środa, 4 czerwca 2014

Trochę nieudane keszowanie na Lubelszczyźnie

    Już wyjaśniam dlaczego nieudane. Miałem jechać na trzy dni, a w praktyce wyszło półtora. Jeszcze w pierwszy dzień wszystko szło zgodnie z planem. Niestety w piątek wieczorem zaczęło padać i nie przestało całą noc, a potem w sobotę nic się nie polepszyło. Do południa dnia drugiego spodnie miałem mokre do kolan, w butach chlupało, a ja zacząłem się robić coraz bardziej zmęczony i zniechęcony. W końcu doszedłem do wniosku, że keszowanie ma sprawiać przyjemność, chce się oglądać mijane miejsca i poznawać ich historię, a tu nie ma ani jednego, ani drugiego. Zdecydowałem się na wcześniejszy powrót, ale pewnie wrócę na Lubelszczyznę, bo to naprawdę piękny kawałek Polski. W ogóle z tym wyjazdem to był problem. Miałem jechać jakoś pod koniec marca, może z początkiem kwietnia. Z różnych powodów plany udało się zrealizować właśnie pod koniec maja. Skrzynek udało się zebrać dość sporo, ale nie będę opisywał ich wszystkich. Zdecydowana większość z nich to zakopane mikrusy. Osobiście lubię kesze zagrzebane w ziemi, ale opakowanie po kliszy pod ziemią nieraz dało mi się we znaki. Niech tym razem będzie to opis miejsc które szczególnie zapadły mi w pamięć z tego wyjazdu.
     "Wiatrak w Chybowie" OP2B68, to była pierwsza skrzynka w czasie wyjazdu. Godzina była mocno poranna. Na trawie i na młodym zbożu wciąż utrzymywała się rosa. W drodze do kesza wszedłem w szkodę. Co prawda rolnik robiący opryski zniszczy więcej, ale zawsze to jego własność i miałem chwilę wahania czy iść. W końcu uznałem, że nie narobię więcej szkód niż dzik i pobiegłem do wiatraka. Za karę krople rosy mocno przemoczyły mi spodnie. Sam wiatrak jest niestety w opłakanym stanie i kto wie czy nie są to ostatnie lata, gdy można go obejrzeć. Wciąż można obejrzeć konstrukcję, dzięki której budynek obracano w pożądanym kierunku, by jak najlepiej wykorzystać siłę wiatru. Z całego serca polecam wizytę w tym miejscu. Wiatrak w skansenie, choć wciąż piękny nie robi jednak takiego wrażenia jak stojący wśród pól, tam gdzie przez dziesiątki lat mielił ziarno na mąkę dla okolicznych gospodarzy.


    "Cmentarz Tatarski (mizar)" OP0D22. Osadnictwo tatarskie w Polsce kojarzę raczej z płn.-wsch. krańcami Podlasia. Myślę oczywiście o Bohonikach i Kruszynianach. Żyli tu od lat, zaledwie kilka kilometrów od miejsca gdzie mieszkali moi dziadkowie, więc nigdy nie postrzegałem ich jako egzotyki. Okazuje się jednak , że miejsc osadnictwa było o wiele więcej. Niestety jedynym śladem pozostały cmentarze zwane mizarami. Ostatni pochówek miał tu miejsce jeszcze przed I wojną. Do dziś pozostało kilka starych pomników. Jak czytam w odnośnikach zawartych w opisie skrzynki, po II wojnie sporo nagrobków zostało skradzionych i zapewne do dziś stoją na okolicznych cmentarzach. Jeszcze większym barbarzyństwem było rozkopywanie grobów w poszukiwaniu kosztowności, a w przypadku grobów męskich, bogato zdobionych szabel. 


    "KODEŃ – kościół św. Ducha" OP7E93. To moja druga wizyta w tym miejscu. Tym razem bez tłumu turystów. W spokoju mogłem obejrzeć niewielki, ale piękny kościół św. Ducha, niegdyś cerkiew unicka. Zbudowana na styku okresu gotyku i renesansu, łączy oba te style. Do środka wchodzi się przez piękny portal. Z jednej strony kamień przy progu przez lata został wyślizgany przez ludzkie stopy. Wnętrze tonie w półmroku, co z absolutną ciszą tworzy prawdziwie mistyczny klimat. Nie znajdziemy tu wielu zdobień, wyposażenie jest skromne. Żeby jednak nie było tak poważnie, to w tym kościele przez wiele lat wisiał obraz Matki Bożej Kodeńskiej, wykradziony z Rzymu przez Mikołaja Sapiehę. Kradzież szybko wyszła na jaw, ale złodziejaszek omijając główne drogi przemycił obraz do Polski. Naraził się tym na ekskomunikę, ale za zdecydowany sprzeciw przeciw ożenkowi króla Władysława z protestantką karę mu darowano. Ciekawa opowieść, ale tylko legenda bez potwierdzenia w źródłach.


   "JANÓWEK – pomnik Powstania Styczniowego" OP7E1E. Tutaj nawet się ucieszyłem z deszczu, który padał niedawno. Do skrzynki dojechać dałoby się tylko dobrą terenówką, został mi więc około kilometrowy spacer. Za sobą zostawiłem murowaną cerkiew i poszedłem polną drogą. Wokół rozciągały się zielone pola, na horyzoncie las, a w oddali widać gospodarstwa. Na rozstaju dróg trzy krzyże, jeden już tak wiele razy wkopywany, że z dala nie widać go zza wysokiej trawy. Niby nic niezwykłego w tym widoku, ale pozytywnie mnie nastroił. 


     "Pozostałości pałacu w Różance" OP78A2. Przy tym keszu miałem fajną zabawę. Akurat boisko graniczące z ruiną było koszone przez pana chodzącego z kosiarką w kwadrat. Jak podjąć kesza? Kiedy szedł odwrócony plecami sprintem do skrzynki i równie szybki bieg zza mur. Odłożenie skrzynki wyglądało podobnie. Potem przyszedł na czas na oglądanie. Do dziś stoją budynki gospodarcze folwarku. Wyglądają jak po części wciąż używane. W parku można dostrzec ruiny stróżówki, a także trzykondygnacyjnej wieży służącej jako kotłownia pałacowa. Co najbardziej rzuca się w oczy to oficyna z XIXw. Ogromny budynek, na dziedziniec którego wjeżdżało się kiedyś przez bramę. Niestety budynek popada w coraz większą ruinę. Przy bramie wisi tabliczka, że budynek grozi zawaleniem. Kusiło mnie znaleźć wejście do środka, ale samemu nie zaryzykowałem eksploracji.


    "SAWIN – kapliczka J. Nepomucena" OP788D. Mógłbym tu wybrać jakąś inną kapliczkę na Lubelszczyźnie. Wszystkie mi się podobały. Pewnie dlatego, że była to dla mnie pewna nowość. Na Podlasiu można spotkać wiele krzyży. Starych, nowych, drewnianych, metalowych, wkopanych w ziemię czy stojących na kamiennym postumencie. Kapliczek jest niewiele. Trochę współczesnych, coraz rzadziej słupowe i jeszcze trochę na drzewach w lasach. Kapliczka murowana to ogromna rzadkość, a już tak wyposażonych to w ogóle nie kojarzę. Może nieraz kiczowato, ale cóż, widocznie tak dziś wygląda sztuka ludowa. 


   "ŚWIERŻE – pomniki przyrody" OP7A80. To było najpiękniejsze miejsce jakie odwiedziłem. Długa aleja grabowa, rosnących tak gęsto, że utworzyły piękny tunel. Patrząc w stronę kościoła, wyławia się fragment murów kościoła. Mając przed oczami tylko mały wycinek świątyni, wyobraźnia podsuwa obrazy jakiejś wielkiej katedry. Pomyślałem, że warto przejść się nią całą, co polecam.

   
 "CHEŁM – zbiorowa mogiła Powstańców Styczniowych" OP783F. Tutaj znów mógłbym wybrać jakiś inny cmentarz. Ale na nim najbardziej mi się podobało. Powoli nadchodził wieczór i o tej porze nekropolie nabierają jakiejś szczególnej mocy. Pustka, kończący się dzień, ostatnia skrzynka tego dnia, to wszystko jakoś tak się plecie :) Szczególnie piękne wyglądają stare nagrobki. To nie tylko pochwalenie się przed innymi, na jak wspaniały nagrobek stać rodzinę, ale też dzieła sztuki. Do powstania tych cudeniek rękę przyłożyli kamieniarze, kowale, a czasami też odlewnicy. Wspaniała rzemieślnicza robota. 

   
 "ATOWER" OP19D0, to była druga skrzynka drugiego dnia. Tutejsza wieża to ponoć najstarsza budowla w Polsce po prawej stronie Wisły. Już w XVIIw. zagadkowe było ich pochodzenie i przeznaczenie. Podobne budynki są właściwe dla kultury bizantyjskiej. Pełniły funkcję sakralną dla jakiegoś wielmoży.Bardzo prawdopodobne, że w tym wypadku osiadła tutaj wdowa po księciu kijowskim Romanie Halickim. Przez pewien okres mogła pełnić też funkcję obronną, być dostrzegalnia, by wróg niespodziewanie nie podszedł pod Chełm. Została jednak dość szybko z jakiegoś powodu zniszczona i zaczęła popadać w ruinę. Dziś stoi tuż obok krajowej 12. Wygląda majestatyczne górując nad okolicą. Zawsze jest dal mnie niesamowite, gdy widzę mury stojące setki lat. Nikt nie pamięta kto to budował i po co, ale mury wciąż stoją.

    
 "Cementownia i kopalnia margla" OP7A35. Lubię przyrodę, lasy, ciszę i spokój. Jednak tereny przemysłowe działają na mnie jak światło świecy na ćmę. Właśnie przemysłowe, bo niekoniecznie miejskie. I tutaj stałem jak urzeczony podziwiając cementownię. Najpierw cieszyłem oczy ogólnym widokiem, a potem skupiałem sie na poszczególnych budynkach. Aż chciało się przejść przez odkrywkową kopalnię margla, by z bliska podejrzeć zakład. Na szczęście deszcz ostudził zapał. A trzeba przyznać, że cementownia robi spore wrażenie. Dymiące kominy, wieża ciśnień i hale produkcyjne, piękne niczym poezja.

     
"Dwór w Wierzchowinach" OP7C49. Cóż, dwór też piękny. Skrzynka natomiast była schowana pod parapetem opuszczonej szkoły. Budynek wzniesiony w okresie PRL, drzwi wyłamane, a sporo okiem wybitych. Wręcz zachęcało to do wejścia do środka. I w taki sposób wyszedł nieplanowany mały spacer urbexowy. Ze szkoły wyniesiono chyba wszystko co dało się wynieść.Nawet klepka z sali gimnastycznej zniknęła. Podejrzewam, że przydała się komuś na opał. Przechadzałem się korytarzami, zaglądałem do klas, odwiedziłem toalety, gdzie kiedyś może uczniowie chowali się z papierosami. Jeszcze nigdy nie byłem w opuszczonej szkole. Ciekawe doświadczenie. Szkoda tylko, że tak mocno splądrowana. 

   
 "Jakub Wędrowycz" OP775C. Kim jest tytułowa postać z kesza? Warto zajrzeć chociażby na Wikipedię, a potem zapoznać się z pisarstwem Andrzeja Pilipiuka. Po modzie ostatnich lat, gdzie wampirami są młodzieńcy z rozterkami, elfy są tylko piękne i światłe, a wilkołaki to pokojowe pieski, ta swojska postać jest odtrutką na skostniały świat fantasy. Czy pozytywną postacią może być starzec w gumofilcach w kufajce i papasze z petem w zębach i wiecznie pijany? Za kompana mając byłego białogwardzistę Semena? Nie może, ale naprawdę fajnie to się czyta. Cieszę się, że w końcu odwiedziłem jego rodzinne strony. Chociaż z drugiej strony, dobrze, że go nie spotkałem (przynajmniej żywego).

3 komentarze:

  1. E, i tak nieźle wyszło. I cmentarz, i wiatrak, i urbex, i pałac. Tego ostatniego najbardziej zazdroszczę. Kurczę, wybrałabym się na podlubelską wiochę, nigdy po niej nie jeździłam rowerem, a wiem że z tej perspektywy musi być bajeczna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak chcesz zobaczyć splądrowaną szkołę, to zapraszam do wioski Laliny. Mamy tutaj opuszczoną szkołę i kilometr od wioski stary wiatrak w Chrominie, 8 km od Lalin jest uroczy Latowicz oraz wioska Kamionka z starą opuszczoną świątynią Mariawicką. Polecam.
    Zapraszam też w okolice Maciejowic, tych związanych z Bitwą pod Maciejowicami. Tam jest dużo do zwiedzania. Zapraszam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha, bardzo fajny masz blog, czekam na relację z Lalin i Maciejowic. Uwielbiam Podlasie i Lubelszczyznę, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń