliśmy wchodzić nikomu w szkodę. Tyle że idąc przez pole, kurzyło się strasznie na kurpiowskich piaskach. Tu pojawiła się pierwsza przeszkoda w postaci stromego nasypu, ale powoli dałem radę i już w bunkrze kesz został sprawnie namierzony. Przy okazji zwróciłem uwagę na to, że bunkier mimo bliskości wsi był prawie w ogóle nie zaśmiecony. Pozostałe schrony też nie tonęły w śmieciach. Widocznie bardzo kulturalni ludzie tu żyją.
    Wracamy do auta by podjechać jedynie kilkaset metrów i tym razem przez łąkę dostać się do "Linia Mołotowa - PO Mściwuje #6" OP678E. Na poszukiwania straciliśmy mnóstwo czasu. Może z powodu braku spoilera, jedynego którego nie miałem. Ale i tak mimo braku tegoż, nie powinno nam to zająć tyle czasu, mając nawet tylko podpowiedź. Skrzynka ukryta w tak oczywistym miejscu i wręcz widocznym, że innego wytłumaczenia na naszą ślepotę niż jakieś czary, nie mogę znaleźć. I przypomnieliśmy sobie, że z logobooków trzeba spisywać cyferki potrzebne do finału, ale o tym jeszcze napiszę.




    I znów podjazd kilkaset metrów. I znów podejście przez pole do kesza "Linia Mołotowa - PO Mściwuje #9" OP6791. Całe szczęście, że tym razem na polu swój ślad zostawił ciągnik i szło się jak ścieżką. Schron jest tak usytuowany, że dopiero przy podejściu widać jego ogrom. Niemcy tu się nie popisali i zniszczenia są raczej niewielkie. Można by rzec, że zrobili jedynie dogodne wejście do środka. 
    Kolejny schron  "Linia Mołotowa - PO Mściwuje #10" OP6792 to już niestety mała kupa gruzów, ledwo widoczna zza gęstych krzaków. Wobec tego kesz nie jest schowany w rumowisku, ale obok i trzeba przyznać, że dość sprytnie.
    Wjechaliśmy do lasu gdzie ukryte są trzy schrony. Zaparkowaliśmy przy wieży przeciwpożarowej i z GPS-em ruszyliśmy na poszukiwania. Pierwszy schron "Linia Mołotowa - PO Mściwuje #13" OP6795 ukryty na granicy pola i lasu. Sympatyczny maluch, przeznaczony tylko pod jeden CKM. Przynajmniej nie było dużo miejsc do przeszukania. Następny to "Linia Mołotowa - PO Mściwuje #12" OP6794. Podeszliśmy do niego od tyłu i dopiero w odległości 5-10 metrów go zobaczyliśmy, tak świetnie się maskuje, choć od przodu z pewnością nie da się go nie zauważyć. No i został nam ostatni z małej grupki, czyli "Linia Mołotowa - PO Mściwuje #11" OP6793. Dość skutecznie wysadzony, ale nie na tyle by nie można było jeszcze dostrzec pierwotnej bryły. Trochę się zastanawiałem co oznacza podpowiedź w cudzysłowie, ale jak się okazało trzeba brać ją dosłownie. I tak postąpił Miszka, nie bawiąc się w interpretacje, szybko wygrzebał skrzynkę. Został nam jeszcze powrót do auta metodą na azymut. Nie wiem czy to był dobry pomysł, bo marsz pod strome górki, a potem przez  równie strome zejścia z przekraczaniem resztek transzei do prostych nie należał. A z pewnością dawno tak się nie zmęczyłem.Całe szczęście następny schron "Linia Mołotowa Rejon Mściwuje Suplement #1" OP6861 był dość daleko i miałem okazję odsapnąć. A już na miejscu czekała na mnie nagroda w postaci niesamowitego widoku na okolicę. Schron, a przed nim krzyż przydrożny, także fajnie się komponują. Dzięki tak wspaniałemu miejscu, wstąpiły we mnie nowe siły na dalsze keszowanie Do tego przyzwoita skrzynka i zielona gwiazdka w pełni zasłużona. 



    Korzystając z chwili przerwy, zastanawiamy się jak podejść pozostałe schrony. Czy zaatakować od zachodu, czy od wschodu, od strony Małego Płocka. Wybór pada na drugą opcję, bo nie trzeba cały czas wracać dziurawą polną drogą, a można skorzystać z asfaltu. W ogóle serię tych bunkrów najlepiej zdobywać zgodnie z numeracją, nie trzeba wtedy nadrabiać drogi. My zaczęliśmy od środka i nadrobiliśmy z dwa, trzy kilometry. Może niewiele, ale po co w ogóle krążyć bez sensu.
    Kolejny schron, "Linia Mołotowa - PO Mściwuje #1" OP678A, wydawał się łatwy do zdobycia. Wjechaliśmy w leśną drogę prowadzącą do jakiejś wsi. Po zaparkowaniu poszliśmy na azymut przez las. Po drodze czekała nas niespodzianka w postaci szerokiej rzeczki. Miszka wypatrzył prowizoryczny mostek z gałęzi. I o ile on nie miał żadnego problemu z przejściem, dla mnie wydawało się to przeszkodą nie do pokonania. Stanęło na tym, że po prostu sam pójdzie po kesza, a ja poczekam. Jednak w myśl zasady, "co, ja k... nie dam rady?" dorzuciłem kilka gałęzi, znalazłem mocny patyk i w ten sposób przeszedłem mostek. Zajęło mi to sporo czasu i już nie pomogłem w poszukiwaniach. Na powrót tą samą droga już się nie zdecydowałem, i poszedłem do pobliskiej asfaltówki. Jak się okazało do przejścia było może ze 100m. więcej ale po normalnym, równym terenie.
    Znów podjazd kilkaset metrów, postój i krótki spacer przez las do kesza "Linia Mołotowa - PO Mściwuje #2" OP6172. Kolejny mały schron i wydawało się że nie będzie problemu z poszukiwaniami. Okazało się, że skrzynka ukryta jest w sprytny sposób i zeszła nam chwila na poszukiwania. 
    Po drugiej stronie asfaltowej drogi czekały jeszcze dwa bunkry. Pierwszy z nich, "Linia Mołotowa - PO Mściwuje #7" OP678F, w wyniku wysadzenia zapadł się w sobie. To było jedno z miejsc, gdzie sam miałbym mały problem z poszukiwaniami. Ja przeszukiwałem te mniej nachylone gruzy, Miszka te bardziej i to on złowił kesza. Po szybkiej akcji czas na kolejny schron, "Linia Mołotowa - PO Mściwuje #8" OP6790. Miejsce wybitnie brudzące. By wejść do środka, trzeba przejść na czworakach. Przez ten mały otwór  w środku jest słaba cyrkulacja powietrza, a co za tym idzie gorąco i wilgotno. Latają też jakieś bliżej nie zidentyfikowane muszki. Całe szczęście przez małość pomieszczenia, kesz znaleziony w chwilę i można się było ewakuować.
    Przed nami ostatni, tradycyjny kesz z serii, "Linia Mołotowa - PO Mściwuje #3" OP678B. Drugi, który był poza bunkrem, co mnie nawet ucieszyło, bo sam schron jest w stanie poważnej ruiny. W czasie kiedy ja się wpisywałem, i odkładałem kesza, Miszka zajął się reperowaniem zamka w aucie, a i tak musiałem w końcu pomóc, bo do domu pewnie wracalibyśmy z otwartymi drzwiami.
    Została nam jeszcze wisienka na torcie, czyli skrzynka "Linia Mołotowa - PO Mściwuje FINAŁ" OP6796. Jak wspominałem wcześniej, zapomnieliśmy w dwóch pierwszych punktach spisać cyferki i z obliczeń nic nie będzie. Zmęczeni całodziennym, intensywnym keszowaniem decydujemy się zadzwonić z prośbą o pomoc. Jeżeli nikt nie będzie mógł, to pozostanie nam znów marsz do schronów. Najpierw telefon do zbyszatego i rada by zadzwonić do  polcia&szymaneq. Z kolei od nich dostajemy namiary na samego ojca założyciela, czyli przemo38. Całe szczęście, że keszerzy to mili i pomocni ludzie i widząc trud innych, zawsze chętnie pomogą. Dzięki przemo38 dotarliśmy w końcu do finału. Ale że i tak już było po zachodzie słońca, szukanie skrzynki w lesie po ciemku to dość ciekawe doświadczenie. Udało się tylko temu, że kordy jak na las są dość dokładne. Po otwarciu finałowej skrzynki trafiliśmy na prawdziwy skarb. Kilku litrowe wiaderko mieści sporo fajnych fantów i nawet ja, który zazwyczaj nie interesuje się zawartością z ciekawością rzuciłem okiem.
    Po takim finale, morale mocno  wzrosło i mimo, że zrobiła się już noc ciemna, zatrzymaliśmy się przy keszu "Indar7_Grodzisko w Małym Płocku" OP0ECD. Trzeba było zrobić mały spacer z latarkami przez łąkę. Kesz był tam gdzie wskazywała podpowiedź, ale żeby go wyciągnąć trzeba trochę pokombinować. A grodzisko, jak to grodzisko w nocy. Nic nie widać. Dobrze, że przejeżdżaliśmy koło niego jeszcze za dnia, więc przynajmniej miałem jakieś pojęcie o miejscu.
    Z Małego Płocka ruszyliśmy w kierunku Jedwabnego. Oczywiście najkrótszymi, dostępnymi drogami. Miszka narzekał, że wyprowadziłem go gdzieś, gdzie zaraz drogi się skończą. Przez zakręty, skrzyżowania sam już myślałem, że pogubiłem się na mapie, ale nazwy wsi które mijaliśmy, przywracały wiarę w moje zdolności nawigatora. Bez błądzenia dotarliśmy  do Jedwabnego i pomnika z keszem "ted37_Jedwabne" OP0526. Tragiczne miejsce, które rozpoczęło dyskusję nad postawami Polaków w czasie II wojny światowej, a niektórym uświadomiło, że nasz naród nie składa się tylko z szlachetnych bohaterów. Stojący na skraju śpiącego miasteczka robi mocne wrażenie. Co do kesza, myślałem, że ukryty jest przy pomniku, co wydawało mi się co najmniej dziwne, ale na szczęście się myliłem. Trochę tez się bałem, że go nie ma, bo ostatnie wpisy informowały o zaginięciu, ale widocznie poprzedni keszerzy słabo szukali.



    Droga do domu była już miarę prosta i uznałem, że moje dalsze usługi pilota nie są potrzebne. By uczcić to niewątpliwie udane, ale i męczące keszowanie pozwoliłem sobie na dwa piwka. Co prawda, mieliśmy jeszcze w planie kesza "ted215_nad_Biebrza" OP1FAF i dotarliśmy na miejsce, ale skrzynki nie udało się znaleźć. Kordy prowadziły na łąkę, a przeszukanie wszystkich możliwych miejsc z podpowiedzi, także nic nie dało. Kto by się jednak przejmował tak małym niepowodzeniem. Bardziej żałowałem, że ciemności nie pozwoliły obejrzeć doliny Biebrzy, która rozciągała się przed nami. To był ostatni postój i już bez przeszkód dotarliśmy do Białegostoku. Czas pomyśleć nad kolejnym wyjazdem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz