piątek, 13 czerwca 2014

Nuda, Biebrza i Carska Droga

     Niedzielny poranek, mógłbym ostro poleniuchować, ale jak, kiedy bilet na pociąg już kupiony? Zwlekłem się z łóżka, coś na ząb, sakwy już zapakowałem dzień wcześniej. Rześki poranek sprawia, że te dwa kilometry do dworca przegania resztki snu. Jest specjalny wagon do przewozu rowerów, czysta toaleta i nie byłoby to PKP gdyby nie włączone ogrzewanie, którego nie da się regulować. Na szczęście po kilkunastu minutach jazdy zostało wyłączone. Wysiadłem w Grajewie i zgodnie z planem założyłem skrzynkę. Dość spontanicznie bo poprzedniego wieczoru pomyślałem, że miasteczko nie ma swego kesza, skleciłem więc coś na szybko, w razie gdyby wpadło mi coś w oko godne skrzynki. Daleko szukać nie musiałem bo już na dworcu uwagę przykuła wieża ciśnień.
    Nie miałem ochoty na zwiedzanie miasteczka, więc jak najkrótszą drogą je opuściłem. Słońce jeszcze nie przypiekało, więc jechało się świetnie. Samochodów minąłem niewiele, w gospodarstwach też panował spokój, tylko w niektórych rolnicy robili to co trzeba zrobić niezależnie od dnia. W końcu dotarłem do wsi Okół, gdzie odbiłem w las do kesza "Zawsze wyskakują zza krzaków" OP4686. Kolejne miejsce, którego w życiu bym nie odwiedził, gdyby nie OC. Skromny obelisk poświęcony dwóm partyzantom poległym w potyczce z Niemcami. 
    Trzeba było wrócić mały kawałek i znów jechałem przez pola i senne wioski. W końcu dotarłem do skrzyżowania i według mapy dalsza droga miała mnie wieść na granicy pola i lasu. Z wszystkich czterech do wyboru okazała się tą najgorszą. Jednak dla roweru to żaden problem. Wystarczy jechać trochę wolniej, najważniejsze że była ubita, a nie sypki piaseczek. W końcu wjechałem w las. W obniżeniach czekały na mnie wielkie kałuże, które jakoś omijałem. W końcu przy jednej rower zsunął się do wody i okazało się, że jest dość głęboko. Udało się pokonać przeszkodę bez zatrzymywania, ale trochę wody na nogi przyjąłem.Szczęściem byłem w sandałach i nie był to problem.


    W końcu znów dotarłem do cywilizacji, czyli Niećkowa. Kawałek asfaltu, by znów droga poprowadziła mnie szutrem przez pola. W pewnym momencie coś jakby znajomy obiekt. Przyglądam się z daleka i rozpoznaję znajome schrony. To niejednokrotnie odwiedzana Linia Mołotowa. Niby poszczególne typy bunkrów dobrze znane, ale zawsze ciekawie się prezentują. W różnym stanie zachowania, ale co najważniejsze w innym otoczeniu. Podziwiając schrony z daleka dojechałem do skrzynki "Nie tylko Jedwabne" OP593A. Z pewnością wszyscy kojarzą Jedwabne z mordem dokonanym na żydowskich sąsiadach. Nie tylko w tym miasteczku dochodziło do bestialskich wydarzeń. Ze stonowanych wyjaśnień IPN-u wyłania się obraz tamtych wydarzeń. Część Polaków, stosując odpowiedzialność zbiorową, za prawdziwe i wyimaginowane krzywdy z okresu okupacji sowieckiej, jak i z prostackiej chęci rabunku dokonało zbrodni. Nie ma co tu zrzucać winy na Niemców, bo w ich przypadku scenariusz jest podobny. Na kilka dni dali mordercom wolną rękę. Zastanawiające, że szczególne nagromadzenie tego typu zdarzeń to tereny między Grajewem a Łomżą. Czytałem trochę na ten temat i do dziś nie znam odpowiedzi na pytanie, dlaczego szczególnie tam?
     Zostawiwszy za sobą smutne miejsce i niewesołe rozmyślania  wjechałem do Wąsosza. Miasteczko przywitało mnie niesamowitym widokiem kopalni żwiru. I nie jakiejś lokalnej, gdzie stoją dwie koparki, ale wydobywającej żwir na skalę przemysłową. Ogromne hałdy piasku, jakieś ogromne maszyny i barki do wysysania surowca spod wody. Po drugiej stronie barki były wyciągnięte na brzeg i mogłem zobaczyć na ile się zanurzają. To chyba najciekawsze miejsce w Wąsoszu. Można obejrzeć jeszcze dwa kościoły. Jeden przy rynku, zwany klasztorkiem, jest pamiątką po pobycie w tym mieście karmelitów. Trochę dalej wznosi się świątynia późnogotycka. Akurat trwała msza i nie chciałem przeszkadzać zwiedzaniem. Trochę szkoda, bo nie mam zbyt wielu okazji oglądać tak dawnych zabytków.


    Zaczęło robić się coraz bardziej gorąco, ale w miarę silny wiatr lekko chłodził. Wokół tylko pola i skrawki lasu. Dobrze, że teren jest tam ciekawie ukształtowany.. Lekko pofałdowany zapewniał miłe dla oka przeżycia. Jadąc niespiesznie dotarłem do wsi Doliwy, gdzie na jej początku stoi wiatrak holender, przy którym jest kesz  "Indar26_Holender w Doliwach" OP2891. Korpus trzyma się zdrowo, w końcu jest murowany z kamienia. Gorzej wygląda obracany dach ze śmigłami. Wykonany z drewna, trudniej znosi próbę czasu. Z dotarciem do wiatraka był mały problem. Najpierw musiałem pokonać dwa pastuchy elektryczne. Przy pierwszym sprawdziłem czy płynie prąd i niestety płynął. Drugiego już nie sprawdzałem. Trochę się bałem czy nie trzeba będzie wchodzić rolnikowi w szkodę, ale na szczęście lekko nadrabiając drogi, można dojść po miedzy. Wiatrak prezentował się pięknie. Niestety zamknięty na kłódkę i nie dało się wejść do środka. Ten typ nie zyskał dużej popularności w Polsce wschodniej, gdzie królowały koźlaki, więc tym bardziej cieszy zachowany egzemplarz.


    W Doliwach wyjechałem na wojewódzką 668. Minąłem Radziłów, senne miasteczko gdzie spotkanych ludzi mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. Można to jednak tłumaczyć porą obiadową. We wsi o ciekawej nazwie Mścichy odbiłem w stronę Biebrzy. Jadąc drogą pośród biebrzańskich, podmokłych łąk najpierw minąłem stado krów. Myślałem, że ktoś je goni do obory, ale nikogo takiego nie było. Potem co rusz natykałem się na większe i mniejsze stada muciek. Nikt ich nie pilnował, nie były uwiązane, łaziły gdzie chciały. Pierwszy raz z czymś takim się spotkałem. Po ich czujnym okiem reaktywowałem kesza "Biebrzańskie Ptaki" OP0350. Postanowiłem dojechać do końca, czyli wieży widokowej. Tuż przed nią jest ogromny dół w którym było błoto. Nie spodziewałem się, że było tak głębokie i po łańcuch się w nie wpakowałem. Korzystając z chwili przerwy na obiad pod wieżą, poczekałem by błoto z roweru obeschło, dzięki czemu mogłem je potem wykruszyć. Warto tu było zajechać. Piękne widoki i sporo ptaków. Miłośnicy ornitologii mają tu pewnie swoje eldorado. Co prawda zaczęło się trochę chmurzyć, ale okazało się, że pogoda tylko postraszyła.


    We wsi Klimaszewnica podjąłem kesza "Nudny cache" OP0659. Idealnie obrazuje moje przeżycia z podróży fragmentem drogi 668. Co prawda niedaleko po prawej miałem Biebrzę, ale z drogi jej nie widać. Płaski teren z polami i od czasu do czasu wsie w których zabudowa to późny Gierek, czyli nic ciekawego. Pewnego kolorytu nadali smakosze tanich win spod wiejskiego sklepu, z którymi uciąłem krótka pogawędkę na temat wycieczek rowerowych. 
    Po dotarciu do Osowca posiedziałem chwilę przy moście drogowym. Dziesięć metrów w bok miałem drogę krajową, a w dole szumiała Biebrza przetaczająca się po kamieniach. Miejsce jest tak wspaniałe, że nie przeszkadzały mi nawet pędzące obok auta. Kilka kroków dalej są tory i most kolejowy. Natknąłem się akurat na poczciwy EZT. Pomoczyłem chwilę nogi, odpocząłem i ruszyłem do pobliskiego Goniądza. Na plaży miejskiej znalazłem zaciszne miejsce i postanowiłem, że tu przenocuję. Okazało się, że za tą przyjemność trzeba zapłacić 15zł, ale nie chciało mi się już stąd ruszać. W nocy spało by mi się wspaniale, gdyby nie żaby. Jak rechoczą gdzieś daleko, jet to nawet miłe dal ucha, ale jak kilka kroków od namiotu, potrafią chyba nawet obudzić umarłego.
   

    Poranek przywitał mnie piękną pogodą. Pełen nowych sił reaktywowałem kesza "ted93_Goniadz" OP070A. Byłem tam nawet kiedyś z kolegą z pracy, który już skrzynkę podjął, a mi nie sprzyjało szczęście, bo miała tendencje do znikania. Schowana jest tuż przy moście nad Biebrzą. Akurat kiedy na nim byłem, przejechał tamtędy samochód i most zaczął delikatnie falować. Spróbowałem czy też tak potrafię i o dziwo nawet człowiek może go delikatnie rozkołysać. 
    Plan na drugi dzień był taki, by Carską Drogą dojechać prawie do ujścia Biebrzy do Narwi, trochę wcześniej skręcając w stronę Tykocina, skąd już wrócić do Białegostoku. Historia Carskiej Drogi sięga przełomu XIX/XXw. kiedy to zbudowano ją by strategiczne połączyć rejony umocnione w Łomży, Osowcu i Grodnie. Dziś to bardzo lokalna droga z minimalnym ruchem. Wjechałem w nią w rejonie Osowca. Już na początku zjechałem z niej, by niebieskim szlakiem dotrzeć do keszy "ted168_Osowiec_4/2" OP1012 i "ted167_Osowiec_fort_IV" OP1011. Oba ukryte są przy wysadzonych resztkach Fortu IV. Do pierwszego kesza trzeba wdrapać się trochę pod górkę i potem można wybrać drogę łatwiejszą, czyli obejść ruiny, albo trudniejszą czyli skacząc po gruzie. Przy drugim keszu umocnienia zachowane są trochę w lepszym stanie. Nadzieje zrobił mi wąski korytarz, ale okazało się że okrąża tylko główna salę. 

