czwartek, 14 maja 2015

Szlacheckie zaścianki

    Zachciało mi się przejechać jakiś większy dystans rowerem. Popatrzyłem na mapę OC i uznałem, że dobrze będzie wybrać się na zachód województwa podlaskiego. Co prawda skrzynek niewiele, ale tereny raczej mi nieznane, więc warto było je poznać. Nie ma co nastawiać się tu na zabytki, cuda przyrody. Okolice typowo rolnicze.
    Pociągiem dostałem się do Łap. Przywitał mnie niezbyt ładny dworzec. Miasteczko znam nie najgorzej, więc szybko je opuściłem.


    W stronę Płonki Kościelnej można jechać ścieżką rowerową co nie zdarza się często przy drogach lokalnych. Nad Płonką góruje olbrzymi neogotycki kościół. Przed nim stoi pomnik Jana III Sobieskiego. Przed wyruszeniem na wyprawę wiedeńską król odwiedził kilka miejsc słynących z cudów. Mieszkańcy Płonki uznali, że może i do nich zawitał i w 1983r. odsłonili pomnik, który jest jedynym w Polsce tego króla na wschód od Wisły.


    Zaraz za Płonką jest cudowne źródełko z keszem  "ted104_zrodlo_cudownej_wody" OP0770. Keszyna leżała prawie na wierzchu więc ze znalezieniem nie było większych problemów. Zrobiłem zdjęcie, coś w rowerze poprawiłem i już jadąc dalej przypomniałem sobie, że nie spróbowałem jak smakuje woda z tego źródełka. 


    Czekały na mnie wsie o podwójnych nazwach, gdzie pierwszy człon to nazwisko rodowe, a drugi uściślenie okolicy. To wszystko ślad po dawnych zaściankach szlacheckich. Jadąc można było się cieszyć widokami zielonych pól, przecinanych żółcią rzepaku. We wsiach uderzał słodki zapach sianokiszonki, a czasem niestety smród gnojowicy.
    Dotarłem do dużej wsi Jabłoń Kościelna. W okolicy jest kilka cmentarzy żołnierskich z I wojny światowej. Przy dwóch z nich postanowiłem zostawić kesze. Potem przyszedł czas na obejrzenie Jabłoni Kościelnej. Oczywiście główny punkt to miejscowy kościół. W wieży ma zamontowany zegar, który wskazuje prawidłową godzinę. Najciekawszy jest jednak teren przykościelny. Na tyłach świątyni jest stary grób Fryderyka Gostowskiego i Anieli Szepietowskiej. 


    Z Jabłoni niedaleko już do Wysokiego Mazowieckiego. Powiatowe miasto pełni głównie rolę usługową dla rolniczej okolicy. Nie znajdziemy tu spektakularnych miejsc dla których warto zboczyć z trasy, ale są cztery kesze, a co najważniejsze sklepy spożywcze (ku memu zdziwieniu w mijanych wsiach nie ma typowych sklepów spożywczo - przemysłowych, dawnych GS-ów). Zacząłem od kesza "Pomnik w parku" OP85UK, którego nie udało mi się znaleźć. Za to można było usiąść na ławce, przekąsić coś słodkiego i zastanowić się jakie zwierzęta robią za wodotryski w tutejszej fontannie. Mi to wygląda na klępy.


    Kolejny kesz i kolejny zawód. "Kościół Narodzenia Najświętszej Maryi Panny" OP85UL, skrzynka schowana na terenie świątyni. Niestety stał tam wielki namiot z krzesłami i ławkami w środku. Żeby tego nie pokradli wszystkie bramki zamknięte na solidny łańcuch, a w środku dnia nie będę przecież skakał przez płoty. To chyba w związku z remontem głównego kościoła i część nabożeństw pewnie tutaj się odbywa. Zwykły pech, ale może kiedyś uda się tu wrócić.
    Niedaleko jest wspomniany główny kościół miasta. Zbudowany w końcu XIXw. ma dość ładną bryłę. W środku trwa generalny remont. Niesamowicie wygląda prawie ogołocona hala, szkoda że przez prace nie mogłem wejść dalej niż do przedsionka. Zostało podjęcie kesza "Eklektyczny kościół św. Jana Chrzciciela" OP85UM i mogłem jechać w stronę cmentarza żydowskiego. Miejsce jest w miarę zadbane. To znaczy teren jest ogrodzony i stoi tam pomnik pamięci okolicznych Żydów. Zachowało się kilka macew, ale trochę giną w wysokiej trawie. Na kirkucie nie spędziłem zbyt wiele czasu bo na drzewach zamieszkały kawki strasznie brudzące. Wpisałem się do kesza "Cmentarz żydowski" OP85UN i opuściłem miasto.


    Znów droga przez rolnicze tereny, choć tym razem pojawiło się więcej lasów. W jednym z nich schowany był kesz "kg001_Samotnia Leśniewskiego" OP10EA. Rzeczywiście osoba tu mieszkająca mogła zaznać życia pustelnika i to w skromnych warunkach. Do najbliższych zabudowań jest dość daleko, nie było tu prądu. Tylko cisza przerywana czasem szumem aut z pobliskiej szosy. Miejsce ma swój klimat i spędziłem tu trochę czasu rozkładając się na trawie z prowiantem.


    Plusem roweru jest to że można sobie sporo skrócić drogi. Wystarczy droga polna dobra dla traktorów i terenówek, więc i rowerem da radę. Taką dróżką oszczędzając kilka kilometrów dotarłem do Kulesz Kościelnych. Zacząłem od kesza "Kulesze" OP44DC schowanego w pobliskim lesie. Trochę trwało nim udało mi się go znaleźć. Samotny, anonimowy grób obok pozwala snuć domysły. Ktoś może wiedzieć coś więcej, bo jednak ten ktoś czasem tam zagląda. A może nie wie i po prostu przychodzi ze zwykłego szacunku.
    W Kuleszach jak i zdarzało się wcześniej, pierwszą rzeczą na jaką zwraca się uwagę jest kościół. Jak na tak niewielką miejscowość jest naprawdę ogromny. Zbudowany w stylu neogotyckim, wyróżnia się jednak tym, że został otynkowany. W ścianie szczytowej, wysoko nad głównym wejściem uwagę zwróciła data 1944, a obok jakiś kawałek metalu. Od razu nasunęła się myśl, że to pamiątka wojenna, niewybuch który ugodził w świątynię. Trochę poczytałem i okazało się, że kościół o mało nie został wysadzony przez Niemców, a potem został ostrzelany przez sowiecką artylerię. I tylko wciąż nie wiem czy to ślad po pocisku, czy wmurowano to po wojnie jako pamiątkę ocalenia kościoła z niespokojnych czasów.


    Co pewien czas natykałem się na lokalną ciekawostkę. Najpierw minąłem nieczynną linię Łapy - Ostrołęka. Nieużywane tory zawsze wyglądają pięknie, choć trochę smutno.  We wsi Wnory-Wypychy uwagę zwróciło spore grodzisko. Dziś na podgrodziu leniwie wylegują się krowy.


    Szczególnie zainteresował mnie krzyż polny. U podnóża była tabliczka poświęcona dwóm mężczyznom zabitym przez Niemców. Jednak na kamiennej podstawie widnieje data 1884, a wyryte symbole też mają starszy rodowód niż ostatnia wojna. Zagadka wyjaśniła się kawałek dalej, gdzie stał identyczny krzyż. Ten pierwszy został niejako powtórnie wykorzystany.


    Z daleka widziałem już wieże kościoła we wsi Kobylin-Borzymy. Znów neogotyk królujący nad okolicą. W środku na ołtarzu głównym stoi wielka figurą św. Stanisława, która od razu przyciąga wzrok po wejściu. Naprzeciw kościoła stoi opuszczona kamienica. Bez drzwi i okien wręcz zapraszała do odwiedzenia. Chodząc w środku dość szybko zorientowałem się że była tu szkoła. Niewiele śladów po niej zostało, ale można znaleźć parę perełek w prawie całkowicie wyszabrowanych pomieszczeniach. Klimatu dodawały też cały czas skrzypiące drzwi na parterze. Wolałbym nie usłyszeć ich w nocy


    W Kobylinie skręciłem w polną drogę, którą dojechałem do wojewódzkiej, a tą do Jeżewa Starego do węzła nad ekspresówką. Wzdłuż tej drogi aż do Białegostoku jest ścieżka rowerowa. Myślałem, że przez szum pędzących aut będzie strasznie głośno i nawet wziąłem ze sobą mp3 żeby tego nie słyszeć, ale okazało się że nie jest tak źle. Jakoś nigdy nie złożyło się przejechać całą ścieżką, więc mogłem poznać jej uroki. Czasem da się znaleźć ciekawy widok.


    I tak przed 18 byłem już w domu. Nawet specjalnie się nie zmęczyłem a przejechałem ponad 110km. Tego się nie spodziewałem, ale widocznie to był mój dzień.

3 komentarze:

  1. Myślałem że Łapy to dziura i nie ma co tam zwiedzać :[
    Oprócz tego co jest na zdjęciach jest coś tam ciekawego?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, taka miejscowość, a ile atrakcji. Przy okazji może się tam nawet wybiorę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Łapy na pierwszy rzut oka rzeczywiście wydają się nieciekawe. Ale da się znaleźć perełki jak np dom Etkunów (który zreszta może zaraz zniknąć).
    Generalnie okolice Łap i Wysokiego Mazowieckiego nie obfitują w spektakularne miejsca, ale przed wycieczka warto trochę poczytać, poszperać a da się znaleźć parę fajnych miejsc.

    OdpowiedzUsuń