    
    Początkowo Carska Droga biegnie przez mało ciekawy teren. Jednolity las sosnowy sadzony pod sznurek. Z czasem zaczynają pojawiać się świerki, potem brzozy i dęby. Z czasem las robi się starszy, okolica bardziej dzika i zaczyna być ciekawiej. Pierwszą ludzką siedzibą na jaką się natknąłem był opuszczony dom z keszem "ted13_zapomniany_dom" OP0377. Ktoś próbował tu zamieszkać, a może zrobić sobie domek letniskowy, bo w środku ściany obito płytami kartonowo-gipsowymi. Zawsze mnie zastanawia historia takich domów. Co kryje się za tym, że zostają porzucone?
    Pogoda zaczęła się lekko psuć. Popadywało od czasu do czasu. Przy keszu  "Barwik" OP0B2B udało mi się schować pod wiatą turystyczną. Przestało padać, pojechałem dalej. Znów zaczyna przy keszu "ted208_ogloszenia parafialne" OP0B1E i tym razem chowam się pod przystankiem PKS. Za mną rozciąga się ładne leśne bagienko. Niedaleko stoi drewniany krzyż w stylu, który coraz ciężej spotkać. Po prostu już nikt nie bawi się w takie zdobienia.
    Przestało padać, więc pojechałem dalej. Las powoli się kończy, jego miejsce zajmują krzaki oraz młode olchy i brzozy. Od czasu do czasu przejeżdżam przez mostki. Oryginalnie Carska Droga była brukowana kocimi łbami, które wystają czasem z dziur w asfalcie. Natomiast mosty wyłożone są obrobioną kostką. Co ciekawe są szersze niż droga. Ciekawe jakie to miało znaczenie?


     W końcu całkowicie wyjechałem z lasów i po obu stronach drogi miałem hektary łąk. Utrzymywane są przez koszenie ratrakami, inaczej zarosłyby krzakami, a przez to wyprowadziły by się stamtąd chronione ptaki. Koszenie odbywa się poza okresem lęgowym. Na łąki można spojrzeć z góry z wieży widokowej. W innym miejscu da się wejść w głąb po specjalnej kładce. Skorzystałem z obu możliwości. Liczyłem na spotkanie jakiegoś większego zwierza, niestety skutecznie się chowały. Towarzyszyły mi za to maleńkie ptaszki, wydające za to bardzo niski dźwięk.


    Opuściłem Drogę Carską i jednocześnie pogoda zaczęła się poprawiać. Przyroda potrafi jednak pozytywnie zaskoczyć. Przy samej drodze spotkałem parę żurawi. Zawsze gdy zobaczą człowieka w bliskiej odległości zrywają się do lotu. Tym razem zaczęły uciekać pieszo. Trochę się zdziwiłem, ale zaraz dostrzegłem między nimi młode, które widocznie nie potrafiło jeszcze latać. Dojechawszy do Tykocina zatrzymałem się tylko na krótki posiłek. Tak mi się dobrze jechało, że nie chciałem się zasiedzieć i już bez postojów dotarłem do domu.

4 komentarze:

  1. Kładka po horyzont niezła :-) Długa jest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wyszła na zdjęciu. Naprawdę ma góra 400m.

      Usuń
  2. Kolego jeżeli chodzi o Jedwabne to nie POwtarzaj po mediach "T..VNowskich", że część społeczeństwa polskiego mordowała Żydów, tylko to były jednostki "pijaczki, chamy, 2% ludności miasteczek-wioseczek", którzy otrzymamwszy narzędzia zbrodni od Niemców mieli kilka dni na rozliczenie się z Judejczykami, bo inaczej naziści z nimi zrobią to samo. W tym czasie Niemcy wyjeżdżali z terenu. Każdy człowiek, który pomagał dla Żydów ci to powie i tacy, którzy byli obojętni.
    Pzdr fajna trasa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wydaje mi się, że tłumaczenie jest tak proste. Przecież ludność żydowska w miastach stanowiła spory odsetek, a w miasteczkach rozrzuconych na ścianie wschodniej to była większość. I tylko w pasie między Grajewem, a Łomżą doszło do wystąpień na taka skalę. Rozglądam się chociażby wokół Białegostoku. Wasilków, Zabłudów, Gródek, Knyszyn, czemu tam Niemcom nie udało się znaleźć wykonawców swej zbrodniczej polityki?

    OdpowiedzUsuń